niedziela, 9 marca 2014

Chapter 4



                    
                             

Urwany oddech ulatywał z moich ust, a odrętwiałe ciało podtrzymywało się ściany, by nie upaść. Suchość w gardle, nie pozwalała ulecieć choć jednemu słowu. Tylko oczy pozostawały przytomne, obserwując sytuacje, która miała chwilę temu miejsce. Brunet nerwowo przeczesywał roztargane włosy, oddalając się od mojej osoby.

- Ja-a... Ja.. - Dukał pod nosem.

Nie miałam okazji usłyszeć jeszcze tak niepewnego głosu chłopaka. Zazwyczaj jego ton przybierał zimny nastrój, w żaden sposób nie mogąc odczytać emocji, jakie chciał przekazać.
Kręcił głową coraz bardziej zbliżając się do drzwi. Zachowywał się jakby nie potrafił uwierzyć, w to co właśnie zrobił. Dłonie zaciśnięte w pięści oraz spięta sylwetka tym razem pokazywały stres.. Nie złość. To był stres. W końcu kamienna maska, którą do tej pory się okrywał uchyliła rąbek ludzkiej natury..
Otrząsnęłam się i puściłam ściany. Moje kończyny wydawały się tak sztywne, że każdy ruch przysparzał mi niewielkie trudności. Kto by pomyślał, iż tak może wpłynąć psychicznie jeden człowiek na drugiego, by jego stan fizyczny zawahał się.
Szłam w stronę chłopaka, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Jego tęczówki uciekały po całym pomieszczeniu, byleby unikać mojego zasięgu.

- Liam? Liam wszystko jest ok. - Starałam się go uspokoić, choć może bardziej siebie.

Nie ukrywałam, że tego najmniej się spodziewałam. Oczywiście okazałam się idiotką ślepo mydląc sobie oczy tym, iż ta prac nie jest ,aż taka niebezpieczna jak się wydawała.

- Nie. - Burknął Payne.

Trzymał się kurczowo klamki.
Zmarszczyłam czoło zdziwiona jego nienaturalnym zachowaniem. Zmniejszałam odległość między nami, na co jego mięśnie jeszcze bardziej napinały się pod materiałem pomarańczowego uniformu.

- Nie proszę.. - Niemal zawył, a ja onieśmielona stanęłam czekając.

- Nic się nie stało. - Mówiłam pewnie, chcąc go rozluźnić.

- Zrobiłem ci krzywdę. - Szeptał.

- Nic mi nie zrobiłeś. Poniosło cię to normalne. - Tłumaczyłam, ciągle patrząc pocieszająco w jego stronę.

- Nie..

- Liam jestem z tobą słyszysz? Nic mi nie zrobiłeś. Nie mam ci tego za złe.

- Ja-a ja nie chciałem Rue..

- Wiem, że nie chciałeś już w porządku. Chcesz to na dziś skończyć? - Spytałam delikatnie.

Zwątpienie wymalowało się na twarzy chłopaka. Widząc to doszłam do wniosku, iż to koniec dzisiejszej terapii, więc odwróciłam się na pięcie i schowałam papiery do biurka. Jednak nie usłyszałam zamykania drzwi, a gdy odwróciłam się ponownie zobaczyłam go siedzącego na poprzednim miejscu i wytrwale czekającego na dalszy bieg wydarzeń. Zaskoczona uśmiechnęłam się w jego stronę, nie ukrywając tego jak bardzo nie liczyłam na takie nastawienie. Wiedziałam, że czas się kończy, jednak postanowiłam zmienić trochę zasady gry.

- Poczekaj jeszcze chwilkę. - Rzuciłam w jego stronę szybko wychylając się z gabinetu.

