niedziela, 1 czerwca 2014

Chapter 12









+ DŁUGI RODZIAŁ!!!! PRZECZYTAJ NOTKĘ KONIECZNIE!
LOFFKI KISSKI HUGAŁKI I W MORDĘ PIERDOJAŁKI AH I OH. NO CZYTAJ CZYTAJ <3


                                          #Rue



Mój oddech przyśpieszył gwałtownie. Starałam się jakkolwiek zachować zimną krew, w końcu to ja miałam tu rozdawać karty. To ja miałam dać mu w kość. Nie myślałam, że może mnie postawić w takiej sytuacji.
Idiotka.
Serce przechodziło od lewego płuca, do prawego, zabierając ostatek powietrza. Uporczywie łamałam się pod jego ciężarem.
Jego uścisk na moim nadgarstku zwężał się, powodując u mnie gęsią skórkę. Palce natrętnie wbijały się, w skórę, sprawiając że pozostawały czerwone ślady. Przygryzłam wargę, wypuszczając powietrze nosem. Mężczyzna z obojętnym wyrazem patrzył na mnie wyczekująco, jednak nie zdawał się ani trochę zły, był tylko podirytowany o czym świadczyły zmarszczki na jego czole. Zapach drogich perfum opanował całkowicie moje zmysły, przez co czułam się zduszona, a pomieszczenie zdawało się być coraz mniejsze.
Zerknęłam przez okno na postawnego faceta, stojącego przy moim samochodzie.
Cholera.

- Nawet o tym nie myśl - Warknął nad wyraz spokojnie, przewidując zamiary możliwej ucieczki, które kłębiły się mi, w głowie

Przełknęłam ślinę, uwalniając przełyk od narastającej guli.
Weź się w garść.
Czas działać.

- Odezwiesz się czy mam cię zmusić do gadania? - Przewrócił oczami.

Wyprostowałam na krześle, układając torebkę na kolanach.

- Niall Horan - Rzuciłam tym razem pewniej.

Przez jego twarz przemknęła fala zdumnienia, jednakże szybko jej się pozbył, ponownie wracając do zniesmaczenia.

- Nie wiem o kim mówisz - Westchnął, puszczając mnie.

Nareszcie.
Pomasowałam obolały nadgarstek, nie spuszczając wzroku z biznesmena.

- Och doprawdy? - Podniosłam brew

- Chyba mnie z kimś pomyliłaś kochana.

- Jak się miewa pańska matka? - Uśmiechnęłam się sztucznie

Zacisnął dłonie w pięści, układając usta w linie.
Czyżbym natknęła się na słaby punkt? Ops?

- Moja matka nie żyję panno Lewis - Formalnie oznajmił, poprawiając koszulę.

- Niall mówił, że była na prawdę wspaniała kobietą. Traktowała go jak własnego syna, który wolał ją zostawić, mimo tego że niejednokrotnie ratowała mu dupę - Wymsknęło mi się niezbyt taktownie, co spotkało się z jego gwałtownym wstaniem.

Krzesło upadło na posadzkę, wyłożoną płytkami w kolorze beżu. Huk rozniósł się po całej kawiarni, pewnie gdyby ktoś tu jeszcze był zapewne zwróciło by to jego uwagę. Ale tu było pusto. Gdzie do cholery personel?
Zerknęłam  na miejsce, za ladą, lecz tam również panowała pustka. Za co oni im płacą ?
Wróciłam do rozwścieczonej twarzy mojego towarzysza. Nie podobało mi się to.

- Horan cię przysłał prawda? - Syknął, cisnąc we mnie piorunami - Mam nadzieję, że dobrze miewa się w więzieniu. Był taki naiwny - Zaśmiał się

Miałam tak wielką ochotę wymazać ten jego uśmieszek.

- Troska, a naiwność to dwie różne sprawy panie Connors - Zaakcentowałam

- I co chcesz go niby uratować? - Nachylił się przez stolik, będąc tuż na przeciw mnie.

Jego oczy złośliwie wpatrywały się we mnie, pragnąc usłyszeć tylko to jedno słowo.

- Nie tylko - Założyłam ręce na piersiach.

- Cóż jeszcze pani psycholog? - Zaszedł mnie od tyłu krzesła.

Czułam jego oddech na mojej głowie i to wcale nie było to przyjemne uczucie, kiedy to Liam stał za mną. To było przerażające.
Pragnęłam by był to Payne.

- Zniszczę cię - Obróciłam się, tak że patrzyłam na niego z dołu.

Nastała długa cisza, nim zabrał głos.

- Jak niby zamierzasz to zrobić? - Mówił szeptem - Nie masz dowodów. Nic na mnie nie masz kochanie, nawet jak byś do usranej śmierci szukała jakichkolwiek nie znajdziesz. Wszystko zniszczyłem. A jej nie wsksześisz. - Brzmiał na tak pewnego siebie, że sama przez chwilę zdawałam sobie, z tego iż stoję pod ścianą.

Podniosłam się z krzesła, mijając go.

- Ja nie skończyłem - Upomniał

- A ja owszem do widzenia - Wyszłam pewnie, kierując się do samochodu, przy którym nadal stał ten dryblas.

Zerknął tylko na kogoś zza moich pleców i przepuścił, wciąż pilenie obserwując moje ruchy.
Wsiadłam do pojazdu pewnie ruszając, z piskiem opon wyjeżdżając na drogę. Mogłam sobie dać rękę uciąć, iż nadal patrzy w którą stronę się kieruję.

To znowu było zbyt łatwe.
Jedną ręka sięgnęłam do kopertówki i wyjęłam odtwarzacz nagrywający. Zatrzymałam nagrywanie i schowałam pod siedzenie. Nie zamierzałam iść bez zabezpieczeń, na to spotkanie.
To byłoby idiotyczne, bo i tak bym nic nie zdobyła. W tedy miałam chociaż to nagranie, które i tak nie jest tym czym powinno być, jednakże daję do myślenia i jak najbardziej mogło się okazać dowodem.  Nie byłam gotowa, dalej tam zostać. Zbyt bardzo przytłaczała mnie obecność samej, z tym człowiekiem.
Obcasy natrętnie wbijały mi się w pięty, a jedyną rzeczą jakiej pragnęłam była kąpiel i zrzucenie tej części garderoby jak najszybciej. Buty to najlepsi przyjaciele kobiet? Cóż moje relacje z nimi, miały niezbyt przyjazną więź.

