poniedziałek, 24 marca 2014

Chapter 6


       


                     



W mojej głowię panował mętlik, a w podbrzuszu ulotniło się tysiące motyli, sprawiające, że niemal latałam.. Dłonie chłopaka nadal podtrzymywały mnie w tali, a on sam przyciskał mnie ciałem, napierając to coraz bardziej na powłokę tym razem ściany. Nie wiedziałam ile czasu minęło nim ostatni raz, musnął moje wargi delikatnie opuszczając mnie na ziemie, lecz nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego oraz nie zabierając swoich rąk z mojego ciała. Staliśmy wpatrzeni w siebie.
To dziwne jaka byłam odrętwiała. Nie potrafiłam wydusić sensownego słowa, a co dopiero wykonać jakikolwiek ruch. Uczucia, które szargały mną we wszystkie możliwe strony, nie dawały ani trochę się odkryć.
Przyjemna..ekscytacja przeplatana strachem. To jak balansowanie nad przepaścią, wiedząc że na dole jest coś miłego co chcę się poznać, jednak obawa przed bólem cię powstrzymuję na tyle, iż rezygnujesz z następnego kroku. Wiatr pcha cię w lepszy świat, ale ty mówisz notorycznie nie i odchodzisz.. Zostawiając pragnienia. Wybierając zdrowy rozsądek.

Liam odgarnął opadający kosmyk na moją twarz, niby to przypadkiem kciukiem zawadzając o moje usta. Wzdrygnęłam się lekko, gdy opuszki jego palców przejechały wzdłuż mojej szyi, zatrzymując się na obojczyku. Jak zaczarowana patrzyłam, wciąż w głębokie oczy bruneta, rozpływając się już pod samym ich zasięgiem, tracąc świadomość z rzeczywistością.
Mój mózg zaczął ponownie zdrowo funkcjonować, kiedy dłonie Payn'a zaczęły się coraz bardziej kleić do mojej osoby. Nie nie nie.. Dość.
Odepchnęłam chłopaka przyciskając dłonie do jego klatki piersiowej. Poliki piekły mnie niemiłosiernie i zapewne wyglądałam jak dorodny pomidor, w tamtej chwili, jednakże to nie to było powodem do zmartwień.
Odchrząknęłam znacząco, opierając się na biurku. Mogłam przysiądz, iż ciśnienie i przepływ krwi, w moich żyłach znacząco przyśpieszył, powodując małe problemy z oddychaniem.

Co ja do cholery zrobiłam?

Brunet zdziwiony moim zachowaniem podszedł bliżej, zachowując pewien dystans.

- Wszystko w porządku? - Zmrużył oczy.

- Tak. - Odparłam dość oschle, czego nie miałam w ogóle w zamiarze. - Przepraszam. Wykonałam twoją prośbę i mam nadzieję, że dotrzymasz danej mi obietnicy. Mam trochę pracy. - Mówiłam odwrócona tyłem. Nie będąc pewna czy byłabym, w stanie powiedzieć, to tak bez emocjonalnie,do niego, po tym co właśnie się stało.

- Aha. W takim razie do zobaczenia.. Rue. - Zakończył moje imię ciszej.

Trzask drzwi, upewnił mnie w przekonaniu, że już na pewno jestem sama. Bezsilnie zjechałam po ściance biurka na ziemię, chowając głowę między kolana. Oplotłam je rękoma, chcąc schować się przed resztą świata i ograniczyć wewnętrzny krzyk, który rozdzierał mnie od środka na przypomnienie sceny, której sama byłam winna.
Tylko co bardziej bolało..?
Fakt, że złamałam wszelkie prawa swojego zawodu?
Czy może to, że cała wykonanie prośby więźnia sprawiło mi przyjemność?
A może poczucie winny, spowodowane przekroczeniem granicy intymności między pacjentem, a psychologiem.
Czy też jednak była to czysta irytacja, brakiem kontroli nad własną osobą?

No właśnie co..

- Co ja zrobiłam. - Jęknęłam uderzając o drewnianą powłokę.


"Są dwa rodzaje błędów Błąd początkujący nowy rozdział.. Błąd kończący wszystko.."



                                                          #Liam



Gwar i hałasy drażniły moje bębenki z każdą sekundą coraz bardziej, jednocześnie podnosząc poziom irytacji do maximum. Odór spoconych ciał, co rusz ocierających się o mnie, sprawiał iż jedyną rzeczą jaką pragnąłem zrobić, było zmiażdżenie najbliższemu natrętowi nos, w ostateczności całą twarz.. Siedziałem już dobre pół godziny przy stoliku na stołówce więziennej, patrząc z obrzydzeniem na szarą maź, której właściwości wolałbym nie poznawać. Wystarczył mi fakt, że nie pachniała zbyt atrakcyjnie oraz jej wygląd estetyczny pozostawiał wiele do życzenia.   Z podziwem zerkałem na innych więźniów zajadających się obiadem. Ponownie przeniosłem się na mój nienaruszony talerz. Nie ja tego nie zjem.. Po resztą mój żołądek nie domagał się zainteresowania.​ Mógłbym przysięgać, iż prędzej wylizałbym podeszwy strażnikowi niż włożył to coś do ust. Swoją drogą nie pamiętałem czy tu tutejsze kucharki, przez cały okres od kiedy tu jestem ugotowały coś smacznego. Taa kucharki. Jakie więzienie taki personel? Wzruszające.. 

- Liam jedz, zaraz rozchodzicie się do cel. - Oznajmił z pół uśmieszkiem na twarzy, jak on miał... Chwila.. Travis? Lerroy? Louis? Tak Louis.. Chyba..

 W każdym razie jak i reszta gorylków nie należał do listy moich ulubieńców tęczowego kręgu. Sam jego głos sprawiał zirytowanie drugiego rozmówcy. Plus ten uśmiech niemal przyklejony do jego twarzy, może to jakiś paraliż ?         
Podniosłem głowę lustrując jego sylwetkę, czekającą na moją odpowiedź.         