Kiedy dostrzegłam jednego ze strażników oznajmiłam mu o przydłużeniu wizyty więźnia. Musiałam poświęcić mu swobodę i czas, w końcu to on chciał nareszcie się otworzyć, a moim zadaniem było zrobić wszystko by go wysłuchać. Gdy już wróciłam z powrotem usiadłam na fotelu i odetchnęłam z ulgą. To co miało nastąpić było chyba najgorszą częścią mojej kariery.
Dłuższe czekanie oraz odwlekanie tej rozmowy nie miało sensu. On męczył się dłuższym duszeniem tego w sobie. Ja cierpiałam widząc to jak się "truł" własnymi myślami. Cokolwiek zrobił nie był taki zły. Kogokolwiek nie zabił musiał mieć powód. Ustanowiłam w swojej głowię po kolei przebieg i rygor takich terapii. Rozsadowiłam się na siedzisku podkurczając nogi pod brodę, próbując jakoś rozluźnić całe zdenerwowanie.
Payne ślepo patrzył w okno, bawiąc się palcami.
Czekałam na to by pierwszy zaczął mówić. Z jednej strony może to się wydawać głupie, ale mi chodziło oto, aby sam zaczął swoją wypowiedź bez zbędnych moich wymuszeń.
Cisza panująca w pomieszczeniu tylko podnosiła napięcie. Jedynie zegar wystukiwał leniwie kolejne sekundy wyciągając tą chwilę w nieskończoność. Byłam przekonana, że teraz już się nie podda tak łatwo.
Minęło kilkanaście minut zanim wykrztusił pierwsze słowa.

- Z-zabiłem. Zabiłem tak po prostu. Przyszło z czasem. Planowałem to od paru lat, nie mogąc się doczekać, kiedy to zrobię. Zemścić się. Dać ból, który odbił piętno na wszystkich wokół tylko nie na nim..

Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że wstrzymałam oddech.

- Zasłużył. On zasłużył.

- Liam zemsta do niczego nie prowadzi uwierz. Zawsze jest inne rozwiązanie, tylko trzeba je znaleźć. Czasami warto wybaczyć, bo to jest właśnie wyzwanie. Łaska dla drugiej osoby jest dla niej tak samo bolesna jak i zranienie fizyczne wiesz? - Słuchał uważnie i tym razem panował nad sobą. - Może warto nad tym się głębiej zastanowić?

- Nie rozumiesz! - Krzyknął gwałtownie wstając, lecz zaraz z powrotem usiadł ciężko oddychając. Walczył.

- Chcę zrozumieć, pozwól mi to zrozumieć.

- To to był mój ojciec..

- Kto?

- Zabiłem go.

Przełknęłam głośno ślinę.
Zabił swojego ojca. Zabił swojego ojca. Jezu on zabił swojego ojca. Czy byłabym gotowa zabić własnego? Nie to nie możliwe..

- Masz mnie za jakiegoś potwora co?

- Nie. Ja chcę cię zrozumieć. - Trwałam dalej w tym samym.

Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Nie miałam nic przeciwko. Skoro miało mu to pomóc się rozładować..

- On. On był okropny...

- Mów Liam jest dobrze.. - Zachęcałam go.



Każdego dnia milion łez wydanych z twojego powodu.
Nie mówiłeś.
Nie pisałeś.
Nie dzwoniłeś.
Nie widziałeś.
Nie było cię.
Zapomniałeś?

Może po prostu uniknąłeś problemu, balastu.
Czy było ci lepiej?
Czemu nie pomogłeś?

Łatwiej zacząć od nowa prawda?
Łatwiej zostawić niepotrzebne ci rzeczy z tyłu.
Nie dając powodu by znienawidzić.
Opuszczając bez słowa.
Opuszczając jednocześnie wyrywając część serca.
Bo tak lepiej.

Mały chłopiec czekał każdego dnia na twój powrót.
Czekał na rodzicielski uścisk.
Czekał na Twoją twarz.
Czekał na Twój uśmiech.
Czekał by usłyszeć zwykłe "Kocham cię synku. Tak jestem z ciebie dumny."
Czekał na cokolwiek.
Czekał na Ciebie.

Czy był głupi?
Nie był wielki.
Dlaczego?
Bo wierzył w coś co było nierealne.

Właśnie. Wierzył.

Co pozostaje po wierzę, gdy wszystko się zapada.

Nic.

Mały chłopiec z wielkimi marzeniami.
Marzeniami tak prostymi, ale nie do wykonania.
Chciał miłości, uwagi.
A jedyną rzeczą jaką otrzymał był ból.

