niedziela, 13 kwietnia 2014

Chapter 8

                                                          
                                   


Przewracałam kartki, jakiegoś magazynu, starając się zabić czas. Liam spał, co chwila, wydając jakieś pomruki przez sen. Uśmiechałam się pod nosem, widząc jego spokój. Lekarz, zajmujący się chłopakiem, powiedział, że nic już nie zagraża jego zdrowiu. Potrzeba było mu tylko odpoczynku.
Niepokój kłębił się, gdzieś w moim podbrzuszu, nie pozwalając opuścić tego miejsca. Może jednak ślepo to tłumaczyłam.. Może po prostu chciałam być bliżej niego i sama dopilnować, czy aby na pewno jest tu bezpieczny.
Jeździłam po linijkach kolejnego artykułu, bardziej odbębniając to czytanie, niż z zainteresowaniem zbierać informacje.
Poranne powietrze wpadało przez okno do pokoju, zapach jaśminu przeplatany z paloną gumą drażnił moje nozdrza. Wstałam, odkładając gazetę i podeszłam do otwartego okna. Słońce leniwie, wychylało się zza drzew, jakby chcąc się ukryć przed kolejnym dniem, jaki miał nastać. Kropelki rosy spływały, po szybie drążąc małe korytka i spływając, w dół. Jedna drugą prześcigała, łącząc się z innymi kroplami, jednocześnie przyśpieszając swój spływ oraz ostatecznie wygrywając. Nie mogłam oderwać oczu, od kolejnych strumieni. Relaksowałam się tak niewinnym zjawiskiem, odrywając od rzeczywistości.

- Serio nadal tu siedzisz? - Odezwał się ochrypły głos.

Automatycznie odwróciłam się, do rozmówcy, zapominając o poprzednim zajęciu.
Wróciłam na swoje miejsce, przy łóżku.

- Przeszkadzam? - Spytałam, składając usta w dzióbek, po jednej stronie.

Liam podniósł się odrobinę, tak że znajdował się, w pozycji półleżącej.

- Nie, ale siedzisz tu już prawie dwa dni. Nie jesz. Nie chodzisz do pracy. Nie wiem kiedy ostatnio brałaś kąpiel.. - Wyliczał.

- Po pierwsze siedzę, bo chcę. Po drugie jem. Po trzecie mam wolne... No i czy ty właśnie stwierdziłeś, że śmierdzę? - Przekrzywiłam głowę niezadowolona.

- Poniekąd.. - Rzekł, uśmiechając się głupkowato.

Coś rozlało się, we mnie widząc, po tym wszystkim ten uśmiech.

Chwyciłam rąbek koszulki do spania, zanurzając nos pod materiał.

- Przesadzasz, przecież nie śmierdzę - Prychnęłam.

Chichot chłopaka, rozniósł się po sali. Moje serce chyba się stopiło, ale starałam się ominąć ten fakt, dalej udając naburmuszoną.

- Cóż.... ładna piżama swoją drogą - Starał się zachował spokój, jednak widziałam ten błysk w jego oczach.

Wydawał się inny..

- Dzięki. - Burknęłam, przypominając sobie komentarz Lou.

- Nie serio jest... - Zaciął się.

Zmarszczyłam czoło, czekając na jego dalszą wypowiedź.

- Słodka - Skrzywił się, wypowiadając to słowo, jakby brzydząc się jego znaczenia.

- Słodka? - Powtórzyłam onieśmielona, doborem słownictwa.

- Taa. Słodka. - Zażenowany odwrócił głowę.

Oparłam brodę na dłoni, przyglądając mu się, z ciekawością.

- Więc skoro słodka to dziękuje. - Zakończyłam temat. - Jak się czujesz? - Zagadnęłam

Odwrócił się ponownie, do mnie.

- Dobrze - Odpowiedział obojętnie.

- A tak serio? - Widziałam, iż kłamie. Kąciki oczu bruneta zwęziły się przy mówieniu, a usta mocno zaciskały, przy zamykaniu. Same te drobne znaki, pozwalały mi określić prawdomówność chłopaka.

- Czuję się, jakbym się nie czuł. - Ziewnął

- No to na prawdę wiele wyjaśnia.. - Stęknęłam, pocierając oczy.

- Powinnaś iść do domu. - Stwierdził.

- I chyba tak zrobię - Przeciągnęłam się na fotelu.