- Lubisz jeść gówno? - Mruknąłem przelewając łyżeczką papkę. 

Skrzywił się.

- Nie.

- Ja również. - Uśmiechnąłem się nieszczerze.

Zakłopotany odszedł dalej, nie próbując już nawiązać żadnego kontaktu.
Nigdy nie miałem potrzeby nawiązywania bliższych znajomości, raczej byłem samotnikiem. Ukrywanie się w swojej skorupie, pod grubą maską było na prawdę znakomitym rozwiązaniem. Do tej pory..   
Dzwonek oznajmił cała salę o skończonej przerwie i powrocie do "klatek". Każdy jak na zawołanie wymaszerował, pod ciągłym nadzorem straży z pomieszczenia i zaraz potem znalazł się w swojej kwaterze.         
Położyłem się na twardym posłaniu, podpierając rękoma pod karkiem. Większość czasu jaki tu przebywałem, zwykle przeznaczałem na myślenie. Tak na myślenie. Przeprowadzałem sam ze sobą rozmowy na temat mojego życia. Nie nie byłem psychiczny. Po prostu musiałem parę rzeczy poukładać w swojej głowię. Pogawędki z innymi ludźmi nie wchodziły w drogę. Może to i idiotyczne, ale ja wręcz nienawidziłem rasy ludzkiej. Bo kim oni są? Zakłamani, jedyną rzeczą której pragną to pieniądze. Sprawiedliwość? Takie słowo nie istniało w ich słowniku. Zresztą byłem taki sam. 

Zabiłem własnego ojca, za którym tak tęskniłem każdego dnia. Jednym ruchem przebiłem go sztyletem, pozwalając się wykrwawić na śmierć. Osierociłem jego nową rodzinę, która już była dla mnie przekreślona i nieodwracalnie pozbawiona szacunku. 
Ale nie żałuje. 
Ten ból, który mu dałem był niczym. 
Nie odpłacił ani trochę tego co przeżyłem.
Nigdy chyba nie znajdę rekompensaty za co to się stało..

Poza morderstwem zrobiłem wiele złego. Może nie tyle co na tle prawnym, ale czyny przekraczające jakiekolwiek granice przyzwoitości. 



Światła w klubie oślepiały mnie, kiedy przepychałem się przez tłum ludzi na parkiecie, w stronę baru. Mocno opici imprezowicze, poddali się nowemu stanu błogości robiąc najdziwniejsze rzeczy po kątach.. 
Przysiadłem na wysokim krześle, odpalając papierosa. Przyłożyłem go do warg, zaciągając się nikotyną, będącą niemal lekarstwem dla moich spragnionych płuc. To zadziwiające, jakże jeden głupi przedmiot mógł stawać się uzależnieniem. Jeden jego wdech potrafił rozluźnić. Jeden papieros równał się jednemu lekarstwu na życie. Kątem oka przyglądałem się nowej barmance. Wysoka blondynka o nogach do nieba skrzywiła się, widząc pokłady dymu wydobywające się z moich ust. 

- Tu się nie pali. - Zwróciła mi uwagę. 

- W związku z tym? - Uniosłem brew, wypuszczając kolejny dymek. 

- Zgaś go. - Skarciła.

- Nie wiem czy jestem w stanie to zrobić. Może tak mi pomożesz? 

- Pomóc? Mam ci go zgasić na głowię? - Prychnęła.

- Lubię zadziory. - Zagruchałem. 

- A ja nie lubię palantów. 

- Uuu też ich nie lubię. - Mrugnąłem. 

Dziewczyna podeszła bliżej i wyrwała mi peta, wyrzucając go do kosza. 

- Gotowe. - Klasnęła w dłonie triumfalnie. 

- Jestem Liam. - Zmieniłem temat.

- Ok. A teraz już możesz wyjść. - Uśmiechnęła się perfidnie. 

Nawet nie wiedziała, jak bardzo miałem ochotę zamknąć te jej pyskate usteczka.. 

- Ale tylko z tobą. 

- Chcę to zobaczyć. - Zaśmiała się.


***

Stanąłem w progu, patrząc na nagie ciało okryte, w połowie prześcieradłem na wielkim łóżku. 
Kosmyki blond włosej rozwalone na poduszce oraz rozchylone usta, przynosiły mi na obraz kolejne obrazy zeszłej nocy. Mówiła, że nie wyjdzie.. Jak głupia była, myśląc, iż z niej zrezygnuje. Zbyt bardzo przyciągała uwagę. Poruszyła się przez sen, strącając swoją bluzkę na ziemię. Zaśmiałem się pod nosem, widząc jej niczego nieświadomy  nastrój.. 
Przejechałem wzrokiem, po dość dobrze urządzonym damskim pokoiku, znajdując moje ciuchy. Sięgnąłem po czarne bokserki i zwinnym ruchem włożyłem je na siebie, powtarzając tą czynność, z resztą ubrań. Kiedy już w pełni ubrany ruszyłem w stronę wyjścia, pozostawiłem po sobie tylko mały liścik "Było miło."
Bo co więcej napisać partnerce na noc, nie będącej świadomej, iż nią w ogóle była. 

Kolejna..



Nie byłem święty.. Było tak wiele rzeczy, które zniszczyłem. To jak pierdolone fatum. Kogo nie poznałem, zniszczyłem go za jednym dotykiem.
 Zniszczyłem JE...
 Część mnie pragnęła wrócić, zacząć od nowa. Jednakże druga pchała mnie, w to gówno coraz dalej. Nie stawiałem oporu..