Czułam, jak supeł skręca się, w moim brzuchu. Coś było nie tak.
Czemu dał mi odejść?
Czemu tak, po prostu dał mi odejść?
To się nie trzymało kupy. Ten koleś nie należał do łatwowiernych. Miał za dużo kasy i wtyków, by tak po prostu wpaść.

Warkot silnika doprowadzał mnie już do szału. Przez jego hałasy, nawet radio wydawało się grać cicho, choć tak na prawdę było podkręcone, do maximum. Głos Lany Del Rey całkowicie zlewał się, z trzaskami spod maski auta.  
Mówiłam ojcu, żeby wziął go na przegląd, ale przecież po co. Może szczęście mi dopisze i nie rozbiję się na pierwszym lepszym drzewie.  
Nawet nie zauważyłam kiedy wyjechałam z Birmingham.  Poruszałam się opustoszałam drogą, co chwilę nerwowo spoglądając w boczne lusterka. Nie wiem czy chciałam, aby na pewno, w nie patrzeć i zobaczyć coś, co mogło mnie zaniepokoić jeszcze bardziej, jednak kiedy widziałam pustą przestrzeń, czułam się odrobinę lepiej.
Zaczęło robić się coraz ciemniej, nigdy nie lubiłam jeździć po zmroku. Wszystko wydawało się, w tedy bardziej ponure i o wiele straszniejsze. Światło słoneczne, zwykle trzyma cię przy zdrowych zmysłach, ale gdy w końcu znika opuszcza cię pewność siebie i stajesz się bezbronnym dzieckiem.

Zmieniłam bieg, dalej przemierzając jezdnie. Pozostało mi jeszcze kilka kilometrów, do upragnionego jak nigdy dotąd domu.
Ostre reflektory, co raz odbijały się o moją tylną szybę, rażąc swoim blaskiem i nie pozwalając skupić na drodze. Światło zbliżało się, a nim zdołałam się zorientować kierowca drugiego samochodu siedział mi na ogonie. Przyśpieszyłam ciężko opadając stopą na pedał gazu. Natręt wyminął mnie, zwalniając, tym samym zmuszając mnie do przystopowania. 
Czarny van nagle zahamował, w poprzek drogi nie dając mi drogi ucieczki. Odbiłam się o kierownicę, próbując zatrzymać auto nim doprowadzę do stłuczki. Skołowana złapałam za telefon, próbując dodzwonić się do kogokolwiek, jednak nim zdołałam wejść na stronę kontaktów moje drzwi otworzyły się zamaszyście, przez co przez chwilę się zastanawiałam czy nie zostały wyrwane.

- Dobry wieczór panno Lewis - O nie. - Miło się znowu z panią zobaczyć. - Wychylił się zza swojego ochroniarza, jak przypuszczałam - Mam pomóc wyjść ?

Nie odpinając pasów, wciąż siedziałam na siedzeniu.

- Nigdzie nie idę - Prychnęłam


- Bardzo niemądre posunięcie. Frank? Pomóż Rue opuścić jej puszkę. - Nakazał

Pracownik pozbył się pasów bezpieczeństwa i wyrwał mi telefon z rąk, rzucił go na podłogę. Chwycił mnie w ramionach, zaraz po tym wyciągając i napierając na blachę.
Przygryzłam wnętrze policzka, czując powoli metaliczny smak w ustach. Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, drgające mięśnie stawały się coraz bardziej uciążliwe. Oboje widocznie nade mną górowali. Pieprzony wzrost.

- A teraz grzecznie mów, gdzie masz podsłuch.

- N-Nie mam - O boże czy ja się zająknęłam.

Wymienili się spojrzeniami.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że uwięzłam w jakimś lesie. Cholera.

- Przeszukaj ją - Rozkazał starszy mężczyzna.

Co?

Brunet złapał mnie w tali, przejeżdżając wzdłuż brzucha i pleców.

- Puszczaj! - Krzyknęłam, szarpiąc się w jego objęciach.

- Nie tak szybko - Zamruczał tuż przy moim uchu.

Zaczął macać mnie po piersiach.
Dość.
Zamachnęłam się i wymierzyłam mu cios, nos. Stęknął, łapiąc się za obolałe miejsce. Moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Objęłam się ramionami przerażona.

- Nie ładnie, nie ładnie - Pokiwał głową szef.

Z samochodu wyszedł kolejny facet. Siedział wewnątrz kawiarni podczas naszego spotkania.
Frank przychylony do przodu, starał się opanować krwotok, który wywołałam. Zrobiło mi się momentalnie niedobrze, widząc krew spływającą po palcach nieznajomego.

Connors przejechał palcem po moim policzku, z wyższością przypierając do powłoki.

- I co ja mam z tobą zrobić? - Zacmokał - Znajdźcie ten pierdolony podsłuch! - Wrzasnął w stronę pracowników.

Zadrżałam, kiedy blondyn o zielonych oczach zbliżył się do nas ze sznurem.

- Myślałem że stać cię na coś lepszego - Mrugnął do mnie milioner, odbierając linę od zielonookiego.  

- Zostawcie mnie - Stawiłam się.

Nie zwracając uwagi na moje słowa, obrócił mnie gwałtownie, zabierając ręce do tyłu następnie je zawiązując. Tworzywo wbijało się boleśnie, w skórę na co jęknęłam żałośnie.

- Teraz sprawdzę czy jesteś taka święta za jaką się uważasz

Palcem wskazującym zatoczył kręg na moim biodrze, musnął udo, a zaraz potem wsunął dłoń pod sukienkę.
Nie. Nie. Nie.

- Przestań! - Kręciłam sfrustrowana głową.