Zapięłam szczelniej bluzę, wstając. Podeszłam do drzwi ostatni raz odwracając się, w stronę Payna.

- Przynieś ci coś jutro?

- Nie dzięki, idź już. - Zaśmiał się.

- Okej! - Wyszłam.

Ciężkim krokiem, niemal wyczołgałam się ze szpitala, marząc tylko o ciepłym kąciku, drzemce i kawie. Och tak, tego mi trzeba było.




                                                               #Niall 


Stos podręczników na biurku, oczekiwał mojej uwagi. Semestr dopiero się zaczął, a było tak wiele do zrobienia. W tamtej chwili plułem sobie w twarz, za pójście na tą uczelnie. Z moją kocętracją  bywało różnie, nauka nie była moim konikiem, przynajmniej jej część. Rodzice oczekiwali więcej, niż byłem w stanie im zaoferować, ale byłem posłuszny. Dałem im władzę kierowania mną. W końcu byłem po części na ich utrzymaniu, nie miałem prawa im się przeciwstawiać. Może gdybym umiał sam się utrzymać i miał odpowiednią, stałą pracę rzucił bym to wszystko. Szkołę, to całe posłuszeństwo. Byłbym wolny. Ale byłem chyba głupi.
Zamiast szukania powodów do lenistwa powinienem, wkuwać kolejne regułki zarządzania.

Jęknąłem żałośnie, sięgając po gruby zeszyt, z twardą okładką. Otworzyłem pierwsze strony, starając się, pochłonąć, jak najwięcej informacji, potrzebnych mi do napisania kolejnego testu, jednak nie potrafiłem. Zerkałem co rusz, na białą kopertę wystającą z mojej kurtki, zapomniałem zupełnie o niej.
Ciekawość nie pozwalała mi dalej skupić się na nauce. Zerwałem się rozdrażniony i wziąłem kopertę, od razu otwierając ją oraz wyjmując list.
Co do licha?


"Wiem, że po tym co tu przeczytasz Niall, będziesz miał mieszane uczucia. Jednak najpierw chcę, żebyś mnie zrozumiał. Byłeś.. jesteś mi najbliższą osobą. Zawsze mogłam oczekiwać twojej pomocy, towarzystwa. Wiesz jak to bywa w moim wieku. To skleroza, to bóle stawów...

Nie starzej się chłopcze!! Nigdy..

Wiem, że pewnie się teraz uśmiechasz. Znam cię Niall. Gdyby, było więcej ludzi takich jak ty. Ehh.. Pamiętam, jak jako dziecko podkradałeś mi jabłka, myśląc iż nic nie widzę. To było urocze, widząc twoje kasztanowe włosy - bo, jako dziecko miałeś takie pęknę włoski. Czemu ty je farbujesz. Ta wasza moda.. -  wyślizgujące się spod krzaków i ukradkiem idziesz, po drabinę. To kiedy mnie przepraszałeś za, popsucie roweru. Jako rekompensatę kupiłeś mi porcelanowego słoika. Nadal leży, nad kominkiem wiesz? Cudowne wspomnienia. Od najmłodszych lat, nasze drogi krzyżowały się. Potem już sam pamiętasz jak było..

Niall czuję, że to jest blisko. Nie jestem już tą, pełną wigoru kobietką. Jestem stara. Niespodzianka bum i jestem. Pewnie, gdybyś był teraz obok mnie, powtarzałbyś to co zwykle.. -Pani to mi nadal wygląda na nastolatkę.. to gdzie te ciasteczka? Och Niall.

Na drugiej stronie kartki znajdziesz swój nowy początek kochany. Tobie to się należy. Ja tego nie wykorzystam. Ty masz całe życie, przed sobą, mi już go brak. Ciesz się. Wykorzystaj to dobrze. Pamiętaj, przyjmij to dla mnie. Nie widzę innej osoby, której mogłabym to przekazać. Jesteś tylko ty. Spraw mi przysługę i tę przyjemność. Dziękuje ci."

Zszokowany obróciłem papier i zobaczyłem rządek cyferek. Nie. Co ona robi.

Chwilę, potem biegłem jak opętany, przez ciemne uliczki, wprost do znanego mi domku na przedmieściach. Wiatr podwiewał moją kurtkę do góry, jednocześnie jakby starając się zatrzymać mnie w miejscu. Musiałem to wyjaśnić. Wiedziałem, że czasu było mało.
Z dala zobaczyłem ambulans, stojący na chodniku. Przyśpieszyłem, o ile się dało i  wpadłem do budynku, mijając tłum sąsiadów lub po prostu zwykłych gapiów. Bałem się.