Czy żałowałem? Zależy czego.. Nigdy nie obwiniałem się za tę, wszystkie wybryki. Do czasu.. 
To ona pierwszy raz poruszyła we mnie jakieś wyrzuty sumienia. Pierwszy raz bałem się. Bałem, że mógłbym zrobić komuś krzywdę. Jej zrobić krzywdę...     
Była takim małym światełkiem w tunelu. W całej tej ciemności, której siedziałem już zbyt długo. Dopadła mnie słabość. Dawałem się ponieść urokowi drobnej brunetki, niczym nieprzypominającą moje poprzednie "partnerki". W sumie nie wiedziałem, jak je nazwać. Czysta przyjemność, nic więcej.
 To co pchało mnie do Rue, mało miało wspólnego z planami pod kątem seksualnym. Może trochę... 
Widziała w każdym coś co nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Miała dystans do swojego zawodu, jak i do ludzi. Czasami przyłapywałem się na tym, iż czekałem na swoją kolej w jej gabinecie. Odliczałem sekundy, mając nadzieję szybszego spotkania.
Mogłem milczeć i tak cieszyłem się jej obecnością, tak blisko. Czy to było coś więcej? Wątpię.
 Nie chciałbym.. Chciałbym? Nie to niedorzeczne. To co, że ją pocałowałem? Ludzie robią różne głupie rzeczy. To nic. Wolałem ignorować, każde ciepło rozpływające się we mnie, na każdą drobną myśl związaną z nią. Przez to siedzenie w czterech ścianach, zaczynałem chyba wariować. Przecież to tylko głupia dziewczyna. Następny człowiek z tymi samymi pustymi poglądami. Tak. Na pewno. To, że udało jej się parę razy zawładnąć moim umysłem, nie dawało jej możliwość, iż nie będę z tym walczyć. Może chciałem, by to robiła...

By delikatnie, ujarzmiała moje nerwy, podczas gdy pragnę zrobić coś czego nie byłbym w stanie powstrzymać. Tego czegoś, co gdzieś siedzi we mnie i odlicza czas, kiedy znowu ma się pokazać światu.

                                                Czego ja do cholery chcę?


                                                                    

                                                                    #Niall



- No i ja w tedy mówię mu... Rue? - Zerknąłem na zamyśloną dziewczynę. Jej wzrok błądził po całym pomieszczeniu, co chwilę na dłużej zatrzymując się na ścianie, którą malowała. - Słuchasz mnie?

- Przepraszam Niall - Jęknęła, jednak dźwięk, który z niej wypłynął przypominał bardziej próbę wzięcia głębokiego wdechu podczas duszenia się.

Wyglądała trochę inaczej.. Jej włosy wystawały, w każdą możliwą stronę. Oczy podkrążone, lekko zaczerwienione, postawa nieustannie zgarbiona i ta ciągła nieobecność mówiła sama za siebie.

- Śpisz ty coś?

- Ostatnio jakoś mi to gorzej idzie. - Dubała długopisem w biurko.

- Widzę..

- Dzięki - Burknęła

- Coś się stało?


- Jest dobrze - Starała się uśmiechnąć, jednak zamiast tego wyszedł jej widoczny grymas.

- Wiesz nie skończyłem studiów ani nie jestem psychologiem, ale wiem kiedy z kimś coś się dzieję.      
- Jest ok. Zły dzień i tyle. - Odparła na odczepne, chwytając dokumenty i z wielkim zainteresowaniem,​ je czytając

- Od tygodnia? - Prychnąłem.

- Możliwe.. Niall skończ powinniśmy zająć się tobą. - Rozsiadła wygodniej się na fotelu, jednak widziałem napięcie, jakie szargało jej ciało.

Nie lubiłem patrzeć na trapiących się ludzi, lecz chyba musiałem odpuścić. Przemawiający więzień, do rozsądku swojemu terapeuty. Idiotyczne.

- Wiesz zawsze mogę cię wysłuchać. - Uśmiechnąłem się wstając.

- Gdzie idziesz? - Zapytała zaciekawiona.

- Do siebie. Nie chcę gadać z tobą w takim stanie idź do domu i odpocznij. - Mówiłem z czystą troską, aby nie odebrała to w sposób zaczepny czy jakiejkolwiek złośliwość z mojej strony.

Rzuciłem krótkie "część", po czym opuściłem nasz jaśniejszy zakątek świata, jakim był jej gabinet. Strażnik automatycznie zapiął mi kajdanki, a zimny metal uderzył o moje nadgarstki nieprzyjemnie je drażniąc. Da się przyzwyczaić. Krok w krok z moim "aniołem stróżem" maszerowałem wzdłuż korytarza. Nadal czułem się tu zagubiony, mimo czasu spędzonego w zamknięciu odliczam mój dzień wolności. Brakowało mi rodzinny, swobody, normalnego żarcia po którym nie miałbym problemów z żołądkiem. Taa..

Wpatrywałem się w każdego więźnia w celi z ciekawością. Jedni pochłonięci grą w karty, spaniem albo i bez czynnym gapieniem się w ścianę jak na przykład Liam Payne. Ten człowiek to totalna zagadka tego miejsca. Chodzi plotka, że wypatroszył swojego ojca, po czym powiesił jego serce na drzwiach jego domu. Chore.. Aż wzdrygnąłem się na samą myśl. Jednakże ile prawdy w tej plotce? Nie wiem, po areszcie chodzi wiele historii. Payne to taka nasza maskotka i "chluba", każdy nowo przywieziony pyta o niego z zainteresowaniem​. Trzymałbym się od niego z daleka. Co może kryć się pod kopułą tak dziwnego człowieka..? Do tego te rzeczy jakie robił.. To obrzydliwe.
 Z wierzchu wydawał się spokojny i poukładany. Większość by powiedziała "to nie miejsce dla tak ułożonego chłopaka". Zresztą co ja mogę wiedzieć. Jestem tylko więźniem.

 Kiedy zimny przedmiot ograniczył moje ręce wszedłem do "klatki", od razu siadając na łóżku. Mój współlokator Ted, wykonywał kolejną setkę pompek, a zapach jaki z siebie wydzielał mogłaby tylko pozazdrościć hiena. Że przyszło mi mieszkać ze świnią więzienną. Wolałbym mieszkać już z tym mordercą, niż z nim. Był irytujący do najmożliwszych granic. Jego chrapanie pozostanie moją traumą do końca życia, a widok zarośniętych pleców pozostawi uraz do lasów na bardzo długo.