Ścisnął pośladek, wywołując z moich ust pisk. Nie chciałam tego. Nie chciałam.

- Uznajmy to jako terapię psychologiczną hmm? - Wsadził palce pod moją bieliznę. Poczułam się nieswojo i obco. Szamotałam się, marząc tylko o tym by uciec jak najdalej. Przejechał kciukiem, po mojej kobiecości. Zesztywniałam od razu. - Gdzie. To. Jest. ?

- J-Ja nic nie mam - Bełkotałam poddana na jego łaskę.

Wbił palec we mnie. Oczy zaszły mi łzami. Nie nie będę płakać. Nie!

- Na pewno? - Poruszył się we mnie, drażniąc moją łechtaczkę.

Pieprzony zbok.

- Mówię prawdę. Błagam zostaw mnie. - Prosiłam piskliwym głosem.  

Kolana uginały mi się z bezsilności, prawdę mówiąc gdyby nie ten dupek i samochód upadłabym. Poruszałam skrępowanymi kończynami, usilnie chcąc pozbyć się ograniczającego przedmiotu. Przed oczyma pojawiły mi się obrazy skutych więźniów, wciąż obezwładnianych, przez strażników. Byłam więźniem?
Jego dłoń wciąż błądziła, po moim ciele ślepo ocierając się od najwrażliwsze miejsca. Zacisnęłam mocno oczy, nie mogąc wytrzymać sytuacji, które mi niosło ich otwarcie. Odwracałam swoje skupienie na rzeczach kompletnie nie dotyczących aktualnych wydarzeń. Liam. Liam gdyby tu był.
Nagle poczułam chłodny wiaterek, otulający szorstko moje ramiona oraz nogi. Bliskości drugiego ciała już nie było, co dało mi do zrozumienia, iż skończył.

- Jesteś czysta - Zaśmiał się wycierając palce o spodnie.

O boże przecież to..

- Jest pani taka mokra panno Lewis. Taka.. - Z wyższością wygłaszał na tyle głośno, by jego ochroniarze mogli to usłyszeć.

- Chcę już odjechać - Rzekłam twardo, choć w środku zdawałam się płakać.

Odwróciłam się, krzywo stając do niego przodem.

- Szefie! - Zawołał Frank

O nie proszę.

- Nic tu nie ma! - Dokończył

Mentalnie odetchnęłam z ulgi, jednakże na zewnątrz wciąż tkwiłam niepewnie, czekając na kolejne ruchy. Czy oni chcą mnie gdzieś zabrać? Co zrobią? To byłoby bezsensu gdyby mnie wzięli. Zauważyliby moją nieobecność. Prawda? 

Spojrzeli po sobie znacząco. Siwowłosy mężczyzna szarpnął mnie za włosy, bez problemu sprawiając że wpadłam na jego tors. Czułam się wyjątkowo mała i chuda, napotykając nad sobą parę oczu faceta. Ignorowałam jego dotyk na moim karku, gdzie zakręcał na palcu kosmyk moich włosów, ciągnąc nieprzyjemnie za cebulki włosów. Głos w mojej głowie kazał uciekać, ale wiedziałam że to tylko pogorszyłoby nieodwołalnie plany względem mnie. Czasami odczuwałam, iż całe te studia zrobiły ze mnie bezbronną fizycznie kobietę.
 Tu walczyło się psychicznie, jednak nikt nie nauczy cię na studniach, jak zachować się w czasie takiej jak ta. Jesteś sam. Walczysz z własnym umysłem i to ty wybierasz właściwy tor. Jesteś krok do przodu, jednocześnie będąc opóźnionym, bo nie jesteś Bogiem.

- Masz być cicho rozumiesz? - Słyszę tuż przy uchu i kiwam niepewnie. - Jeżeli ktokolwiek się dowie załatwimy tą sprawę inaczej, a twój Irlandczyk nie wyjdzie z paki przez najbliższe dwadzieścia lat. Rozumiesz? - Dodaję, a ja ponownie przytakuje - Jak będziesz grzeczna, może i zostawię cię w spokoju. - Dreszcz przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa.

Odsunął się powoli, zdzierając nożykiem sznury.
Skąd go wziął?
Fala wolności rozpływa się po moich dłoniach, do tej pory pozbawionych dopływowi krwi. Ostatni raz uniosłam głowę, by spojrzeć na mojego "oprawcę", po czym uderzył mnie otwartą dłonią w policzek. Zacisnęłam mocno zęby i starałam się nie upaść. Chciałam wytrzymać upokorzenie jakie mi niósł, lecz to nie było takie łatwe, gdy ból rozchodził się po całej mojej twarzy, sprawiając że mięśnie zaciskały się w niewidzialny supeł duszący mnie od wewnątrz. Zostanie mi po tym spotkaniu na pewno piękna pamiątka - Pomyślałam.

- Do zobaczenia Rue - Odkaszlnął wsiadając do swojego ciemnego pojazdu, a za nim reszta.

Pisk opon rozniósł się, po lesie  odbijając echem. Światła znikły w oddali, a ja zostałam sama. Sama w niczym. Sama z kolejnym problemem. Sama.
Z kamiennym nastrojem wsiadłam z powrotem do auta. Przez chwilę spoglądałam tępo, w tylne lusterko. Przekręciłam kluczę w stacyjce, odpalając silnik i ruszyłam przed siebie.
Obojętnie nie zwracając uwagi na ruch uliczny czy też pomijając sygnalizację świetlną, mknęłam do domu. Z uporem maniaka przygryzałam wnętrze wargi, tak że smak krwi dokuczliwie roznosił się po mojej jamie ustnej i otumaniał nawet mój zmysł węchu.
Obcy dotyk. Obcy dotyk. Obcy dotyk.
Brudne łapska penetrujące moją skórę.
Przenikliwe spojrzenie i pewność siebie, potrafiąca zmiażdżyć cię jak robaka.