- Co było potem? - Poruszyła się zaciekawiona Rue.

- Starałem się pomóc lekarzom, ale już było po wszystkim. Jedna z sąsiadek znalazła ją, leżącą na podłodze. - Pociągnąłem nosem, starając się odgonić niechciane łzy smutku. Te wspomnienia dawały mi zawsze w kość. Odetchnąłem i kontynuowałem - Nie była chora. Po prostu, tym razem wybiło na nią. Przyszedł ten wiek. Było mi trudno, zapomnieć jej fioletowo-purpurowej twarzy. Okropieństwo.

- Co zrobiłeś z tym pinem?  - Drążyła dalej, dziewczyna niecierpliwie, bujając się na krześle.

- Tydzień biłem się z myślami. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, w jak trudnej sytuacji mnie postawiła. Przełamałem się. Poszedłem do banku. Szok to było mało powiedziane. Skąd ta staruszka miała tyle forsy. Za cholerę nie wiem. Byłem jeszcze bardziej przerażony. Dała mi calusieńki spadek. Przecież byłem nikim. - Przetarłem czoło, zbierając kropelki potu, które nagromadziły się, nad linią włosów.

 - A co z jej rodziną?

- Mąż zmarł, zaraz przed narodzinami jej syna. Podziwiam ją. Sama wychowywała tego kretyna, a potem kopnął ją w dupę i po prostu ułożył sobie życie. Zapomniał o własnej matce. Popierdolone. - Prychnąłem.

- Rzeczywiście. - Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Ale nadal nie rozumiem, co tutaj robisz. Przecież nie ukradłeś jej tej kasy.

- To wiem ja i ona, ale nikt tego nie udowodni. Wprowadziłem się, do tego domu. Zadbałem o niego. Ale pewnego dnia kochany synek, przypomniał sobie o istnieniu mamusi. Nawet nie był na pogrzebie. - Walnąłem pięścią o oparcie krzesła.

- Nie mów mi że.. - Otworzyła szeroko oczy.

- Ta. Podał mnie do sądu. Wyrzucił na zbity pysk. W żadnych papierach nie było zapisane, że jestem prawnym właścicielem i spadkobiercą majątku. A jeżeli nie zostanie to spisane, to wszystko przechodzi na konto rodziny, w tym przypadku dziecka. Miał dobrego adwokata, który udupił mnie tu, więc oto jestem.

- To jest chore. - Pokręciła głową. - Jesteś niewinny! - Wyrzuciła dłonie w dezaprobacie.

- Bingo. Tylko, że nie mam świadków, a moje zdanie się nic nie liczy.

- A ten list?

- Uznali go za mało wiarygodny dowód.

- Cholera. - Wbiła się w fotel, z miną małego naburmuszonego dziecka.

Swoją drogą zabawnie wyglądała.

- Ej no spokojnie. Pogodziłem się z tym. Kiedyś mnie wypuszczą. Może nawet za rok. Przeżyje. - Starałem się uspokoić jej nerwy, choć może bardziej wolałem udobruchać siebie.

- Jakie spokojnie?! Niall siedzisz w tym gównie bezpodstawnie! - Wstała energicznie.

- Rue opanuj się.

Fuknęła i  z powrotem, wróciła do poprzedniej pozycji.

- Co zrobiłeś z tą kasą?

- Oddałem rodzicom ich część, jako odpłatę za moje wyżeranie, inne dałem na cele dobroczynne, trochę na remont domu. Większa połowa została nienaruszona.

- Ja pierdole. - Zamknęła oczy i zaczęła odliczać do dziesięciu.

- Jej ty umiesz przeklinać - Zaśmiałem się.

- Ta praca mnie niszczy - Potarła skronie. - I nie mów tego, co chciałeś powiedzieć!

Zachichotałem donośnie. Zbyt dobrze mnie znała. Kto by pomyślał. Kiedy już uspokoiłem, swój nadmiar euforii z organizmu - o ile się dało go pozbyć - wypuściłem głośno powietrze, ocierając łzy rozbawienia. Widok wyprowadzonej Rue z równowagi, to chyba mój ulubiony widok. To było w ogóle możliwe?

- Zabiję chuja - Burknęła pod nosem, krzyżując ręce na piersi.