Przekręciłem się do pozycji leżącej, oglądając zza ramy łóżka przeciwległą cele. Zayn leniwie prowadził jakąś rozmowę ze swoim rudowłosym towarzyszem. Malik popatrzył na mnie przez chwilę i pomachał nieśmiało, na co wyszczerzyłem się, jak idiota powtarzając gest. Gdy zdałem sobie sprawę z tego, że ciągłe wpatrywanie się w mulata to trochę niezbyt stosowne rozwiązanie, wróciłem myślami do dziwnego zachowania Rue. Jednak nie na długo..

- Blondyneczkooo? - Zaćwierkał złośliwie.

- Co?

- Za co tu w ogóle siedzisz ? - Przerwał pompki i usiadł przy ścianie.

- Zostałem wrobiony. - Odpowiedziałem z obrzydzeniem.

- Każdy tak tu mówi. - Zarechotał - Więc w co cię niby wrobili blondyneczko?

Starałem się nie zwracać uwagi na jego do gryzki.

- W kradzież.

- Ile?

Jego ciekawość, sprawiała że miałem ochotę przecisnąć się przez te kraty, choćbym musiał żyć o chlebie i wodzie,  uciec jak najdalej, od wścibskiego wzroku faceta.

- Wystarczająco dużo, by mnie tu zapuszkować. 

Zagwizdał


- Ładnie ładnie..

Odwróciłem się do niego plecami, chcąc uniknąć kolejnych pytań. Marzyłem o drzemce. Przede wszystkim cichej drzemce.

Szedłem chodnikiem wesoło machając torbą z zakupami. Słowa jednej z piosenek Buble, roznosiły się po osiedlu, a ja sam dawałem się ponieść rytmowi muzyki, co chwilę wyginając swoje ciało w bliżej nieokreślone figury. Pogodna była na tyle znośna, że wielu ludzi wyszło nareszcie z domów i zaczęła jesienne porządki. 

- Dzień dobry pani! - Zawołałem do swojej kochanej sąsiadki.

Lubiłem odwiedzać ją w każdy piątek, tym samym załapując się na jej speciał, a mianowicie ciasto śliwkowe. W między czasie pomagałem starszej kobiecie. Przyciąłem żywopłot, wniosłem na strych te przestarzałe ozdoby, do których żywiła, tak wielki sentyment. Miła staruszka.

- Dzień dobry kochanie - Odpowiedziała nad zwyczaj cicho.

- Jak się czuję moja ulubiona kucharka? - Zapytałem, biorąc od niej  kosz jabłek.

- Starość jest okrutna Niall 

- Przesadza pani. Mi pani wygląda na co najwyżej trzydziestkę! 

- Chciałabym. Ale widzę, że tobie humor dopisuje, zresztą jak zawsze. - Zaśmiała się.

Wniosłem koszyczek do kuchni, stawiając go na stole. Stanąłem przy drzwiach, wypatrując potajemnie nowych smakołyków. 

- Dziękuję Niall

- Nie ma za co czysta przyjemność. - Ukłoniłem się, po czym chwyciłem za klamkę drzwi wejściowych. 

- Poczekaj! - Podeszła do mnie.

- Tak? 

- Nic nie mów dobrze? Należy ci się. Miłego dnia! - Wypchnęła mnie niemal z domu, przed to wsadzając do kieszeni kopertę. 

Cóż tej staruszce się przypomniało?




                                                             #Rue


Nie cierpiałam na bezsenność od dzieciństwa. Zawsze to sen, był nawykiem, którego długości trwania nie potrafiłam w żaden sposób kontrolować. Budzik w telefonie, był jedynym ratunkiem, by mnie z niego uwolnić. Od tygodnia spałam ledwie parę godzin, mimo prób i słuchania odgłosów natury w jednej ze stacji radiowej. Bezskutecznie. Mój wygląd, był na tyle odpychający, że nawet ojciec spytał się, czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku. Zdziwienie na jego troskę okazało się tak mocne, iż nie doczekał się odpowiedzi. 
Zegar na ścianie wystukiwał już trzecią nad ranem. Oczy nadal szeroko otwarte, nie dawały za wygraną, męcząc mnie coraz bardziej i jednocześnie denerwując. Ucieczka w postaci zapadnięcia w sen, stała się również niemożliwa. 
Poczucie winy szamotało moją dumę. Powracanie obrazów z przed tygodnia nawiedzały mnie, bezustannie nie dając o sobie zapomnieć. Moje terapie stanęły w martwym punkcie. Choć sama nie wiedziałam co ja w ogóle robię. Prowadziłam zwykłe rozmowy z więźniami uzyskując, coraz to więcej informacji o ich rodzinie, gustach. Szczelnie odgradzając, wciąż na bok przyczyny ich zamknięcia. Czy to był, aby na pewno dobry kierunek? Gubiłam się we własnym umyśle. 
Każdy z nas chyba zna ten moment, kiedy zatrzymujemy się w miejscu i sami siebie pytamy, co my tak właściwie robimy?
Jaki jest sens naszego bycia. Czego chcemy od życia. Kim są ci ludzie, którzy nas otaczają. Kim my jesteśmy. 

Liam. To była osoba, z którą chciałam mieć jak najmniej wspólnego. Co więcej był mi na tyle przerażający, iż samo myślenie o tym jak łatwo dałam mu się omotać, mnie frustrował. 
Dotknęłam nieświadomie swoich warg, przejeżdżając kciukiem, aż do kącika ust. Wyobraźnia sama zawładnęła moim umysłem, podsuwając mi twarz bruneta przed oczy. O tym jak mógłby mnie, w tej chwili całować i sprawiać tyle przyjemności jednym najmniej istotnym dotykiem.

Wydałam z siebie żałosny jęk. Byłam jak opętana. 
Wreszcie uciekłam się do ostateczności idąc po paracetamol i, w końcu kompletnie naćpana lekami zasnęłam. 