Minął rok.

Sześcioletni chłopczyk dzielnie wypatrywał sylwetki tatusia z okna swojego pokoiku.
Pełen wigoru. Nadziei na lepsze jutro. Machał przechodnim pokazując rząd białych ząbków.
Taki szczęśliwy..


Dziesięcioletni chłopiec ze smutkiem patrzy na fotografię dziecka i taty. Urania łzę, a ona leniwie spływa po już zakurzonym zdjęciu. Zmęczony życiem. Choć młody ,nie ma już na nic ochoty.
 Pyta "Gdzie jesteś". Lecz nikt nie odpowiada. Podchodzi do okna, ale znowu nikt nie przychodzi..


Czternastoletni chłopak z nienawiścią spogląda na stary zniszczony latawiec. Wspomnienia wracają..
 Wstaję i chwyta przedmiot wyrzucając go przez okno. Rzuca się na łóżko i krzyczy "Nienawidzę cię!". Skurczony leży starając się zapomnieć. Ale czym bardziej się stara wymazać to z pamięci, tym bardziej cierpi.

Czym zawinił?

- .... Zostawił nas. Bez powodu. - Uciął.

- Liam.. Powiedz całą prawdę.. - Naciskałam. To był moment w którym musiałam mu pomóc.

Oparł się o szafkę.

- Pojawił się on. Mój ojczym. Matka przyprowadziła go z dnia na dzień. Kazała się przystosować do nowego "tatusia" - Prychnął z wyraźnym bólem. - W ogóle jej nie było. Na całe dnie i noce zostawiała mnie i siostrę z tym pierdolonym potworem. - Uderzył w ścianę jednocześnie wydając z siebie zduszony krzyk.

Domyślałam się, że ta historia nie dotyczy biednego zranionego chłopca bez krzty czułości. Co również wydawało się okropne. Jednakże to miało głębszy sens..
Podniosłam się i stanęłam za chłopakiem, który stał twarzą do ściany. Położyłam nie pewnie dłoń na jego plecach delikatnie je masując. Sama nie wiedziałam czemu w tedy obrałam taki sposób jego ujarzmienia, a nie inny.
Drgnął pod moim dotykiem.

- Co on zrobił? - Brnęłam, jeżdżąc dalej wzdłuż jego kręgosłupa.

- Nie proszę..

- Dasz radę. Jestem tu.

Stanął twarzą w twarz ze mną, w tedy dopiero zobaczyłam, że jego oczy wypełnione są.. łzami? Sama byłam zdumiona..

- To potwór.. - Dyszał. Zaczął się trząść. - Potwór Rue.

Przed oczami przemknęły mi obrazy małego niewinnego chłopca cierpiącego przez złych ludzi. Płaczącego w kącie i proszącego o pomoc. A jedyne co dostawał to kolejne powody do smutku.
Tak bardzo chciałam go przytulić. Nie mogłam. Żadnych gestów w pracy psychologa.. Zawiązywanie głębszych więzi było wręcz zakazane. 

- Czy on ci zrobił krzywdę? Czy on zrobił wam krzywdę?

Momentalnie się odsunął tym samym strącając moją dłoń znajdującą się na nim i podszedł do okna.

Milczenie..

- Li..

- Tak. - Ledwo słyszalnie wypowiedział to słowo, którego tak strasznie się obawiałam. - On.. On.. Ja nie chciałem. Ale..

- Nie musisz. - Przerwałam mu.

- On ją dotykał. Moją Ruth. Chciałem ją bronić. Byłem małym nieznaczącym nic gówniarzem. Krzyczała. Tak strasznie krzyczała. Nikt nie słyszał. Bałem się czegokolwiek powiedzieć matce. I tak nie wierzyła w nic co naruszyło w jakiś negatywny sposób JEGO. Zawsze zamykał mnie w tedy w łazience albo czekał jak zasnę. Wszystko słyszałem..  - Uderzył pięścią o płaszczyznę. - Gdyby ojciec nie odszedł uratowałby ją uratowałby.. mnie. - Po jego policzku spłynęła samotna łza, pozostawiając po sobie mokrą smugę.