Nie mogłem się dłużej powstrzymać i kolejny, raz wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, a już zaraz i dziewczyna dołączyła do mnie, dając ulecieć nerwom na bok.


                                                                

                                                                 # Rue
 

Przekładałam kolejne sterty papierów, z segregatorów na ich odpowiednie miejsce. Dzień przebiegł mi na prawdę dobrze. W końcu się wyspałam, po zarwanych nocach przy Liamie. Czułam się nieco pewniej i nareszcie na miejscu. Ostatecznie poinformowałam Paula, o odwołaniu wymówienia, co niezmiernie go ucieszyło. Gdzieś tam we mnie, obudził się nowy napęd do działania. Wiedziałam czego chcę. Nareszcie. Ta ciągła niepewność i rozdrażnienie, rozkładały mnie doszczętnie. Teraz moim największym zmartwieniem, był niewinny Niall oraz Payne, leżący na łóżku szpitalnym. Cały areszt, był poruszony sytuacją z samo okaleczającym się chłopakiem. Tu wieści szybko się rozchodziły. Obawiałam się, że wiedza tylu osób może źle wpłynąć na Liama. Dotąd mieli go za twardziela, mógł się stać celem ich zabaw. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż nic z tego by sobie nie zrobił, ale mógł im się gorzko odpłacić, a to nie wpłynęło by dobrze na jego sytuację.
Ustawiłam ostatnią teczkę na półce i wyszłam z magazynku. Moja dzisiejsza praca dobiegała końca.
 Plany na wieczór? Bardzo ujmujące spotkanie w sali numer jedenaście, piętro B,  z przystojnym mężczyzną i jego kroplówką. Romantyczne jak cholera. Nie to żebym chciała, żeby to była jakaś randka. Ja po prostu się martwiłam i opiekowałam pacjentem. Tak.

Przewiesiłam przez ramię torbę, szykując się już do wyjścia. Wyciągnęłam rękę, by zaraz potem umieścić ją na klamce, lecz ktoś przyspieszył moje działanie, prawię miażdżąc mnie powłoką drzwi.

- Rue!

Odskoczyłam, próbując uniknąć uderzenia.

- Lou dzięki, właśnie zabiłbyś mnie drzwiami. - Skarciłam chłopaka.

- Przepraszam? - Przygryzł wargę skołowany.

Wszedł do środka, ubrany w luźne rurki, zwykły czarny podkoszulek i kurtkę ze skóry.
Włosy lekko opadały na jego czoło, delikatnie zakrywając szarawy odcień oczu. Cóż takie wydanie Tomlinsona, wyglądało oszałamiająco. Sam widok sprawił, iż musiałam otrząsnąć się i oderwać wzrok od zgrabnych nóg chłopaka. Tak Rue patrz się na nogi faceta. Gratuluje.

- Właśnie wychodziłam - Przerwałam, narastającą ciszę.

- Wiem - Podniósł się na palcach, odrywając pięty od podłogi i kilka razy powtarzając ten ruch, sprawiając wrażenie zdenerwowanego. - Zabieram cię na kawę. Oczywiście jeżeli chcesz. Bo możesz nie chcieć. Nie chcę  nalegać. Możesz mieć plany. Mogłem coś ci pokrzyżować. Możesz się nie zgodzić. To tak z zaskoczenia. Mogłem wcześniej powiedzieć. To głupie z mojej strony. Powinienem wcześniej zapytać. Cholera - Podrapał się zmieszany po głowie, jednocześnie spuszczając wzrok na stopy. - Wiem wiem już idę..

- Louis jeszcze nic nie powiedziałam - Oznajmiłam rozbawiona, niecodziennym zachowaniem chłopaka.

Uniósł głowę i zawstydzony już do granic możliwości, czekał na moją odpowiedź.

Niby miałam iść do szpitala, ale przecież nie grzecznie byłoby odmówić. Jeden dzień to nic. Jeden dzień bez spotkania. Przeżyje. Dam mu odpocząć prawda?

- To gdzie jedziemy?

- Niespodzianka - Odpowiedział nieco pewniej, zalotnie puszczając do mnie oczko.

Cóż.. Mając na myśli "gdzie jedziemy?" sugerowałam raczej... Pojazd z czterema kołami, okrągłą kierownicę, wygodne siedzenia no i ogólnie raczej przypominałoby to bezpieczny klocek. Ale nie miałam na myśli motoru! Wcale się nie bałam. Ja się cholernie bałam!