Kiedy biegłam jak wariat o za pięć jedenasta następnego ranka, przedzierając się przez korek i starając się skupić pomimo wyczerpania i leków, postanowiłam, że gdy następnym razem będę miała grupową sesję z więźniami, poczęstuje ich długim i nudnym wykładem na temat przedawkowania narkotyków. Więc te leki są wystarczająco silne, by pozwolić ci przespać dźwięk budzika! Kto by się spodziewał?

Gdy chwiejnym krokiem przeszłam przez próg, paru ludzi zaczęło się na mnie gapić i zdawało mi się, że usłyszałam jak kilku z nich coś mamrocze, ale nie byłam w nastroju do słuchania. To był dopiero początek mojej pracy, a ja już pocałowałam swojego pacjenta przed to doprowadzając go do płaczu i agresji przez swoje wspomnienia, “utopiłam” roślinę ze swojego biura i pojawiłam się w pracy spóźniona o trzy godziny. Cóż, to na pewno był dobry początek. Może, jednak nie na długo..

- Rue! - Cholera Louis..

Warknęłam pod nosem, nie odwracając się. Nie miałam najmniejszej ochoty na gadanie z Lou.

- Rue! Poczekaj minutkę. Muszę zamienić z tobą słówko!

- Jeśli nie zauważyłeś, jestem spóźniona o trzy godziny. Naprawdę nie mam czasu na pogawędkę.

- To zajmie tylko chwilę.

Uparcie nie odwróciłam się.

 - Spóźniłam się na wszystkie z moich spotkań, mam papiery do ogarnięcia, a moja roślina zwiędła, więc przepraszam, że nie chcę się zatrzymać i z tobą porozmawiać!

Część z rośliną sprawiła, że twarz Tomlinsona drgnęła, ale wymusił na sobie, by nie okazywać rozbawienia.

- Rue, na serio muszę z tobą pogadać.

- Co? A więc zaspałam! Przepraszam, okej?

- Och, nie, nie o to mi chodziło. Wszyscy tak mieliśmy. - Chłopak potrząsnął głową i uśmiechnął się. - Więcej niż raz. Nie to miałem na myśli.


- Och. - Nagle poczułam się naprawdę głupio i dopadło mnie poczucie winy za to, że byłam wredna. - Przepraszam.

- Nie ma problemu. Więc Paul chciał, żebyś poprowadziła kolejną lekcję grupową za niedługo. Na biurku zostawiłem ci jakiś nowy regulamin, którego mają się tyczyć zajęcia.

- Regulamin? - Skrzywiłam się.

- Tak też byłem nieco zdziwiony, ale widocznie chcą nam tu coś wprowadzić.

Przytaknęłam obojętnie i skierowałam się do swojego miejsca pracy.
Miałam złe przeczucia co do tych zmian. Przez ten cały pośpiech i zmęczenie, jedyne na co miałam ochotę to drzemka, szkoda że nie w tym momencie co trzeba. Pierwszy raz od dawna nie zamknęłam na klucz swojego biura. Miałam gdzieś zakodowane, że nie mogłam zbytnio dobrze czuć się w tym miejscu, kiedy zbliżają się godziny przerwy więźniów. To, iż im ufałam w jakimś stopniu nie znaczyło, że będę całkowicie otwarta na ich grymasy. Modliłam się w duchu, żeby te wszystkie filmowe sceny były tylko wytworem reżysera, tych produkcji. Strach zawsze, leżał na dnie mojego umysłu, bez względu na to jaka wydawałam się być z zewnątrz. Pstryk czajnika oznajmił mnie o zaparzonej wodzie. Szybkim ruchem nalałam ją do kubka z logo więzienia. Kawa. Tego mi trzeba. Zdmuchnęłam parę unoszącą się nad naczyniem, po czym wzięłam wielkiego łyka, jednocześnie parząc podniebienie. Ignorując pieczenie, upiłam kolejne łyki opróżniając ją do dna. 
Tak kawa, to zdecydowania moja słabość. Usiadłam w fotelu, biorąc się za stos papierów przed nosem. Uroki tej pracy miewały tą szarą stronę. Przez ten ostatni okres, byłam na tyle wyssana z życia, iż nic nie sprawiało mi takiego poczucia własnej wartości jak na początku. 
Jedno wiedziałam, musiałam rozwiązać ten kryzys, bo inaczej nici z mojej kariery. Czy jak kolwiek nazwać moje podrygi w tym zawodzie. Bywał czas, kiedy czułam się tu, jak zagubione dziecko, któremu dali pokoik, wielki fotel, długopis i kilka lalek do przetestowania. Dziwne wyobrażenie, ale jakże bolesne. Wzloty i upadki tak na tamtą chwilę bym to nazwała. A dokładniej? Dno. 
Przypomniałam sobie o pewnym papierze lężącym na szafce od tygodnia. Użyć go..?




Zamek drzwi, kliknął i sama zainteresowana uniosłam głowę z przyjaznym uśmiechem przyczepionym do twarzy, oczekując, że zobaczę Nialla - i nagle moje serce utonęło, a uśmiech zniknął z twarzy. W progu stał Liam i obserwował mnie, z końcówek włosów spływały pojedyncze krople wody, zaraz potem głucho upadające na ziemię. Jego policzki były lekko zarumienione, co dało mi do zrozumienia, iż przed chwilą musiał brać prysznic. 
Ostrożnie spojrzał na moją twarz, w pewien sposób prowokacyjnie, wysuwając swój podbródek do przodu, jakby szukał zaczepki.

Moje dłonie automatycznie opadły wzdłuż ciała, a nogi zesztywniały.

- Unikasz mnie - powiedział niskim głosem.

- Wcale nie. Wiesz, nie mogę spotykać się ze wszystkimi każdego dnia, tu jest dużo ludzi. - Nie mogłam spotkać wzroku ciemnych oczu chłopaka, bez pochylania swojej głowy ze wstydu.

- To śmieszne, ponieważ wygląda na to, że znajdujesz mnóstwo czasu na spotykanie się z Niallem. - Liam spojrzał na mnie oskarżycielsko.