Ja sama przygryzałam wargę, by nie rozryczeć się jak dziecko w jego obecności. Nie tego się spodziewałam. To nie była cała historia.. To nawet nie była jej część..
Ból w klatce piersiowej nasilił się, gdy kolejne niekontrolowane słone kropelki uwolniły się z jego oczu. Nie powstrzymywał ich..

- Ona też nic nie widziała... Zostaliśmy sami. Zostałem sam. Ruth nie wytrzymała..


- Ruth?! Ruth gdzie jesteś? Wróciłem! - Krzyczał z holu chłopiec z piłką w ręce.

Przejrzał każdy kąt, jednak jej nigdzie nie było.

- Ruth to nie jest śmieszne!

Zawsze przychodziła, by się przywitać.
Wszedł cichutko po schodach, jednak dwa ostatnie nieprzyjemne skrzypnęły drażniąc jego uszy. Westchnął zmarnowany i w duchu modlił się, oto by ojczyma nie było w domu. Ku jego szczęściu nie było go. Jednak nieobecność siostry wzbudzała w nim niepokój.

- Musisz mi to robić? Nie możesz po prostu wyjść?

Zirytowany doszedł do jej pokoju i pewnie chwycił za klamkę otwierając drzwi na oścież.
To co zobaczył było tak wielkim wstrząsem, iż przez długi czas stał w miejscu nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa. Drgnął i pędem rzucił się do łóżka, na którym leżało blade ciałko jego siostry. Sine podkrążone oczy, które miały się już nie otworzyć.. W ręku puste pudełko tabletek nasennych.

- Ruth nie!! - Trząsł ciałem.

Szlochał przytulając ciało siostry. Sprawdzał tętno. Brak.

- Proszę obudź się.. - Szeptał w jej blond włosy. - Nie zostawiaj mnie samego.. Nie chcę być sam.

Nie słyszała. Spała. Na zawsze.



Ocierałam dłońmi kolejny potok łez spływających po twarzy. Im bardziej poznawałam jego przeszłość tym bardziej chciałam cofnąć czas i uratować go przed tym gównem, które przeżył. 
Chłopak ocierał już opuchnięte oczy dalej kontynuując..

- Lekarze mówili, że jej serce przestało bić godzinę przed moim przyjściem. Spóźniłem się. To moja wina.. - Jego głos był coraz słabszy, a moje serce niemal krajało się na jego widok. 

- To nie ty tu zawiniłeś. - Wsparłam go. 

- Moja. Tamtego dnia zostałem dłużej na treningu. Gdybym wrócił wcześniej powstrzymałbym ją. 

- Nie byłeś nawet powodem. 

Pociągnęłam mało atrakcyjnie nosem i wytarłam mokre policzki. 

- Ile miałeś w tedy lat? - Spytałam nieśmiało.

- Trzynaście.. - Wziął głębszy wdech - Dużo się zmieniło po śmierci Ruth. - Uciął.

Doszłam do wniosku, że to już przeszłość, której dzisiaj nie poruszymy, ale może to i lepiej..

- Jakiś rok temu odnalazłem ojca. Zebrałem parę informacji. Przechadzałem się koło jego willi. Najgorsze było to, że on ustatkował się. Żył w luksusie, kiedy my żyliśmy z dnia na dzień codziennie witając kolegę komornika u drzwi. On się bawił wspaniale, kiedy u nas działo się najgorsze. Pierdolony egoista. - Warknął - Ciosem ostatecznym było to, gdy dowiedziałem się że założył rodzinne. Przecież już ją miał. Miał żonę, córkę i syna rok młodszego ode mnie rozumiesz?

Miał romans.. 

- Wspaniały tatuś. - Zaśmiał się bardziej na skraju płaczu niż śmiechu. - Tego dnia wiedziałem czego tak na prawdę chcę. Zemsty. Chwyciłem pierwszy lepszy nóż. Zakradłem się pod dom. Czekałem jak wróci z nocnej zmiany. Potem wszystko szło jak po maśle..


- Cześć tatusiu - Zawołał rozwścieczony brunet podchodząc bliżej postawnego mężczyzny. 