Zimny pot oblał mnie, gdy nagle nacisnęłam hamulec. Przestraszona kobieta na pasach obserwowała mnie, będąc zaledwie kilka centymetrów od kół czterośladowca. Jej postawa sztywno, niemal wbita w ziemię czekała prawdopodobnie na uderzenie, jakie miałoby miejsce. Dokumenty rozsypane po jezdni, kontrastowały, z ciemnością jaka panowała.
Zszokowana zebrała papiery i uciekła na drugą stronę, co rusz oglądając się za siebie i wracając wzrokiem na machinę, która mogła ją zabić, którą ja prowadziłam.
Nie ruszyłam się. Osłupiała we własnych myślach oglądałam przestawienie, którego byłam sprawcą. Odjechałam tym razem ostrożniej, poruszając się po drodze.

Kiedy znalazłam się w domu, było mi pusto. Kiedy obmywałam swoje ciało, czyszcząc niewidoczny brud, było mi pusto. Kiedy leżałam w łóżku, silnie ściskając poduszkę do klatki piersiowej, również było mi pusto. Kiedy następnego dnia tkwiłam - na szczęście - samotnie w pokoju, nie czułam nic. Kiedy wpychałam kolejny wymuszony kęs bagietki, nie czułam nic. Kiedy nadszedł wieczór, nie czułam nic.
Kiedy przyszedł sen on wrócił.
Zero łez.
Zero nicości w pustce.
Co to było?
Ludzie mówią, że lepiej tkwić w pustocie niż cierpieć.
Kolejna bzdura ludzkości.
Lepiej wykorzystać pokłady bólu, niż siedzieć w przytłaczającym milczeniu.
To jak trucizna swobodnie, pływająca na przemian z krwią w żyłach. Czeka kiedy zaatakować lub czeka gdy padniesz ze zmęczenia.

Czasami miałam dość, że wpoiłam w siebie świadomość posiadania nie kończącej się siły.





Mała dziewczynka siedzi na schodach małej werandy. Słońce rozświetla jej bladziutką cerę, sprawiając, iż staje się promienista niczym brylant. Dziecko podkurcza kolanka pod brodę i zamyka oczka, nucąc melodię wszystkim znanej piosenki z radia. Ciemne włoski rozwiewa wiaterek, a bialutka sukieneczka odkrywa drobne uda. Śpiew ptaków, jakby ucichł. Jest tylko cisza i ona. Ona w swoim małym świecie.

- Rue? - Wygląda zza drzwi wysoki mężczyzna w mundurze.

 - Hej tato - Mówi cicho, nadal mając przymknięte powieki.

- Szukałem cię - Siada tuż obok niej.

- Wiem - Odpowiada pewnie

- Więc czemu nie przyszłaś?

- Chciałam żebyś szukał - Uśmiechnęła się delikatnie pięciolatka

- Rue - Skarcił ją tata - Martwiłem się - potarł jej ramię

- Kiedy ktoś kocha, zawsze się martwi

- Sprawdzałaś mnie? - Zachichotał opiekun

Mała otwarła oczka i popatrzyła na tatusia, z powagą.

- Czasami trzeba mieć pewność tatusiu

Siedzieli razem przez resztę dnia, oglądając życie z boku. Razem.

_____________________________________________________

Dziesięcioletnia dziewczyna patrzy na martwe ciało swojej rybki, dryfującej po tafli akwarium. Tupie nóżkami o podłogę i stuka palcami o szklaną powłokę, chcąc wybudzić zwierzątko ze snu.
Ojciec wpada do pokoju, zaraz zatrzymując się widząc dziecko.

- Kochanie kupimy nową - Oznajmia z troską

- Nie - Zaprzecza obojętnie

- Czemu nie? - Podchodzi zdziwiony

- Bo nie - Wychodzi z pomieszczenia, nadzwyczaj spokojnie, zostawiając zmartwionego rodziciela.


Przez parę dni mało mówi, dusi w sobie cały żal i tęsknotę do ukochanej rybki, a potem zapomina i wraca do życia. Na dnie opadł ból, chowając się pod powłoką innych spraw. Nikt nie wydusił z niej siłą złości, więc po co miała prosić kogoś o pomoc i go obarczać?

___________________________________________________


Czternastoletnia kobieta zwija się w kłębek na kanapie, chcąc zmniejszyć ból brzucha. Kolejny dzień w każdym miesiącu kiedy czuję się źle. Na lekcjach wychowania w rodzinę mówili, że ten sposób pozwala, zmniejszyć ból skurczu mięśni. Nie urania łzy, gdy uścisk wydaję się tak uciążliwy, że brakuje jej tchu. Pamięta jak koleżanki mówiły, iż ich mamy tak samo przechodziły ten czas. W jaki sposób przechodziła to jej mamusia? Nie wie.
Dlatego bierze gorącą kąpiel i nie je kolacji, tłumacząc się bólem brzucha, przez co ojciec stwierdza, że zjadła coś niedobrego. Nie zaprzeczyła, nie chcąc dzielić się swoimi bolączkami, bo on nie zrozumie, co właśnie przechodzi. Usypia pod ciepłym kocem i czeka, aż to piekło się skończy.


____________________________________________________


Przygnębiona siedemnastolatka siedzi przed ekranem swojego komputera, przeglądając strony internetowe. Czyta kilkakrotnie paragrafy i opinię, jednej z zakładek.
"Studia Psychologiczne"
Oczarowana poznaję podstawy niezwykłego zawodu i snuję najrozmaitsze przebiegi zdarzeń w swojej przyszłości. Uśmiecha się blado, widząc coś co staję jej się takie oczywiste i pragnie więcej.
Chwyta telefon i patrzy po raz setny na wiadomość, sprzed godziny.
"To koniec Rue. Musimy się rozstać twój Tom"
Nie płacze.
Tłumaczy sobie - Nie rób problemu, tam gdzie go nie ma.
Więc go nie robi. Idzie dalej, a kolejny sztylet opada na dno.