- Niall pomaga mi z robotą papierkową - powiedziałam cierpliwie.

W sumie Irlandczyk, na prawdę mi pomagał. Nie miałam głowy do tych wszystkich dokumentów, a on za małym przekupstwem w postaci ciastek i herbaty, robił co chciałam. Oczywiście nie wykorzystywałam go, sam bez problemu poddawał się moim propozycją. W tym czasie prowadziliśmy wiele ciekawych dialogów związanych z kupnem mojego mieszkania czy też o wymarzonym samochodzie Horana, który miał zamiar kupić, gdy tylko opuści mury więzienia. Zwykłe koleżeńskie rozmowy, pomieszane z nutką terapii nic wielkiego.

- Ja mógłbym to robić.

- Dzięki za propozycję, ale naprawdę nie ma potrzeby. Niall sobie radzi. To miejsce jest teraz nieźle zorganizowane, jak widzisz. - Wskazałam ręką na swoje biuro, które było wybitnie czyste.

- Czemu mnie nie chcesz? - spytał z wyrzutem.

- Nie bądź śmieszny - rzekłam energicznie.

- Spójrz na mnie.

- Ciężko patrzeć i pisać naraz - odpowiedziałam łagodnie, starannie skreślając błąd i poprawiając go swoim najlepszym stylem pisania, by jak najdłużej zając się tą czynnością.

- Więc przestań pisać! - wykrzyknął niecierpliwie. Podszedł bliżej i wyrwał mi długopis z dłoni, a potem cisnął nim o podłogę, przez co oblał mnie zimny pot.

Pozwoliłam sobie na grzeczne uniesienie brwi, marszcząc swoje czoło na parę sekund, a potem wyciągnęłam długopis z kubka pełnego ołówków, który stał obok i kontynuowałam staranne przepisywanie swoich notatek.

- Co takiego zrobiłem? - Liam desperacko żądał odpowiedzi. - Myślałem, że się dogadamy. Nie rozumiem, dlaczego nagle zdecydowałaś się mnie znienawidzić.

- Nie nienawidzę cię. Ale uwierz, w tym momencie zbytnio cię nie lubię. Tak jakby mnie zastraszasz. Jeśli na serio chcesz o tym pogadać, to wolałabym, żebyś się najpierw uspokoił. - Spojrzałam, jakby wskazując wzrokiem na krzesło.

Posłusznie usiadł na nim ciężko, przez co przedmiot wydobył z siebie chrupnięcie. Czekał cierpliwie, obserwując każdy mój ruch długopisem na kartce. Każda niebieska plamka, pojawiająca się za moim muśnięciem na karteczce, nie umknęła jego uwadze. Zrezygnowana odłożyłam rzeczy i oparłam się o oparcie. 

- Skończyłam. Możemy zacząć. 

- Byłoby miło. - Prychnął. - Gdybyś nie była taka uparta i wszechwiedząca już dawno byśmy rozmawiali. 

- Gdybyś nie był niemiły, również stało by się to szybciej.

- Ujmujące.. 

- Jesteś złośliwy

- A ty zachowujesz się jak dziecko! - Wyrzucił ręce w powietrze. 

Zacisnęłam dłonie w pięście starając, nie dać się irytacji, która znikąd przejęła nade mną kontrole. 

- Chyba powinnam zacząć. - Zawahałam się. 

Skinął głową niepewnie przechylając się na krześle, w moją stronę. 

- To..to co miało miejsce tydzień temu. Nie powinno mieć miejsca. Jestem psychologiem, a w tym zawodzie wszelkie potknięcia nie wchodzą w grę. Popełniłam wielki błąd i chciałabym, żebyś nie brał tego do siebie. Zrobiłam to pod twoim przymusem poniekąd i .. - Plątałam się

- A więc to moja wina? - Zaśmiał się.

- Moja też, ale..

- Nie mogłaś mi się oprzeć co poradzę... - Wydawał się urażony, lecz starał się brzmieć chamsko.

- Słucham? 

- Pociągam cię przyznaj się. - Jego głos brzmiał tak szorstko, że miałam ochotę dać mu w twarz. Żartował sobie z czegoś, co wzięłam do siebie zbyt bardzo, zadręczając swój umysł całymi nocami. Kpił. - Biedna mała Rue.. Może ci się, jednak zawód pomylił hmm? Z tego co się orientuje zakon sióstr dobrego serca ,jest w drugim końcu miasta. Dupą świata nie zdobędziesz. Chyba że zerżnęłabyś połowę więzienia. To byłoby ekscytujące..

Wstałam zdenerwowana z hukiem, odsuwając siedzisko.

- Zrobiłam to tylko wyłącznie ze względu na ciebie. Nie chciałam, żebyś robił sobie krzywdę! - Brzmiałam coraz donośniej - Chciałam, byś się opanował. Chciałam ci pomóc rozumiesz! Nie znam cię nie znam ani trochę, ale zaufałam! Chciałam zrozumieć. Przykro mi z powodu tego co cię spotkało. Nadal nie znam całej twojej historii, jednak miałam nadzieję, że nie jesteś skończonym dupkiem. Jesteś złym człowiekiem Liam. Tobie potrzebny jest psychiatra nie psycholog. Te łzy też były na pokaz? Pocałunek, żeby mnie upokorzyć? Myślisz, że coś osiągnąłeś?
Tak brawo, już się tu nie spotkamy. Masz chyba rację nie nadaję się do tej roboty. Dzięki, w końcu mi ktoś to uświadomił. - Krzyczałam sfrustrowana, nie mając jakiejkolwiek kontroli nad potokiem słów. - Wyjdź - Szepnęłam zmęczona. 

Zmarszczył brwi, nadal analizując moją wypowiedź.

- Jak to się nie spotkamy? - Zapytał zaskoczony.

Och jak on szybko zmieniał te maski.  

- Właśnie zabieram się zaraz za wymowę. - Oznajmiłam dumnie, chwytając formularz.

- Nie możesz! - Podniósł się.