- Powiedz, że robisz sobie jaja - Zesztywniałam, widząc czarny ścigacz.

- Nie. Boisz się?

- Co ty.. - Zaprzeczyłam.

Zbliżyliśmy się do dwuśladowca. Louis podał mi kask i pomógł wcisnąć na głowę. Tak wcisnąć, bo moja kopuła była dość niewymiarowa i zazwyczaj miała problem z przeciśnięciem się, przez cokolwiek. Kiedy już byliśmy gotowi do jazdy, wsiedliśmy na motor. Od razu kurczowo złapałam się nieświadomie, tali chłopaka.

- Ej spokojnie - Starał się mnie od stresować.

- Zamknij się i jedźmy. - Zamknęłam oczy, mocniej obejmując bruneta. Poczułam jak klatka piersiowa zawibrowała, zapewne od chichotu, którego nie byłam w stanie usłyszeć, bo to coś strasznie hałasuje!

Wolałam nie patrzeć, na cała tą przejażdżkę. Obawiałam się, tej prędkości. Nie mój świat.
 Śliski materiał kurtki Tomlinsona, sprawiał że moje palce cały czas ślizgały się po jego ciele. Trochę niezręczna sytuacja, ale wolałam to niż jechanie bez trzymanki na tym potworze.
Podmuch wiatru muskał moją skórę, powodując kolejne dreszcze. Szum rozdzierający moje bębenki, nie pozwalał mi na skupienie. Co chwilę przełykałam ślinę, chcąc "odblokować" zatkane uczy, likwidując niekomfortowe uczucie.  Jak można było brać przyjemności, z takiego czegoś? Okropne doświadczenie.
Stopniowo, zaczęliśmy zwalniać, aż w końcu stanęliśmy. Dzięki ci Boże!

- Ok stoimy, możesz otworzyć oczy Rue - Zawołał

- Nie dzięki, daj mi sekundę.

- Czego ty się boisz?

- To jest straszne! 

Puściłam się kierowcy, próbując w tym samym czasie zsiąść.  Moje nogi były odrętwiałe, a nie przyjemne mrowienie w okolicach ud, ograniczało moje kolejne kroki. Podałam kask Lou i spojrzałam na kawiarenkę.

- To tu. Chodź. - Poprowadził mnie do wejścia.

Jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi. Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
Było pusto, tylko jakaś para w kącie popijała lampkę wina, wciąż zapatrzona w siebie, nie widziała niczego więcej. Cała kawiarnia utrzymana odcieniach, czerni i brązu. Skórzane kanapy dodawały swojskiego klimatu, nad każdym ze stolików wisiał lampion znakomicie komponujący z całością.
Zamówiliśmy gorącą czekoladę i sernik. Wyglądało to pięknie, ale obawiałam się ile zejdzie mi zrzucenie, tylu słodkości na raz... Chrzanić to.
Przeczuwałam, że nasze rozmowy będą się opierać na pracy, w końcu tym żyjemy. Jednak zostałam pozytywnie zaskoczona. Louis to wspaniały materiał na przyjaciela. Z dnia na dzień coraz bardziej mi to udowadniał, martwiłam się tylko oto jak on to postrzega.
Sernik wyparował z naszych talerzy, lecz my nie zamierzaliśmy na tym skończyc naszego spotkania. Tomlinson zamówił kolejną dawkę cukru. Nasze opowiadanie odnośnie życia towarzyskiego nie miały końca. Brunet sypał żartami z rękawa, przez co o mało nie poplułam go napojem. Dobrze, iż w miarę szybko zakryłam usta ręką, nie pozwalając jej zawartości wybuchnąć na rozchichotanego współpracownika. 

- Zaskocz mnie 

- Hmmm.. Raz, gdy nasz pan od nauk ścisłych, doniósł dyrektorowi o naszych wagarach, całą klasą podnieśliśmy jego auto i postawiliśmy między drzewami. - Wzięłam łyka brunatnej substancji. 

- Coo? - Złapał się za boki. - Kim ty jesteś? Nie wierzę. Co on na to? 

Oparłam się o krzesło, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję dla mojego brzucha, który w każdej chwili mógł wybuchnąć. 

- Cóż.. Przez dobre godziny stał przy samochodzie i wyklął nas do wszystkich bogów.