Pomagając zapominamy o tym, że my także jesteśmy zagubieni. Udajemy na wierzchu twardych, odgradzając się bańką od reszty i wpuszczamy rzadko kogo do swojego najprawdziwszego świata. Świata pozbawionego światła. Jest w nim tylko ciemno, a oddycha się tam szarym duszącym pyłem, drażniącym płuca. Wychodzimy ze swojego świata i szukamy kolorów, jakimi możemy pomalować swój szarawy świat. Chcemy go ubarwić, zakopując kolejny problem.
Istnieje moment, w którym nie mamy pojęcia kim jesteśmy. Nie odróżniamy bariery, którą oddzieliliśmy dwa odrębne wymiary, więc mieszamy je ze sobą tworząc mieszankę wybuchową.
Obojętność. Obojętność cię zabiera.
Znasz to uczucie kiedy czułaś się kimś. Myślałaś że stoisz na szczycie.
Powtarzałaś sobie - Tak wyszłam z tego, teraz będzie dobrze. Jestem silna.
Nagle ktoś sprawia, że upadasz niczym domek z kart, a wszystko wraca i znowu za tobą się ciągnie.
Nie wiesz co robisz. Pustka wraca.
Cały świat i marzenia, wydają się jedną wielką pomyłką, nie mającą możliwości nigdy się spełnić. A więc tkwiłaś w ślepym przeznaczeniu?
To wraca. Tysiące ostrzy pozostawianych przez ostatnie lata wbija się na raz w twoje serce.

Zdałam sobie sprawę, że połączyłam pasję z próbą rozwiązania własnego od wiecznego problemu. Potrafisz zrozumieć kogoś, lecz samej siebie nie.









                                        #Liam





- Panienki wychodzimy z celi! - Krzyczy strażnik, po dzwonku oznajmiającym przerwę.

Zsunąłem się z twardej dechy zwanej, także jako moje kochane łóżko. Kości strzelały, przy każdym moim ruchu. Za długie siedzenie, w jednej pozycji robi swojej. Wymknąłem się z zatłoczonego korytarza głównego i skierowałam się do jedynego pomieszczenia, które okazywało się rajem na ziemi, przynajmniej w tym całym gównie. Chwyciłem pewnie za klamkę, przesuwając ciało automatycznie do przodu, jednak zamiast przejść do innego miejsca walnąłem czołem o futrynę. Zamknięte? Parę razy próbowałem otworzyć powłokę, ale okazało się że na prawdę nikogo tam nie było.

- Kogoś szukasz? - Pojawił się znikąd Louis.

Tak stary szukałem ciebie, bo jest taka sprawa mam brudne buty i nie ma kto mi podeszwy wylizać.

- Nie - Zaprzeczyłem, pocierając obolałe miejsce. Zerknąłem na zegar, wiszący nade mną.

- Zaczyna za godzinę - Oznajmił stojąc dalej, jakieś dwa metry ode mnie. - Dzwoniła, że się spóźni.

Rue nigdy się nie spóźniała. Uniosłem brwi zdziwiony, tym co właśnie mi powiedział. Dzwoniła do niego? Co?

- No idź Liam, przecież nie będziesz gnił pod tymi drzwiami. Chyba że trzeba ci w czymś pomóc?

W sumie to moje buty..

- Nie - Odszedłem wymijając go.

Najchętniej powiesiłbym go na tej klamce. Oczywiście rzecz jasna, iż z czystej uprzejmości, bo nienawiść to na pewno nie to czym go darzyłem. Od nienawiści o krok do miłości.

Wszedłem do siłowni więziennej, obrzucając wzrokiem kilku oskarżonych w najlepsze prowadzących pogawędkę. Nie dzięki ja nie dołączę. Skierowałem się do niewielkich szatni i wyciągnąłem z jednej z szafek spodenki. To zabawne, że mogłem je wkładać tylko tu. W sumie to i dobrze, chodzenie w przepoconym kombinezonie, po zakładzie, wcale mi się nie uśmiechał. Ściągnąłem jednolity strój, następnie wciągając na tyłek krótkie spodenki sięgające do kolan. Gotowy wrzuciłem niedbale ubranie do szafki i wróciłem do siłowni. Wykonałem parę serii na drążku i sztandze, do póki nie zacząłem odczuwać bólu mięśni.
Ostatnią rudę poświęciłem, na wyładowanie się na worku treningowym. Wcale nie widziałem w nim głowy Tomlinsona, powtarzam WCALE.

Wziąłem szybki prysznic, po czym przebrałem się w kombinezon i od razu ruszyłem do gabinetu, gdzie znajdywał się psycholog. Musiała już przyjechać.
Tym razem bez ogródek drzwi ustąpiły, a ja zobaczyłem ją.
Siedziała na swoim fotelu, znudzona przeglądając stos papierów. Za duża bluza, którą ubrała całkowicie ukrywała jej drobne ciało. Rękawy były tak szerokie, że dłonie niemal znikały, pod powłoką materiału. Włosy niedbale opadały na policzki, a kolana jak to ,w jej zwyczaju przyparte do siebie. Wydawała się w ogóle nie zainteresowana moim przybyciem.

- Dzień dobry - Zaszedłem ją od tyłu, całując w policzek, na którym znajdywało się dziś wyjątkowo dużo pudru.

- Hej - Odparła cicho, niemo się uśmiechając.

Co jest?

Nie oderwała nawet uwagi od składania kolejnych podpisów.

- Czy pani zapracowana znajdzie czas dla swojego pacjenta - Zamruczałem tuż za jej uchem, na co wzdrygnęła się...przestraszona?

Natychmiast odsunąłem się, widząc jak zesztywniała.

- Tak, tak daj mi chwilkę - Odparła wymijająco.


Stałem nad nią, ze skupieniem badając każdy jej ruch i sposób, w jaki pisała z gracją każdą osobną literę jej imienia. Każda tak idealna.