- Bo co? Zabijesz mnie? - Prychnęłam, po czym szybko ugryzłam się w język. 

- Dobrze wiesz, że nie zrobiłbym tego.. - Mówił bardziej do siebie niż do mnie wstrząśnięty. 

Nie wiedziałam czy mogłam ufać jego emocją.  

- Nie wiem kim już jesteś. 

- Rue nie zrobiłbym tego. 

- Wyjdź Liam. 

- Rue! Wiesz o tym - Zbliżał się.

- Wyjdź! Ostatnia terapia zakończona. - Przycisnęłam palcem czerwony guziczek pod biurkiem, na co dwóch strażników wpadło do pomieszczenia. Chwycili pod ramiona Payn'a i niemal wyciągnęli go z pokoju.

- Przecież dobrze wiesz! Obiecałaś że mi pomożesz! - Ostatnie słowa, jakie usłyszałam nim drzwi odgrodziły mnie, od reszty świata, a ból w klatce piersiowej stał się nie do zniesienia.

Ból. Zawiodłam.


Wstrząśnięta swoim zachowaniem, zakryłam sobie usta dłonią, by nie krzyknąć. Pojechałam po całości.. Brawa dla mnie. 
On mógł być chamski, jednak z mojej strony było to na prawdę niewłaściwe. Po resztą to chyba, jednak nie będzie już dalej mnie dotyczyć..
Chwyciłam wymowę w dłonie. Jeden podpis i wolność? 
Przetarłam pot z czoła, po czym jednym prostym znakiem złożyłam mały napis.

To koniec..





  PRZED PAŃSTWEM NAJWIĘKSZE GÓWNO ŚIWATA!!
SERIO ZABIJCIE MNIE. DOPADŁ MNIE DOŁEK WENOTWÓRCZY XD
MĘCZYŁAM SIĘ Z TYM ROZDZIAŁEM PARĘ DOBRYCH DNI I EFEKT NA PRADĘ JEST MARNY. NIGDY NIE BYŁAM TAK ZAWIEDZIONA TYM CO NAPISAŁAM CHOLERA. SŁABEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE

NO I ROZDZIAŁ JEST DŁUŻSZY NIŻ ZWYKLE ZE WZGLĘDU NA "BONUS" 
ALE ZAWALIŁAM JEZU HAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAH
JESTEM IDIOTKĄ >.<
NIE DOŚĆ ŻE KAZAŁAM WAM CZEKAĆ TO STWORZYŁAM CHUJ WIE JAK TO NAZWAĆ XD
TYLEEE SIĘ DZIEJE ZNOWU PRZYŚPIESZYŁAM AKCJĘ, ALE MUSICIE MI UWIERZYĆ, ŻE SIEDZENIE W JEDNYM MIEJSCU W TYM FF JEST NA PRAWDĘ NUDNE. JEŻELI WAM TO PRZESZKADZA TO MÓWCIE JA SIĘ DOSTOSUJE :)
OGÓLNIE DOSZŁAM DO WNIOSKU, ŻE TO FF NIE BĘDZIĘ TAKIE DŁUGIE JAK CHOCIAŻBY CHILLS-COLD. ZRESZTĄ TO ZALEŻY OD WAS.
JAK JA NIE LUBIĘ ROBIĆ WSTĘPÓW XD
ZABIERAM SIĘ JUŻ JUTRO ZA PISANIE KOLEJNEGO, BO MNIE KUSI :)
OD NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU ZACZYNA SIĘ COŚ CO LUBIĘ EGHEM...

SWOJĄ DROGĄ NAMIESZAŁAM TROCHĘ. POJAWIŁA SIĘ PERSPEKTYWA NIALLA :) 
JAK ZAUWAŻYLIŚCIE PARĘ NIE WYJAŚNIONYCH WSPOMNIEŃ.
CHCĘ WAS STOPNIOWO W TO WPROWADZIĆ. CO ZA DUŻO TO NIE ZDROWO!!
SERIO PRZEPRASZAM ZA TO COŚ CO NAPISAŁAM PO PROSTU AŻ MI WSTYD TO DODAWAĆ, BO JESTEM NIM ZDOŁOWANA. 

NO I WAŻNA RZECZ!
KOMENTUJEMY KOMENTUJEMY <3
JESTEM Z WAS DUMNA ZA TE OSTATNIE KOMENTARZE I W TAK SZYBKIM CZASIE O.O 

JESZCZE JEDNO CZY KTOŚ SIĘ ZGUBIŁ??
BO JAK TAK TO W CZYM I CO CHCIELIBYŚCIE, ŻEBY BYŁO WYJAŚNIONE W NASTĘPNYM ROZDZIALE? 
TAK SIĘ PYTAM, BO MOGĘ COŚ PRZYŚPIESZYĆ.
UFFF OD NASTĘPNEGO ROZDZIALIKU NIE BĘDĘ TAK PRZESUWAĆ CZASU!
NARESZCIE ALLE-KURWA-LUJA!!

OKEJ KONIEC USYPIAM JUŻ SDJIJFWEIFEHWIFWIFIWHFWUIF

DOBRANOC GĄSKI POZDRAWIAM MADŻONEZ/ @LOLOUNIA

TAK TAK OCZYWIŚCIE NIE SPRAWDZAŁAM BŁĘDÓW, BO JESTEM PLEMNIKIEM Z NIEDOROZWINIĘTYM MÓZGIEM I POPRAWIĘ TO JUTRO :)




20 komentarzy:

  1. Świetny a na końcu płakać mi się zachciało piękne oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Noooooooooo, przeczytałam i stwierdzenie, że to nie jest beznadziejne, to ciut za mało... Cholera, nie wiem, czemu ci się to tak nie podoba! Może jestem bezguściem, ale nie mam zarzutów i dla mnie jest to świetny rozdział.
    Wgl te perspektywy... Niegrzeczny Payne ruchał panienki, hyhyhy " było miło". I dlaczego Liam nie wyciera się po myciu? Żeby być bardziej seksownym, prawda? :D
    A Niall i staruszka... Kurde, staruszka go wyrobiła, łotafak? Wiedziałam, że tym starym chytrusom nie można ufać. XD
    I dlaczego Rue pije kawę, parząc sobie gębę? Hahaha, psycholka, ale co tam poparzenia, pfff.
    A z tą końcówką to też takie... No kucze, biednego, niegrzecznego Liasia sie czepia, a on tylko zniszczył bardziej niegrzecznego tatusia. xd Nie no, ale serio, przesadziłaaaaaaa! : O
    Reasumując rozdział zajebisty i aghhh, nooo. Chyba nie mam co dodać.
    Dziękuję, pozdrawiam i czekam na następny. ❤
    @Troloola

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słaby? Rozdział jest świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie rozdzial sie bardzo podoba czekam na kolejne rozdziały :) powiem szczerze ze wypowiedzienie Rue troche mnie zaskoczyło naprawde nie rozumiem dlaczego twierdzisz iż ten rozdział Ci nie wyszedl sadze ze masz wielki talent bo malo kto potrafi tak mnie zaciekawić:-) ROZDZIAŁ JEST NAPRAWDE SUPER=]

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest naprawdę świetny jak każdy : )) i ie wiem dlaczego mówisz o nim tak źle jest naprawdę świetny blondyneczko ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Slaby rozdzial, aha bo ci uwierze. Jest cudny. Nie wiem jakim sposobem ale NIE pogubilam sie. xD
    Czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ona nie może tego oddać !
    Musi to podrzeć !
    Teraz !
    I to już !
    Nie może go zawieść ...

    OdpowiedzUsuń
  8. JEZU... NIE! NIE! NIE! TO NIE MOŻE TAK BYĆ! :(
    ROBIĘ PROTEST!
    Niech ona do chuja pana się uspokoi... Nie wiem... wyjazd na jakieś wakacje może pomoże?
    A Liam niech zapierdala ją przeprosić...


    Znowu z Anonimka bo jestem na tyle leniwa że nie chce mi się logować ;p
    @Olciak2804

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięęęęęęęęekneeee <3 Boskieee <3 Cudowne <3
    Czekam na nexta z niecierpliwością. <3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale, że ona odejdzie z tej pracy?? Nie! Nie zgadzam się, ona ma tam zostac! A więc (tak wiem, wiem nie zaczyna się zdania od ''a więc'') tak na logike, jak ona stamtąd odejdzie to nie spotka już Liama.
    Oczywiście rozdział cudowny i nie wmawiaj nam, że jest inaczej.
    Powodzenia z pisaniem nn, no i życzę Ci duuuużo weny, jeszcze więcej czytelnikow, a za tym komentarzy! <3
    PS Od jakiegoś czasu jestem #Madżonators! lol hahah (wiem jestem dziwna, może tego nie widać po komentarzach, ale jestem baaaadzooo dziwna!)

    OdpowiedzUsuń
  11. O MÓJ BOŻE!
    Mam ciarki na plecach....
    Jak to koniec?
    Nie.
    Nie.
    Nie.
    Ona z tym nie skończy, prawda?
    Jezu ogromnie podoba mi się ten rozdział. Jest taki...pełen emocji...
    Jak ja bym chciała umieć tak pisać...
    Te rozdziały są takie długie i szczegółowe...
    Wszystko jest tak cudownie opisane...
    Normalnie nie wiem co mam tu napisać...
    Mam nadzieję, że rozdziałów będzie dużo bo uzależniłam się od tego ff.
    Bardzo, bardzo kocham Liam'a i Rue.
    Dalej przeżywam ten ich pocałunek...
    Także ten...
    Dużo wen życzę, żeby nowy rozdział pojawił się szybko.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest naprawde świetny, a ta końcówka :) super. Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Suuuper rozdzial Heheh :)
    Ale się porobiło heh dopiero 6 rozdzial a już się tyle dzieje :))
    Czekam na nexta :*
    Pozdrawiam
    @malpunia

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurwa świetny rozdział
    Co ty pitolisz (hehhe pitoli) przecież jest ekstra
    pozdrawiam
    @i_love_poteto_

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ty mówisz? xd Rozdział świetny, tyle się dzieje *,* Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  16. ROZDZIAL JEST SWIETNY. NWM CZEMU MOWISZ NA ODWROT. OPOEIADANIE JDBDHDJSNBD. DOPIERO TERAZ PRZECZYTALAM W WSZYSTKIE ROZDZIALY I SA TAKIE ZAJEBISTE CZEKAM NA NEXT X @needmy5idiots
    P.s moglabys mnie informowac na tt bylabym wdzieczna xoxo

    OdpowiedzUsuń
  17. ROZDZIAL JEST SWIETNY. NWM CZEMU MOWISZ NA ODWROT. OPOEIADANIE JDBDHDJSNBD. DOPIERO TERAZ PRZECZYTALAM W WSZYSTKIE ROZDZIALY I SA TAKIE ZAJEBISTE CZEKAM NA NEXT X @needmy5idiots
    P.s moglabys mnie informowac na tt bylabym wdzieczna xoxo

    OdpowiedzUsuń
  18. ROZDZIAL JEST SWIETNY. NWM CZEMU MOWISZ NA ODWROT. OPOEIADANIE JDBDHDJSNBD. DOPIERO TERAZ PRZECZYTALAM W WSZYSTKIE ROZDZIALY I SA TAKIE ZAJEBISTE CZEKAM NA NEXT X @needmy5idiots
    P.s moglabys mnie informowac na tt bylabym wdzieczna xoxo

    OdpowiedzUsuń
  19. KURWA KURWA KURWA IDEALNY ROZDZIAL
    PLUS TA ZLOSC RUE AWH, LUBIE TO :3
    CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAL KICIU XX
    ···niallver···

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu !
    Nie wiem co napisać ...
    Genialny rozdział ! <3
    Kocham to.
    Jezu.
    Ile emocji ...
    Aaa !
    <3

    OdpowiedzUsuń