- Liam to ty? - Zapytał z nadzieją. 

- Wow może przejdźmy od razu do sceny, kiedy to cię przytulam i mówię jak cię strasznie kocham co? 

Ojciec zmierzył chłopaka podejrzanym wzrokiem. Ledwo poznał rysy syna pod tym ciemnym kapturem, nie licząc ciemności jakie panowały o tak późnej porze. 

- Tęskniłem. 

- Ty tęskniłeś?! - Wrzasnął

- Nie widziałem cię tyle czasu synku.

- Synku? Czy ty siebie słyszysz?! Nie było cię przez tyle lat nawet nie próbowałeś się z nami skontaktować! - Coraz bliżej...

- Uspokój się nie marnujmy tej chwili. Co u Ruth? 

Chłopak zamachnął się, uderzając ojca pięścią w brzuch. Rodziciel zatoczył się uderzając o maskę samochodu.

- Nie żyję od siedmiu lat! Szczęśliwy?! - Wymierzył kolejny cios. 

- Przestań chłopcze co ty robisz? Bredzisz! 

- Gdzie byłeś?! Potrzebowaliśmy cię! - Wyjął ostre narzędzie wbijając w osobę znaczącą kiedyś więcej niż reszta świata. On był jego światem..


- Wiesz co powiedział mi przed śmiercią? Że mnie kocha, przeprasza i wie że zawinił, ale zawiódł się na mnie. - Zaszlochał.

Sztylet prosto w serce..

- Liam.. Przykro mi. - Odezwałam się cicho, znajdując się obok niego delikatnie gładząc jego łopatki. 

- Czemu ci przykro zniszczyłem sobie całe życie. Zniszczyłem je innym i kto wie komu jeszcze zniszczę. Nie zasługuję by żyć.

- Nie mów tak! - Chwyciłam podbródek Payn'a, w celu spojrzenia mu w oczy. - Jesteś wspaniały to inni zniszczyli ci życie rozumiesz? 

- Nie znasz mnie. - Znowu mnie odtrącił. 

- Czekam.

- Chcesz zrozumieć mordercę? Wiesz że to niedorzeczne?  

- To jestem, więc niedorzeczna bo zrozumiem. 

- Jesteś uparta i głupia! - Wyrzucił zirytowany ręce w powietrze. 

- Możliwe. 

- Nie chciałem. 

- Masz rację czemu zaprzeczasz? - Odwróciłam się niewzruszona i sięgnęłam po stos papierów, żeby ogarnąć choć ich część. Nagle poczułam ciepły oddech na karku.

- Pomóż mi.. - Szepnął w prost do mojego ucha. Kładąc dłonie na biodrach, przekręcając.

Jego tęczówki niemal błagały. W ich głębi zapalały się iskierki. 


Czułam jak nieznane ciepło rozlewa się w moim brzuchu, nadając nieznanej dotąd energii. Jego dłonie tak idealnie pasowały ciała.. Jak głupio to brzmiało? Wyczekiwał odpowiedzi, a ja nie potrafiłam ułożyć poprawnych słów w całość, bo moją uwagę przykuwały ręce podtrzymujące w tamtej chwili moje biodra. Plus głębokie czekoladowe oczy, które grzechem byłoby uznać za fałszywe, a co dopiero częścią więźnia jednego z aresztów.. Kim on był? Zmienny jak tutejsza pogoda? To zbyt delikatne określenie. Skrajność w której trwał była tak głęboka, że i ja sama nie mogłam się w niej odnaleźć. Z rozpaczy smutku i niemal depresyjnej postawy do pewnego siebie, niepohamowanego​ chłopaka.  

Śledziłam lekko zaczerwienione oczy pacjenta, nie mogąc nacieszyć się obecnością ich aż tak blisko mnie.. Czy ja bredziłam? Może. Jednak ten stan mógł odwiedzać mnie częściej. Poddawałam się mu całkowicie, bo sprawiał że życie nabierało nowej barwy tęczy.      
Jego palce przyjechały po moim policzku. 

- Pomożesz? - Spytał cicho.

- Pomogę.         

Twarz chłopaka nachylała się niemal stykając już z moją... 
Moment... 
Tylko moment...