- Rueeee - Jęknąłem niecierpliwie

- Już - Odsunęła kartki na bok

- W końcu - Udałem urażonego

Zanim zdążyła się odezwać, uniosłem ją do góry i przyparłem do ściany, niespodziewanie wpijając się w jej usta. Całe dwa dni musiałem siedzieć sam, a co najważniejsze bez niej. Należało mi się coś.
Przygryzałem dolną wargę brunetki, prosząc o więcej, jednakże ona była jak oniemiała. Marionetka podatna na moje gesty. Dłońmi starała się mnie odepchnąć od siebie, ale wziąłem to jako gest prowadzący do dalszego działania, więc ułożyłem ręce na jej tali, zaczynając wsuwać je pod materiał bluzy. Szarpnęła się gwałtownie, tym razem nie wydało się to ani trochę normalne. Spojrzałem na jej załzawione oczy. Jezu nie. Odskoczyłem jak oparzony, patrząc na jej gwałtownie unoszącą się klatkę piersiową.

- Z-Zrobiłem ci krzywdę? Rue przepraszam - Panikowałem

Pokręciła przecząco głową, przygryzając wargę.

Odgarnąłem jej włosy za ucho i pogładziłem jej policzek, na co skrzywiła się, lecz nie kazała mi przestać. Z szeroko otwartymi oczyma śledziła każdy mój ruch. Nie podobało mi się to w jaki sposób reagowała. Na moim kciuku pozostawało coraz więcej pudru, który uporczywie schodził, przylepiając się do mojej skóry. Nie był jej ani trochę potrzebny. Była taka piękna.
Uśmiechnąłem się do niej.

- W porządku ?

Nim zdążyła zabrać głos moją uwagę zwrócił fioletowy ślad, ukrywany pod warstwą kosmetyku. Starłem dokładnie cały podkład i w tedy ujrzałem opuchliznę w całej okazałości.
Mogłem przyrzec, iż kolory z mojej twarzy musiały odpłynąć, a ściśnienie gwałtownie wzrosło, co również nie umknęło jej uwadze.

- Liam..

- Co to kurwa jest?! - Wrzasnąłem kurczowo trzymając głowę Rue, tak żebym mógł zobaczyć czy jeszcze czegoś nie ma.

Zamilkła, spuszczając wzrok.

- Kto to zrobił? - Warknąłem

- Nikt uderzyłam się - Odtrąciła mnie, jednak zdążyłem ujrzeć sińce na jednym z nadgarstków, kiedy to stosunkowo duży rękaw odsłonił kawałek skóry.

- Tam też się uderzyłaś ? - Wskazałem podirytowany

- Ja.. Ja.. - Starała się widocznie coś wymyślić

- Kurwa zabiję go. Zabiję. Kto to?! - Krzyknąłem wyprowadzony z równowagi, podchodząc do niej.

Skuliła się, na wyraźny kontrast między moim wzrostem.

- Kto - Powtarzam dosadnie

Zsunęła się po ścianie i schowała głowę miedzy nogi. Jej ciało trzęsło się, a z ust uleciał zduszony szloch.
Nie.

- Rue - Upadłem na kolana przed nią i przyciągnąłem do siebie. Tym razem objęła mnie, chowając twarz w szyi, przez co czułem ciecz spływającą wzdłuż moich obojczyków. Ciałko wstrząsało się, co rusz wraz z narastającym płaczem, którego nie potrafiłem zatrzymać. - Rue. Kochanie - Głaskałem jej łopatki, przyciągając do siebie i sadzając na nogach.

 Kołysałem nami na boki, chcąc choć trochę uspokoić dziewczynę. O dziwo zdawało się działać, bo przestała drgać, ale wciąż wtulała się we mnie, jakby bojąc tego co może się stać.

- Jesteś bezpieczna. Jesteś moja. - Szeptałem w jej włosy




                                 "Kimkolwiek jesteś. Gdziekolwiek jesteś. Zabiję cię."






DZIEŃ DOBŁY WIECZÓR PRZE PAŃSTWA MADŻONEZ IS HERE!
HE HE HE HE TADAAAA
WIĘC OTO MAMY ROZDZIAŁ.
TAK WIEM. WIEM. DAAAAWNO MNIE TU NIE BYŁO. ALE JAK KAŻDY Z WAS TEŻ MAM KONIEC ROKU I NIESTETY OCENY DO POPRAWY :)
SKOŃCZYŁAM POPRAWY. JESTEM WOLNA!
WENY MAM W CHUJ DUŻO.
A TO NA GÓRZE TO CHYBA NAJDŁUŻSZE COŚ CO W SWOIM DŁUGIM JAKŻE ŻYCIU NAPISAŁAM. SERIO.
MAM NADZIEJĘ ŻE MNIE NIE OPUŚCILIŚCIE PRZEZ TĄ ROZŁĄKE!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE W NIEDZIELE :(
BO MAM WYCIECZKĘ CAŁOTYGODNIOWĄ SOOO...
TRÓJMIASTO NADCHODZĘ!!
JAK USŁYSZYCIE ŻE ZNALEŹLI WIELORBA NA PLAŻY TO ZNACZY, ŻE WŁASNIE GRZEJE TAM DUPCIĘ!
KOLEJNA CZĘŚĆ ORKA WRÓĆ!!
EGHEM
OD NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU LECIMY Z CAŁYM OPOWIADANIEM I ROZDZIAŁY BĘDĄ RAWDOPODOBNIE 2 RAZY W TYGODNIU.
DLACZEGO?
BO ZAMIERZAM JE SKOŃCZYĆ PRZED KOŃCEM WAKACJI :)
PROBLEM LEŻY TERAZ W TYM CZY CHCIELIBYŚCIE DRUGĄ SERIĘ.
JEŻELI O NIĄ CHODZI TO NAWET MAM JUŻ OGÓLNĄ FABUŁE I WĄTKI.
DECYZJA NALEŻY DO WAS. JEŻELI TO OPOWIADANIE ZNALAZŁO SWÓJ KRĘG ZAINTERESOWANIA TO TAKŻE POMYŚLAŁAM NAD INNĄ CAŁKOWICIE NOWĄ SERIĄ.
TAKŻE DECYZJA NALEZY DO WAS NOWE CAŁKOWICIE OPOWIADANIE?
KOLEJNA SERIA HISTORI RUE I LIAMA?
CZY MOŻE CZAS NAJWYŻSZY ZAKOŃCZYĆ MOJĄ "KARIERĘ" PISARKI

KOLEJNA SPRAWA. WRACAMY DO ROZDZIAŁU!
DUUUUZIOOO RUE. WYJAŚNIŁAM CZĘŚĆ JEJ HISTORI. JEŻELI CZEGOŚ NIE ROZUMIECIE TO ŚMIAŁO PYTAJCIE JA WYJAŚNIĘ ;)
CHYBA TROCHĘ NUDNY NIE? PRAWIE SIĘ NIC NIE DZIAŁO.

JAKIEŚ PROPOZYCJĘ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ?
W SENSIE PERSPEKTYWY?

O NO I BYM ZAPOMNIAŁA.
DUZO OSÓB MI MÓWI O HARRYM. NO WIĘC SPRAWA LEŻY TAK. MOŻE I MAM PLANY CO DO ROLNIKA HAŁIEGO (LOL BĘDZIE ORAŁ WIĘZNIENIE. MOJE POCZUCIE HUMORU <<<) ALE NIE W NAJBLIŻSZYM CZASIE. CO NIE ZNACZY ŻE NIE WCALE CZY RFJWOIHJNWEIOHOWGGLGHIWO MOJA SŁODKA TAJEMNICA

KURWA TU TEŻ SIĘ ROZPISAŁAM.

PODSUMUWUJĄC
PISZCIE CO MYSLICIE O DALSZYM PRZEBIEGU MOJEGO BLOGA I JAK TO WIDZICIE.
WYRAŻAJCIE SWOJE OPINIĘ, KTÓRE JAK NAJBARDZIEJ BIORĘ SOBIE DO SERDUSZKA
NA JAKĄ MACIE PERSPEKTYWĘ OCHOTĘ

NO I PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, KTÓRE NIESTETY SĄ WIDOCZNE :/
COŚ Z TYM ZROBIĘ.
POSZUKUJĘ OSOBY, KTÓRA CHĘTNIE BY ZE MNĄ WSPÓŁPRACOWAŁA :)
POTRZEBUJĘ DOKŁADNEJ AUTOKOREKTY I OGÓLNIE CHĘTNIE ZGRAM SIĘ Z TĄ OSOBĄ W SPRAWIĘ CAŁEGO BŁOGA - ZAINTERESOWANI PISZĄ NA TWITTERZE >>>> @LOLOUNIA

NIE ZAMIERZAM ZAWIESZAĆ OPOWIADANIA!
WIĘC NIE PANIKOWAĆ.
SKORO NIE PISZĘ TO ZNACZY, ŻE SERIO NIE MOGĘ, ALE NIE ZAPRZESTAJE PISAĆ!
TEN BLOG MA BYĆ SKOŃCZONY AMEN.

I TYM OTO CHRZEŚCIJAŃSKIM SMACZKIEM ŻEGNAM SIĘ Z WAMI
NIECH MADŻONEZ BĘDZIĘ Z WAMI WSZYTSKIMI.

P.S.  CZYTASZ = KOMENYUJESZ!
PRZYPOMINAM ŻE KOMENTARZE TO OGROMNA MOTYWACJA DO PISANIA I SZYBSZEGO DODAWANIA!
IDĘ SMARZYĆ DUPĘ NA PŁAŻY
ARIWEDERCZI KAKTUSY (WUT)

MADŻONEZ / @LOLOUNIA

MAMY PONAD 10 TYŚ WYŚWIETLEŃ *TANIEC MORSA Z ZATWARDZENIEM* WEJNFOUEWFHNUWEOFWFBHWIUFHBWIUFHWUFWHFKUFHKF
 WYMYŚLĘ COŚ DLA WAS ;) I MAM JUZ NAWET POMYSŁ BONUSOWY ROZDZIAŁ + KONKURS

KURWA MIAŁAM SKOŃCZYĆ NOTATKĘ

SORRY ŻE NIE PONIFORMOWAŁAM TEGO DNIA CO DODAJE, ALE JEST TROSZKĘ PÓŹNO I MUSZE LECIEĆ :) 

22 komentarze:

  1. Hhahahaha, padłam czytając notkę, zabijasz generalnie xd.
    A co do rodziału.. Podobało mi się to że był mega dłuugi ;D
    COś czuje że Rue, nie bedzie tak łątwo uratować Nialla.. ;x
    A co do niegoo. to POV's Niaal w następnyym rozdzialee zamawiam! <3
    na drugą część ja zawsze jestę chętnaaa ;D

    Peace, Joooł i miłego grzania dupy kochany wielorybie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział super. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooooooooo japierkurwadole pierkurwadolona mać *o* Boski rozdział tak jak każdy!!! Skończ to i pisz drugą serię!!!! Uwielbiam tego bloga ♥ On jest taki >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Nie kończ swojej kariery pisarskiej !!! Noł ju kent!!!! Uuuuu i pojawi się Rolnik Heri :P UuuuuuuuuuCzekam na następny rozdział!!! Łiiiiiiiiiiiiiiii Pozdrowionka Łiiiiiiiiiiiiiiii Wyznaję Madżonizm i Convictetionizm :P Jesteś de best :3 Loffki ♡

    PS Co do perspektywy...dajesz Najala albo Luijego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. SWIETNY ROZDZIAL JAK ZWYKLE.HAHA TYLKO TEN DLUZZZZZZSZY EJ NIW CZAJE TYLKO ON ZABRAL JEJ TEN PODSLUCH CZY NIE??
    KOCHAM RUE I LIAMA AWWWW
    NXT <3 @niallzhuug dawna @lovmyangels

    OdpowiedzUsuń
  6. oh gosh tacy perfekcyjni hdhdjsakidkejdksjdj, super rozdział, nic nowego hahaha :) zatrudnię Cię dodatkowo do pisania mi notek pod rozdziałami, co Ty na to Madżonez? aha no i błagam Cię mentalnie na kolanach o drugą serię ok, KOCHAAAM CIĘ

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak mi słówvfhmvghjvxdghcdggvbvgghhvffddgg ;-; NAWET NIE MYŚL O ZAPRZESTANIU PISANIA! masz talent zią *-* jestem madżonezator od dzisiaj xD hahahahhahahah miłego odpoczynku, tylko bez szaleństw mi tam nad tym morzem, żadnych sexsów przed min jednym dniu znajomości! @hayate_natsumi