- Chciałbym to zobaczyć 

Na dworze było już ciemno. Spojrzałam porozumiewawczo na Lou.
Wstał automatycznie i poszedł zapłacić za nasze zamówienia. Grzecznie poczekałam na niego, po czym oboje ruszyliśmy do wyjścia. Tym razem mniej nerwowo przejechaliśmy drogę. 
Szybko się rozstaliśmy, choć miałam wrażenie że Louis chciał je przedłużyć, ale może to było to tylko złudzenie. Głupia wyobraźnia i instynkt psychologa. 





                                                                  #Liam


Czemu nie przyszła? Nie chciała? Zapomniała? Może odeszła? Może mnie okłamała?
Dałem się jej wrobić. Pierdolony świat. Pierdolona Rue. Nienawidzę jej. Nienawidzę.
Chcę o niej zapomnieć. Chcę jej nie znać. Chciałbym być sam. Byłem naiwny, wyobrażając Bóg wie sobie co. Że ktoś chciałby pomóc mordercy pf. Zwykłemu dupkowi. Biedny chuj z pierdolonymi myślami. Kim jestem? Niczym. Chcę zniknąć. Przestać być problemem. To tak wiele?
Cały wieczór czekałem tylko na moment, kiedy do mnie przyjdzie. Nie potrzebnie. Nie spałem, bo myślałem że to może głupi żart. Obiecała. Ranek minął. Zaraz popołudnie. Nadal jej nie ma.
Zwykła dziwka. Chcę żeby nie wracała.

Pikanie maszyny przyśpieszyło. Wkurwiający dźwięk. Usiadłem, odłączając te kable. Pisk rozniósł się po pomieszczeniu.
Drzwi otworzyły się. W progu stanęła uśmiechnięta dziewczyna, jednak widząc mój stan od razu, wyraz jej twarzy zmienił się. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mnie powoli.

- Liam co ty robisz? - Spytała przerażona, widząc odczepiony sprzęt i kroplówkę.

- Nie przyszłaś - Warknąłem

- Przepraszam - Mówiła łagodnie - Nie chciałam zrobić przykrości Louisowi - Wyjaśniła stojąc tuż na przeciw mnie.

Wstałem, stykając się prawie z jej ciałem. Oddychałem ciężko. Złość płynęła w moich żyłach, niemal wysadzając je w powietrze. Zły na nią. Na wszystko. Najbardziej na Louisa. Jebany chuj.

- Wolałaś być z nim niż ze mną? W sumie kim ja jestem. - Burknąłem, patrząc jej głęboko w oczy.

Tak bardzo powstrzymywałem się, żeby nią nie potrząsnąć.

- Nie mów tak.

- A masz inne wyjaśnienie. Jestem nikim! Nigdy nie będę ważny! Nie chcę już twojej litości! Rozumiesz nie chcę! Odejdź i zostaw mnie samego.

- Lia...

- Zamknij się! Myślałem... myślałem... Nie ważne co myślałem. Ważne, że zrozumiałem twoją troskę. Kiedyś to sobie ułożę. Sam! - Wrzeszczałem.

Złapała moje policzki w dłonie i zaczęła je pocierać kciukiem.

- Shhh

- Proszę odejdź - Zaskomlałem.

- Nigdzie nie idę.

- Mówiłem ci już jestem..

- Dla mnie ważny - Dokończyła przytulając się do mojego torsu.

Oszołomiony jej słowami zamilkłem. Byłem ważny. Ważny dla niej. Ważny.
Uniosłem dłoń i pogładziłem jej włosy. Ważny. Chciałem jej. Ważny. Przychyliłem się i złożyłem subtelny pocałunek na jej głowie. Ważny. Zapach wanilii rozszedł się po moich nozdrzach. Ważny. Jej zapach. Ważny.

- Powtórz to - Szepnąłem dalej ją przytulając.

- Jesteś dla mnie ważny Liam. - Powiedziała, gładząc moje plecy.


             "Widzisz ją gdy zamykasz oczy... Może pewnego dnia zrozumiesz dlaczego..."