Głośny dźwięk dzwonka rozległ po całym budynku, zakłócając jakakolwiek miła atmosferę jaka miała miejsce. Tak właściwie to co w ogóle miało? Liam speszony oddalił się patrząc na otwierające drzwi. Głowa strażnika wychyliła się zza nich, a ja chyba nigdy nie zapragnęłam tak bardzo kogoś wykastrować. Ale czemu? Nie wiem.      

- Czas - oznajmił pracownik i chwycił za ramię Payn'a.

- Do widzenia Rue - Uśmiechnął się delikatnie

- Pa Liam - Pomachałam zanim znikli za powłoką.

Co to było? W sensie ten dzień. Liam. Wspomnienia. To chyba za dużo nawet jak na psychologa..  
Miałam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej..

                                                               #Liam

Krople deszczu wystukiwały o dach uspokajając moje roztargane nerwy. Nie pomagały. Chciałem żyć inaczej. Zawsze chciałem. Bez zbędnych potyczek i tych wszystkich problemów. Jakoś do tej pory trzymałem się w pionie. Ostatnio nie miałem siły. Wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą. Sam nie wiedziałem czy to gorzej czy może wręcz odwrotnie. Po rozmowie z Rue poczułem się... Inaczej. Mogąc podzielić się własnym smutkiem jest lepiej, ale nie byłem pewny czy chciałbym ją smucić. Nie kontrolowałem się, mogłem jej coś zrobić. To cholernie złe, bo nad tym tak trudno panować.    

Czułem się, jakby ktoś przywiązał mi do gardła sznur, a jedyną ulgą na szyi było ciągnięcie za linę tym samym mając mniej powietrza. Ciężar, którego chcesz się za wszelką cenę pozbyć.. Choćby na chwilę.  

To co że się uśmiechasz skoro od środka obumierasz? To co że masz powody do szczęścia skoro nie potrafisz się nimi cieszyć? Co jeśli ich nie ma? 
Usiadłem na twardym łóżku, które od sześciu miesięcy sprawia, iż mój kręgosłup błaga o litość każdego ranka. Było cicho. Ciemno. Było już dobrze po północy nawet strażnicy zrobili sobie przerwę. Czy lubiłem to miejsce? Nie miałem na to pytanie odpowiedzi. Przyzwyczaiłem się. Tu czy poza tym więzieniem moje życie było i tak do dupy.         

Mój wzrok utkwił w wystającej śrubie łóżka. Błyszczała w świetle księżyca, które ledwo wypadało przez maleńkie okno za kratami. Przykucnąłem na ziemi zbliżając nadgarstek do śrubki. 
Może przez ból fizyczny choć raz pozbył się tego psychicznego? Kto powiedział że to zakazane czy dla mięczaków? 

Tylko raz...  

Skóra zderzyła się z ostrzem. Tarłem o nie, a ona coraz bardziej piekła dając jednocześnie mi dotąd nieznaną ulgę. Kropelki krwi leniwie spadały na podłogę rozmazując się w każdą stronę.

Tylko raz...

Za to że zabiłeś... Uderzyłeś, pokazałeś słabość, uroniłeś łzę, choć obiecałeś że tego nie zrobisz, za to że jesteś - Mówił głos w głowie.       

Nigdy...


                            "Kropla krwi, jedna łza jako lekarstwo i moc na nowy dzień"       






HEJ HEJ ZNOWU MNIE GONIĄ GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!
PEWNIE MACIE NIEDOSYT O TĄ PERSPEKTYWĘ LIAMA, ALE TO TYLKO WSTĘP,WIĘC SPOKOJNIE CÓŻ NIE WIEM CO NAPISAĆ HYHY.