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chcę już kolejny rozdział! Tak bardzo! A jeśli chodzi o tą kontynuację to TAK!!! Potrzebujemy jej wszyscy!! I moim zdaniem rozdział wcale nie jest taki nudny.
    btw. Opiekuńczy Liam >>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest zajebisty sjwjwowosjsbdbwkwqoqppqsb Czekam może dojdzie Nowa postać typu RiRi, w sumie nie.licze na to bo i tak nie bedzie hhaha ha.
    Kontynuuj! NASTĘPNA SERIAAAAA!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodziła cudowny, czekam na następny z niecierpliwością <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  11. Wdech... wydech... wdech... wydech... OK OK już jest dobrze xd dncdcvbsducvuydcvsvchsjvchgsvdcdsvcydvdvbdjbv rozdział jest PRZECUDOWNY! *.* Zabije tego gnoja co skrzywdził Rue! ZA-BI-JE ! i wezmę ze sobą Liama, żeby było więcej zabawy heuheuheuheu :D A tą notatką to mnie powaliłaś XD Hahahahahhahahahahahahaha twoje poczucie humoru >>>>>>> lol na moje to... nie wiem xd może zrobisz drugą serie tego a potem zaczniesz nowe? Zrób jak uważasz bo ja i tak będe czytać :3 Do następnego xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział :-) czekam na kolejne części^^ sądzę , że powinnaś napisać kolejną serię:D @I_m_ninja___

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest na prawde świetny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Geeenialne <3 Next !
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu nowy rozdział !!! Jest świetny, serio, myślę że dobrze piszesz i możesz zrobić kolejną część a jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała pisać coś nowego to z pewnością będę czytać ^^
    I uważam że wcale nie jest nudny XD
    Czekam na następny ;)
    @paulaaa1997

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu nowy rozdział !!! Jest świetny, serio, myślę że dobrze piszesz i możesz zrobić kolejną część a jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała pisać coś nowego to z pewnością będę czytać ^^
    I uważam że wcale nie jest nudny XD
    Czekam na następny ;)
    @paulaaa1997

    OdpowiedzUsuń
  17. *o* cudo *o* ja tam chce dalszą serie o Rue i Liam'ie *o*

    OdpowiedzUsuń
  18. Pewnie, że chcemy kontynuacji Rou i Liama ! :D <3 świetny rozdział i nie mogę się doczekać następnego rozdziału !! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaje-kurwa-bisty

    Zakochałam się w końcówce ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Chyba najlepszy rozdział jak do tej pory (nie to że inne nie są dobre bo są XDXD)

    Straaasznie dużo się dzieje

    OdpowiedzUsuń
  21. Haha kocham Cię dziewczyno :D a opowiadanie jest mistrzowskie ♥ moje ulubione ♥ hmm i chyba jestem za nową serią chociaż zależy jak skończysz to opowiadanie, z reszta obojętne byle byś coś pisała bo świetnie ci to wychodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Po prostu jedno wielkie WOW !!!

    Dzisiaj zaczęłam czytać i w szkole na każdej lekcji czytam, czytam, czytam. A koleżanka do mnie taka znudzona: "Ty znowu czytasz ten swój blog?" A ja na to: "Nie, teraz inny. Lepszy!" I zaczęłam tańczyć, a ona taki facepalm.... ;D

    Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahah

    Dobra dobra wracam do tematu. Niedawno poprosiłam o linka na tt do convicted i ... jeeeeej! Po prostu powalił mnie szablon! Mysle sb, szablon zajebisty, blog napewno jeszcze lepszy. I co? I tak było!!!!

    Po pierwsze swietnie piszesz, masz taki wlasny styl. Jak sie to czyta, to czlowiek az sie rozplywa ...

    Po drugie cudownie ze wzielas Liama na glownego bohatera! Nie znam wiele ff o Liamie *myślę, myśle* W zasadzie to nie znam zadnego ! Soooł ...
    I to jeszcze takiego zlego Liama. Cudownie *o*

    Po trzecie ciekawy temat. Psycholog w wiezieniu. I to mlody psycholog. I psycholog to kobieta. Mloda kobieta ...

    Po czwarte (o.O) uwielbiam takiego Nialla, po prostu ubostwiam !!! Yeeejj ;D Szkoda mi go strasznie bo siedzi za nic!
    Przypomnialo mi sie tez teraz, ze gdzies w poczatkowych rozdzialach jak opisywalas ze ten facet macal Li i Ruth myslalam ze zaraz wybuchne! I ze on kogos zabil to moją myslą bylo ze wlasnie tego przyszywanego tate. A tu prosze!!!

    Po piate, Lou jest taki uroczy ze jakujfbsjsyubsvuiserh ^^ Po prostu yuchbeduihvuivbe !!! Chce takiego chlopaka ...

    Po szoste piszesz cudownie,wiem powtarzam sie, mam nadzieje ze bedzie 2 czesc! ;)

    Tak wiec koncze moja taką jakby rozprawke xd Hahahahahah ale meeeega meeeega dlugi komentarz mi wyszedl ;D Moj pierwszy tutaj wiec zrozum

    Pewnie i tak tego nie przeczytasz, bo nie napisalam tego w 13 rozdziale... Kurcze, ale przynajmniej odpisalas mi 2 razy na tt!!! Yeeeeeej, to już cos :)

    Dobra dobra juz nie przedluzam, sciskam i caluje, weny nie żałuje (WTF?! Co to za rymy? )

    P.S. Twoje notki lamia na glowe wszelkie regulaminy notek, jesli takie wgl istnieja. Wykraczaja poza wszelkie granice, dlatego tak je kocham. Zawsze najpierw czytam notke, potem rozdzial ... (Nie boj sie nie tylku u cb, wszedzie tak robie xd) Takie moje zboczenie ;D Hahahahahah

    Okeyy, juz juz, Zicky Xx

    OdpowiedzUsuń