                 






OKEJ... MUSZĘ SIĘ POCHWALIĆ, ŻE LUBIĘ PERSPEKTYWĘ LIAMA. DO JEST DOPIERO CZĘŚĆ "NAGRODY" NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ MAX DO ŚRODY. WIĘCEJ NIC NIE MÓWIĘ. OD TERAZ ZACZYNA SIĘ ROZDZIAŁ, KTÓRY ZACZYNA MOJĄ ULUBIONĄ CZĘŚĆ WIĘC DO ZOBACZENIA NIE ROZPISUJĘ SIĘ. 
WIDZIMY SIĘ JUŻ ZA NIEDŁUGO. BEZ OPÓŹNIEŃ ANI NIC. PISZCIE KOMENTARZE CO MYŚLICIE O TYM WSZYTSKIM NO I KTÓRA PERSPEKTYWA WAM NAJBARDZIEJ PRZYPADA DO GUSTU? WYJAŚNIAM AKCJĘ Z NIALLEM :) 
IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM DŁUŻSZE ROZDZIAŁY I WIĘKSZA MOTYWACJA WIĘC LICZĘ NA WAS. DZIĘKUJE!! MIELIŚMY ŚWIĘTOWAĆ 5 TYŚ JEST JUŻ 6 XD

SPADAM DO NAUKI POWODZENIA!!
MADŻONEZ/ @LOLOUNIA 
KOCHAM WAS! <3

P.S NIE SPRAWDZAŁAM BŁĘDÓW NIC! WIĘC WIADOMO.


34 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  2. piękny, piękny i jeszcze raz piękny czekam na następny :** @marlenarejmak1

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu perspektywa Liama jest zajebista! Kocham i czekam na następny rozdzial ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem ciekawa co ty tam planujesz:) rozdział piękny/@i_love_poteto_

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ten rozdział a szczególnie zakończenie :)
    To było takie słodkie, że widziałam tęczę i jednorożce C:
    I perspektywa Liama jest ghjnmkjnhbg. Po prostu to uwielbiam.

    @Olciak2804

    OdpowiedzUsuń
  6. Louis co ty kombinujesz? Rue jest Liama! Ahh, dobra bo się zbulwersuję. Rozdział jest djintobwbrk! Perspektywa Liama jest chyba najbardziej wciągająca. Szkoda mi trochę Nialla bo siedzi w pace za nic. :( Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu jaki słodki koniec ♥ jak dla mnie najlepsza jest perspektywa Rue i Liama ale lubię też poczytać co Niall sobie myśli. Już nie mogę się doczekać następnego więc weny życzę ;)
    @paulaaa1997

    OdpowiedzUsuń
  8. KURWA KURWA KURWA KURWA
    LIAM JEST WAŻNY DLA RUE! ONA SIĘ DO TEGO PRZYZNAŁA...NO JA PIERDOLĘ....CZEKAŁAM NA TEN MOMENT...ODKĄD BYŁAM PLEMNIKIEM!
    A tak w ogóle to szkoda mi Liama...biedy czekał na nią cały dzień, a ona go tak po prostu olała...no i martwi mnie Louis....będzie pewnie zarywał do Rue...A TEGO PRZECIEŻ NIE CHCEMY!
    I w ogóle ten rozdział był taki....brakuje mi odpowiedniego słowa....
    Aha! No i wyjaśniła się ta sprawa z Niallem....jak mi go strasznie szkoda....biedny siedzi w więzieniu za nic....on jest taki uroczy...dobra, muszę się opanować...
    Rozdział przeczytałam wczoraj ale nie chciało mi się komentować z telefonu - ja leń....
    No nic...
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział bo to ff naprawdę jest gKOenialne i akcja coraz bardziej się rozkręca.
    KOOOOCHAM XX

    OdpowiedzUsuń
  9. jeeeeej. przepraszam z góry, że nie skomentowałam tamtego rozdziału. ale wiesz, brak czasu. teraz jestem na internecie o wiele rzadziej, ale zawsze znajde czas na poczytanie twojego ff:)
    ogólnie to podoba mi się akcja i jest wspaniale.
    wszystko ładnie i pieknie oraz czekam na kolejny rozdział!
    @niallver xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Booooskie <3 Czekam na next !
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  11. Megaaaaaaaa <3<3<3<3<3 haha :) :* to sie ciesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Niesamowity rozdzial. Jezu czekalam na to, az Rue powie to Liamowi.
    Czekam na nastepny.
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  13. WOW Świetny rozdzial czekam na next ! Taka slodka koncowka i to wrobienie nialla! idiota nienawidze go glupi chuj (syn tej babci)
    @lovmyangels

    OdpowiedzUsuń
  14. Stawiasz wiele przeciwkow w złych miejscach, pilnuj się ;)
    dzis nowy prawda?
    *_______*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :) Kiedy chcę dodać szybko rozdział one właśnie tak wyglądają. Jestem dyslektykiem, więc głupie poprawki zajmują mi masę czasu :)

      Usuń
    2. A jakbyś znalazła sobie betę? :)

      Usuń
    3. Na początek musiałabym ją znaleźć :)

      Usuń
    4. Jeśli chcesz, to mogę popatrzeć po blogach które czytam i znaleźć osobę, która fajnie pisze i byś może do niej napisała czy coś? :).