WIEM, ŻE HISTORIA NADAL NIE ZOSTAŁA WYJAŚNIONA, ALE LIAM BĘDZIE ODTWARZAŁ CAŁĄ HISTORIĘ STOPNIOWO :) 

OKEJ MUSZĘ LECIEĆ NA ROMANS Z HISTORIĄ ;______________________;
NIECH MAJONEZ MA MNIE W OPIECE!!
CÓŻ CZEKAM NA WASZE PYTANIA BO ZAKŁADKA JEST, ALE NIKT NIE PYTA :/

PAMIĘTAJCIE O KOMENTOWANIU!! BO TO NAJWAŻNIEJSZE :) 
MAM DUŻO WENY WIĘC JAK ZNAJDĘ CZAS TO MOŻE DODAM WCZEŚNIEJ NIE OBIECUJE!! ALE MOŻE COŚ TAM WYSKROBIĘ!! 
DZIELCIE SIĘ OPINIAMI ITD :) 
ZAWIJAM KIECĘ I LECĘ JEŚLI MACIE JAKIŚ POMYSŁ CO DO BLOGA TO ŚMIAŁO PODSŁYŁAJCIE MI POMYSŁY!! 

OK SERIO LECĘ PAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA KOCHAM WAS I DZIĘKUJE ZA TE KOMENTARZE! <3 

POZDRAWIAM MADŻONEZ!! XX 

(ZNOWU NIE ZDĄŻYŁAM BŁĘDÓW SPRAWDZIĆ >.<)

12 komentarzy:

  1. Marlenka ^_^9 marca 2014 21:54

    boże jaki piękny no czekałam na niego i wreście jest czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZUS ŚWIĘTY, NIE CZEKAŁAM ZBYT DŁUGO, ALE I TAK TO BYŁO KILKA DNI MĘCZARNI:((
    A CO DO ROZDZIAŁU TO CUDOWNY AWWW.
    CZEKAM NA KOLEJNY I WGL JAK NAJWIĘCEJ WENY ŻYCZĘ X
    @niallver

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ten rozdział o wiele dłużej niż powinnam ALE MAM WYTŁUMACZENIE. Obraz mi się zamazywał, bo przez cały czas miałam w oczach łzy. To było piękne C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog jest zajebisty ,a ta historia strasznie mnie wciąga niemogę doczekać się następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, no, czemu same jakieś smutasy, ja tu mam doła, a to wszystko jeszcze ablzhablshsbalgsndudhs brak słów.
    Nie no, chętnie bym się wysiliła i napisała coś takiego fajnego i długiego, żeby ci było miło, ale chuj, no mam pustkę w głowie dzisiaj...
    No tak ogólnie no to mogę napisać, że rozdział jest na prawdę ciekawy... Prawie się pocałowali. : O Noo, jak dla mnie zbyt smutny, ale jak mogę mieć pretensje, skoro jest tak dobrze napisany, no nijak, no nie mogę...
    Także noo... Dziękuję, że dodałaś coś tak pięknego. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i... Pozdrawiam.
    #TrueMadżonator ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie smutne ale rozdział świetny <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  7. wie to opowiadanie jest tak genialne <3 czekam na następny. !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Eeeeeej, na seriooo? Musiałaś w takim momencie?! Ugh, chce więcej, więcej, więcej!
    No dobrze... rozdział jest zajekurwabisty eeee... nie wiem co dalej napisać xD zatkało mnie.
    Czekam na następny ♡
    @Nightmares_xxox

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu naprawdę cudowny rozdział *.* zresztą każdy który piszesz jest genialny moim zdaniem i nie wiem co mogę jeszcze napisać. Perspektywa Liama zajebista także mam nadzieję że bedzie jej dużo więcej w następnym
    rozdziale ^^
    Czekam na następny i życzę weny xx
    @paulaaa1997

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział :** ha nie bede cie tu tak wychwalać :) czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń
  11. O.M.G
    Ten rozdział jest taki dkfnnwkfjs *-*
    ONI SIĘ PRAWIE POCAŁOWALI!
    Jprdl emocje biorą góre!
    Dobra, ogar.
    *Red, idź spać, jutro masz 3 kartkówki i sprawdzian.*
    Po raz pierwszy posłucham mojego rozumu(jeśli on jeszcze egzystuje, chociaż wątpie, po tych wszystkich fanficach, przypałach i dzikich wypadach z przyjaciółmi) i pójdę spać.
    Kocham was ;*
    Bye bye xx
    Red♡

    OdpowiedzUsuń