      Usuń
    5. A tak poza tym to będzie dzis nowy? :-D może jakaś scenka z jakimś macankiem czy coś :-D ??

      Usuń
    6. Spoko będę wdzięczna :)
      Macanko :O
      Zboki!!
      Swoją drogą to dopiero idę pisać :)
      Co wy z tym macankiem xD

      Usuń
    7. Macanko fajne no :-D mogli by taki trochę i żeby lou wyszedł :-D
      czytam kilka opowiadań i może czytasz takie opowiadanie o Niallu wilkołaku? http://i-love-you-vampire.blogspot.com/ dziewczyna wydaje się być miła to napisz do niej czy coś bo inne dziewczyny na blogach to albo starsze i nie mają czasu albo gwiazdy :-) może się okaże że czytasz jej bloga :-)
      a będzie nowy dzis? :-)

      Usuń
    8. Będzie ale bardzo późno, bo ja zazwyczaj siedzę po nocach nad tym :)

      Usuń
    9. Tak ó której?
      będę czekać

      Usuń
    10. Zależy, kiedy mi dadzą laptopa :) nic nie obiecuje

      Usuń
  15. I gdzie ten nowy? miał być do środy bez opóźnień

    OdpowiedzUsuń
  16. Genilany *,* i ja też lubie perspektywę Liama, tylko ja się pytam gdzie npwy rozdział? miał być w sr a tu już czwartek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczę z blogerem. Nie mogę dodawać postów, zaraz postaram się do nich napisać co się dzieję.

      Usuń
  17. Kocham kocham kocham to ♥♥♥♥ <3

    OdpowiedzUsuń
  18. pierwszy raz jestem na twoim blogu na komputerze i to tylko po to by go wreszcie skomentować (obiecywałam sobie że zrobie to jakieś 8765 razy ale nigdy mi nie wychodziło) ;o wygląda pięknie xx
    cała historia jest niesamowita i niezywkle oryginalna. Jedyne co mi się nie podoba to brak Harrego ;< i to że Rue za bardzo spoufala się z Liamem. Terapeuci tak nie moga robić, ale liczę że to zamysł tego boga.
    Odkrywa się co raz więcej tajemnic bohaterów i większość z moich przeczuć się sprwdza ^^
    To jak potraktowali Nailla było żenujące. Miałam ochotę do nich pójść i im wpierdolić ;-;
    Lubię Lou ale on jakoś mi tak na rolę chłopaka Rue nie pasuję nie wiem jakoś widzę w nim przyjaciela
    to było takie kjiugytdrcgyvhjiuftuvhbj *-* jak Liaś się wkurzał na Rue biedny :<
    przepraszam, że wcześniej jakoś nie komentowałam, ale jakoś tak wychodziło xx
    czekam na następny :3
    @bey_dream

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział niesamowity. Czytałam go w dniu w którym go dodałas, ale dopiero teraz komentuje. Już nie mogę sie doczekac kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko go dodasz. Miał być w środę, ale ponoć miałas problem z blogiem. Dodawaj jak najszybciej proszę cię bo już nie wytrzymuje ahha
    asdklfcdfj <33

    OdpowiedzUsuń
  20. omg czytając ten rozdział myślałam że sie zesram *ze szczęścia oczywiście* piszesz tak dhnxjiznjdr weny życzę (najlepiej pisz jedząc madżonez, pomaga na wszystko c:) pozdro
    @patkaa18086

    OdpowiedzUsuń
  21. JEZU

    ODKĄD DODALAS TEN ROZDZIAŁ PRZECZYTALAM GO CHYBA 40 RAZY

    LOLZ XD

    Ily ♥

    @Liloo9391

    OdpowiedzUsuń
  22. hahahahahahahaha kupił jej "porcelanowego słoika" haha madżonez ! ;d
    wiem, że to zwykła literówka, ale to śmiesznie brzmi ;)
    świetny rozdział i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  23. http://syrenkaharriel.blogspot.com/ zapraszam!!!! XDXDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń