Patrzę.. Lecz nic nie widzę.
Chcę... Lecz nie mogę.
Pragnę... Choć nie wiem, czego tak na prawdę oczekuje.
Dotykam... Ale nie czuję.
Żyje... Wewnętrznie umierając.
Cisza która nastała w sali, była tak przyjemna, że sam pragnąłem by nigdy nam jej nie przerywano.
Tylko ja i ona. Jej drobne ciałko przyklejone do mojej klatki piersiowej. Małe dłonie, kreślące koła na moich łopatkach, powodowały szybsze drganie mojego serca. Ciepły oddech, który wypuszczała wprost w moją koszulę szpitalną. Myśl że, czułem jej bliskość. Każdy najmniejszy ruch, każdy najmniejszy gest, wyłapywałem szybciej niż ona zdała sobie sprawę, iż w ogóle go zrobiła.
Rue. Stałem się ckliwym idiotą. Wszystko przez ciebie.
Jej głosik odbijał się w mojej głowie, wielkim echem, sprawiając iż nie wiedziałem kim jestem i co tak na prawdę się tu działo.
- Powinieneś się położyć - Szepnęła, jakby bojąc się mojej reakcji.
Nie chciałem, żeby się bała..
Posłusznie, choć z bólem puściłem ją, po czym przysiadłem na wyleżanym łóżku.
Dziewczyna skrępowana nie zmieniała pozycji, odkąd się oddaliliśmy. Z uporem maniaka kręciła na palcu uporczywy kosmyk włosów, wpadający jej do oczu. Och pomógłbym jej z tymi włosami..
- Pójdę po pielęgniarkę - Oznajmiła, patrząc na po rozłączane kabelki oraz kroplówkę, leżącą obok szafki nocnej.
Momentalnie zrobiło mi się... wstyd? Tak chyba to kłucie w boku, obraz smutnej Rue i nienawiść do siebie, można było nazwać wstydem. Spuściłem głowę, unikając wzroku dziewczyny. Chwilę potem wyszła, jednak równie szybko wróciła z pielęgniarką, która odprawiła mi reprymendę, na temat odpinania się od sprzętu lekarskiego. Puszczałem jej uwagi bokiem, skupiając całą uwagę, przy stojącej w kącie dziewczynę.
- Nie potrzebuję tego - Burknąłem do otyłej kobiety, próbującej przyczepić mnie do woreczka z substancjami odżywczymi.
Spojrzała na mnie karcąco, ale dalej kontynuowała, szarpiąc mnie za rękę. No jasne wbijaj, przecież ja nic kurwa nie czuje!
- Powiedziałem, że..
- Liam - Odezwała się ostrzegawczo moja terapeutka, dotąd milcząca na uboczu.
Automatycznie przygryzłem język, nie chcąc dłużej naprzykrzać życia tutejszemu personelowi.
Zrobiłem wyjątek. Ona tego chciała.
Kiedy upierdliwy babsztyl raczył nas opuścić, ponownie nastało to samo milczenie.
- Jak w pracy? - Zacząłem, pragnąc powrócić do normalności.
Usiadła na krześle, przez co po pokoju rozniósł się pisk odsuwanego przedmiotu. Była cicha. Za cicha. Chciałem ją słyszeć.
- Dobrze. Wkroczyłam w nowe etapy terapii, udało mi się odratować moją roślinkę - Pozwoliłem się unieść kącikom ust - Niall pomógł mi ogarnąć nowe papiery, nie jest źle - Zwięźle tłumaczyła.
Niall. Nie znałem go zbyt dobrze. Nie lubiłem go. Swoją niewinnością przyciągał wszystkich. Najpierw owinął wokół paluszka strażników, teraz Rue. Czego on chciał? Podstępna gnida.
Gdybym tylko mógł..
- Liam? - Przekrzywiła zaciekawiona głowę, wybudzając mnie z transu.
Zerknąłem na moje pobielałe knykcie, od uszczypliwego uścisku na pościeli. Moja krew przez chwilę wydawała się przyśpieszyć swoje tempo, zbyt szybko dostarczając płyn, do moich wszystkich mięśni, dzięki czemu odczuwałem narastającą złość.
- Coś nie tak? - W jej głosie było słychać, nutkę troski.
Przesunąłem się niemrawo na bok posłania, zostawiając wolne miejsce.
- Połóż się ze mną - Nakazałem
- Ja..
- Proszę?
Zakłopotanie, które wymalowało się na jej twarzy znikło, a zastąpiło je zawstydzenie. Wszystko co robiła działało, na mnie dziwnie przyciągająco. Ignorowanie tego przestało wchodzić w grę. Nie umiałem. Choć może po prostu zapominałem o tym.
#Rue
Jego prośba mnie onieśmielała. Jak niedorzecznie i jak niestosownie musiało to wyglądać z boku, gdy powoli układałam się tuż obok chłopaka. Myśli krążące wokół mnie, nie dawały mi spokoju.
Ciepło bijące od niego, to iż znajduję się jakieś marę centymetrów dalej, to jak miłe to się wydaję.
Zbyt wiele.
Jakiś czas temu bez problemu mogłam go przytulić i zostać w jego objęciach jak najdłużej. W tamtej sytuacji nie zdobyłam się, nawet na kontakt wzrokowy. Żałosne Rue żałosne..
Nie nie patrz na te pełne usta, nie patrz..
- Nadal jestem ważny? - Szepnął, odwracając głowę w moją stronę niemal stykając się z moim nosem.
Pokiwałam twierdząco, przyglądając się uważnie jego łagodnym rysom twarzy. Nigdy przedtem nie miałam okazji, móc przyjrzeć mu się tak z bliska, bez najmniejszego skrepowania.
- Chodź tu.. - Uniósł rąbek kołdry.
Wsunęłam się pod materiał, wyczuwając jeszcze większe napięcie, kiedy nasze nogi ocierały się o siebie. Chłopak bez uprzedzenia przyciągnął mnie, tak że opierałam się bez mała na jego torsie. Miłe uczucie.
Słyszałam jak jego serce wybija nienaturalny rytm, a zaraz potem zatrzymuje się, by znowu bić w miarowym tempie.
Bałam się cokolwiek powiedzieć. Bałam się. Nie miałam w zamiarze znowu go doprowadzić do szału, więc po prostu milczałam.
- Rue? - Owinął mocnej rękę wokół mojej tali.
Umieram.
- Tak?
- Chcę zacząć jeszcze raz. - Rzekł twardo
- Jeszcze raz? - Analizowałam sens, tego co właśnie powiedział.
- Terapia. Chcę to kontynuować. Chcę to raz na zawsze skończyć.
Podobało mi się to podejście. Jednak nic nie było tak proste. Gdybym nie posiadała, pewnej ważnej uwagi, zapewne cieszyłabym się jak dziecko, ale nie. Czułam się gorzej. Liam miał depresje. Długo musiałam nad tym siedzieć, stwierdzając wszystkie fakty. Depresja egzogenna. Mogłam się tego spodziewać. Zapoczątkowywane ciężkimi zdarzeniami z przeszłości, widocznie pozostawiają na psychice swoje piętno. Wystarczyło mieć tylko nadzieję, iż nie będę musiała sięgać po przymuszone środki do leczenia. Faszerowanie go lekami, racze nie zdałoby się na wiele. Był uparty, po resztą nie przyznałby się że jest chory.
Byłam głupia, odsuwając od siebie te czynniki, wskazujące na depresje. Brak apetytu, bezsenność, zmiany nastrojów tak to się zaczyna. Potem myśli samobójcze, walka samym sobą, skrajne zawahania emocjonalne, odczucia bycia bezwartościowym. Trzeba być idiotą, by tego nie zauważyć.
Oni są nieświadomi. Idą dalej w tą ciemność, zatracając się całkowicie.
Powoli przyzwyczajają się do swej nieobecności. Przyzwyczajają się do swej obojętności.
Rzadko zdają się na czyjąś pomoc.
I tu była iskierka nadziei. On właśnie jej chciał. Sam z siebie. Pierwszy sukces, lecz meta nadal daleko.
- Dobrze - Przytaknęłam.
- Teraz
- To chyba nie jest dobry pomysł Lia..
- Teraz - Zakończył dosadnie.
Przełknęłam gule, budującą się w moim gardle. Byle nic nie schrzanić. Zrobić to tak, jak on by tego chciał. Obalać procedury i zacząć prawdziwe działające terapie.
Teraz albo nigdy.
Położyłam dłonie na jego brzuchu, przez co mięśnie napięły się widocznie, co było wyczuwalne pod opuszkami palców. Zadarłam głowę, opierając ją o ramię Payne'a, tak iż mogła badać każdą zmianę malującą się na twarzy bruneta.
- Czemu to zrobiłeś?
Poruszył się niewygodnie.
- Poczułem się sam. Zawsze byłem sam, ale ty wydawałaś się sprawiać, że tak się nie czułem. Miałaś odejść. To ja do tego doprowadziłem.
O nie nie nie obwiniaj się!
- Poniosło mnie i to nie była twoja wina. Czasami lepiej być cicho niż powiedzieć coś nie potrzebnego. Wykazałam się egoizmem, obarczając ciebie swoimi wyrzutami. Przepraszam. - Potarłam instynktownie policzkiem o ramie chłopaka.
- To ja przepraszam. Nazwałem cię... Sama wiesz. Byłem zły.
- Jest już dobrze - Uśmiechnęłam się szczerze, przekonując go do moich słów. - Obiecaj mi.. Nigdy więcej tego nie zrobisz. Kiedy będziesz czuł potrzebę zrobienia sobie krzywdy masz od razu przyjść do mnie.
- Jeśli nigdzie sobie nie pójdziesz, nie będę miał w ogóle takiej potrzeby..
W moim podbrzuszu kolejny raz rozbudziło się życie. Przestań.
- W takim razie mamy umowę. Chcesz kontynuować?
- Mam inny pomysł. - Przygryzł wargę widocznie podekscytowany.
Zmiany nastrojów..
- Więc słucham?
- To ja dziś będę ymm.. psychologiem.
- Och doprawdy? - Uniosłam brew rozbawiona, jego propozycją.
- Tak. A teraz cicho muszę się skupić. - Podniósł się, opierając o poręcz łóżka, przez co wylądowałam na jego piersi. Wcale mi to nie przeszkadzało. Wdrapałam się wyżej, mocnej przytulając do Liama. Przykrył nas całkowicie niby to przypadkiem, zahaczając o mój tyłek. Zignorowałam ten gest i dalej oczekiwałam propozycji, jakiej zaproponował.
Taki piękny.
- Długo jeszcze panie psychologu? - Zachichotałam, widząc skupienie w jakim się obracał.
Uniósł podbródek dumnie, przybierając kamienny nastrój.
- Daj mistrzowi czas.
Stłumiłam śmiech, zakrywając się pościelą.
- Okej, więc czy posiada pani środki odurzające? Zażywała pani heroinę, alfametylonaftalen, endorfinę? Radzę mówić o wszystkim, gdyż każde słowo może być użyte przeciwko pani.
- Mistrzu zawody ci się pomyliły - Pokręciłam głowę wychodząc spod nakrycia.
Księżyc idealnie wpadał przez okno oświetlając nasze sylwetki. Brązowe tęczówki odbijały blask idealnie kontrastując z panującą ciemnością. W tle było słychać nasze spokojne oddechy. Przyjemna cisza. Wystarczała nam tylko nasza obecność i ta bliskość, która zdawała się poniekąd tak intymna.
- Powiedz mi coś o sobie. Dziwnie jest cały czas ci się zwierzać, nie wiedząc nic o tobie. - Stwierdził.
W sumie nie mogłam. Wprowadzanie własnego życia, do pracy to raczej mało opłacalne przedsięwzięcie. Pacjenci nie mogli zmieniać biegu terapii.. Ale on był kimś więcej niż pacjentem.
- Wychowałam się tutaj. Przez okres studiów siedziałam w Londynie, sporadycznie wpadając w wolnych chwilach do ojca. Ukończyłam szkołę, przez co wróciłam na stare śmieci, wysłałam papiery do paru ośrodków, lecz nikt nie był zainteresowany żółtodziobem bez doświadczenia. Szczerze straciłam wiarę w to, że jeszcze coś znajdę na poziomie moich wymagań. Potem znalazłam zgłoszenie z aresztu i oto jestem - Streściłam.
- Co z twoją mamą? - Zapytał zaciekawiony.
- Umarła - Wymruczałam ledwo dosłyszalnie.
Moje oczy przymykały się powoli, jednak walczyłam z narastającym zmęczeniem.
- Przepraszam nie powinienem - Odezwał się skruszony. - Tęsknisz za nią prawda?
- Nie - Odpowiedziałam szczerze, nawet nie drgając
- Jak to? - Wyczułam zszokowany głos.
Otuliłam się bardziej w koło ciała mojej tymczasowej "kanapy", co spotkało się z jego westchnięciem.
- Ciężko jest tęsknić za czymś, czego nigdy się nie zaznało. Może gdybym straciła ją później, coś by mną targało, ale byłam dzieckiem Liam, głupim małym stworzonkiem, nieświadomym tego wszystkiego dookoła. Teraz nie czuję nic oprócz pustki. To jest tak, jakbyś nie pamiętał elementu z życia, lecz odczuwał jego brak. Dziwne, ale chyba się z tym pogodziłam. Zawsze wyobrażałam sobie jak musiała wyglądać. Jaki miała głos. Co lubiła robić. Tata spalił wszystkie zdjęcia. Każda rozmowa na jej temat jest szybko zaprzestawana, więc przestałam drążyć. Nie wiem czy to z rozpaczy.. nie wiem zwykle robił, a dopiero potem myślał. Cały czas ingeruje na mnie, moje decyzje. Chciałabym nareszcie przeciąć tą pępowinę i poczuć jak się żyje. To cholernie męczące.
Jednak go rozumiem.
- Na prawdę mi przykro. - Zakończył
Przez kolejne godziny leżeliśmy wtuleni w siebie, opowiadając najróżniejsze chwilę z przeszłości. Oczywiście same te szczęśliwe, a biorąc od uwagę nasze nie zbyt miłe chwilę z dzieciństwa szybko się skończyły. Mimo to znajdowaliśmy tematy do rozmowy, które po dłuższym przemyśleniu wydawały się wprost beznadziejne. Bo na przykład kogo obchodzi życie bakterii na kciuku?
Sęk w tym, że z nim nawet to zdawało się ciekawe.
Zmienny nastrój był jedyną nam dokuczliwą sprawą, jednakże widziałam jak bardzo starał się utrzymać ciągle ten sam spokojny.
- Nie lubię Nialla - Wypalił nagle
- Co? Czemu? Jest miły. - Stwierdziłam zadziwiona jego zdaniem o uroczym Irlandczyku.
- No właśnie dlatego - Oburzył się. - Owija wszystkich wokół pętelki.
- Wydaję ci się. Niall jest czysty możesz być spokojny. - Uspokajałam go.
Choć teoria Horana spiskowca była prawdopodobna to brzmiała tak ironicznie, że sama myśl o tym sprawiała, iż miała ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.
- I tak go nie lubię. Zabiera mi cię. - Potarł moje biodro.
Tu cię mam!
- Jesteś zazdrosny? - Zadarłam się do góry, pragnąc ujrzeć te zaróżowiałe policzki, które już dały wyjść na świat.
Czy ja powiedziałam że Irlandczyk był uroczy? Cofam! Zawstydzony Payne biję go na głowę!
Zażenowany chłopak Zrobił młynka oczami. Jednak w pewien sposób zaczynałam
lubić jego zmiany zachowań. Czemu? Dawał w tedy ukazać się tej delikatniejszej
i.... Romantycznej stronie, która wydawała się wręcz niedorzeczna. Liam Payne
więzień zakładu zamkniętego, będący zazdrosny o jednego z pacjentów swojego
psychologa, z którym leżał na łóżku szpitalnym. Czy jest na sali lekarz?
- Nie lubię tego uczucia - Warknął
- Mów mi jak to odczuwasz?
Musiałam wiedzieć każdy szczegół, zakątków jego toku
myślenia.
- Wyczuwam stres, narastający gniew, byłbym gotowy zmiażdżyć
mu tą krzywą mordę, chciałabym rozładować to napięcie. Zastąpić czymś innym.
- Był na granicach.
Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego co sugerował. Moje kiszki ścisły się na myśl cierpienia chłopaka. Bezsilność, kiedy nie możesz pomóc. Musisz czekać i kierować osobę tak aby sama rozwiązała swój problem.
Byłam zagubiona sama w sobie. Coś dziwnego rozdzierało mnie od środka, kierując wprost w ramiona pacjenta. Nagle zapomniałam o starych marzeniach, a jednym marzeniem stawał się on. Nie poznawałam samej siebie. Jak zaczarowana. Jak roślinka zależna od ruchu jednej osoby. Może i byłam naiwna. Może i oszalałam. Lecz lepiej robić to czego się pragnie, niż ślepo iść w nieznaną stronę prawda?
Co jeśli ta właściwa droga w końcu kiedyś stanie się ślepą
uliczką?
- Nie pozwolę ci - Wyszeptałam
- Jestem twoim pacjentem, nic nie możesz. - Powiedział gorzko, zabierając dłonie z mojego ciała.
Zabolało... Poczułam się pusto? Samotnie. Goła. W miejscu jego kończyn zrobiło się niewiarygodnie chłodno.
- Powiedziałam że jesteś ważny - Zawahałam się, nie wiedząc co mogłam więcej rzec.
Stop. Stop Rue.
Oparłam się na łokciach, całkowicie oddalając od niego.
- Jak każdy pacjent Rue - Zacisnął usta w linie, przygryzając wnętrze policzków.
- A co jeśli.. jeśli powiedziałabym, że się zakochałam? - Zająknęłam
Otworzył szeroko oczy. Tylko one zdradzały stan w jakim był, jednak już po chwili wrócił do poprzedniego.
- Nie uwierzyłbym.
- Co jeśli zrobię to.
Moje ciało zadrżało, gdy zmniejszyłam ponownie odległość
między nami. Położyłam dłoń na jego policzku, zamrugał, lecz nie drgnął.
Przesuwałam się powoli, tak bardzo powoli, bojąc się go
przerazić, w każdej możliwej chwili czułam narastającą frustrację. A gdy byliśmy
tak blisko, że niemal stykaliśmy się, zamknęłam oczy, zwisając tuż nad nim i
dotknęłam ustami jego ust. Połączyło nas jedynie lekkie niczym piórko
zetknięcie warg, lecz w tedy przepełnił mnie ogień, jakiego nigdy nie znałam i
wiedziałam że potrzebuję więcej. Więcej Liama, potrzebowałam go całego.
Wiedziałam, iż nie mogę go zapytać czy on też potrzebuję mnie tak, jak ja jego.
Czy pragnie zostawić wyrzuty, obowiązki i postawić na pierwszym miejscu. Jak
ja..
Czy zrobi to, jak ostatnimi dniami śniłam po nocach, bacznie odganiając wymarzone obrazy z głowy.
Zrobił to.
Czy zrobi to, jak ostatnimi dniami śniłam po nocach, bacznie odganiając wymarzone obrazy z głowy.
Zrobił to.
Objął mnie w pasie, przenosząc ponad swoje ciało.
Przyciągnął do siebie tak, że czułam jak się stykamy. Nogi splecione z nogami,
biodra przeciśnięte do bioder, piersi wznoszące się w jednym rytmie.
Aparatura wydawała częstsze dźwięki, informując o szybkim biciu serca pacjenta, na co uśmiechnęłam się zwycięsko poczuwając sposób w jaki na niego zadziałałam. Przemknęła mi przez głowę nie powaga zaistniałej sytuacji, to że jest nadal osłabiony że...
Aparatura wydawała częstsze dźwięki, informując o szybkim biciu serca pacjenta, na co uśmiechnęłam się zwycięsko poczuwając sposób w jaki na niego zadziałałam. Przemknęła mi przez głowę nie powaga zaistniałej sytuacji, to że jest nadal osłabiony że...
Zapomniałam kiedy przygryzł moją dolną wargę, przenosząc pocałunki najpierw delikatnie muskając ucho. Później długo, słodko i łagodnie wzdłuż linii szczęki i szyi, na co jęknęłam i odchyliłam głowę. Pociągnął łagodnie za włosy, powracając do ust tym razem pewniej i namiętniej. Zassał wargę, po czym wysunął miękki język tuż za zęby. Otworzyłam szerzej usta, pragnąc wpuścić go głębiej. W końcu nie bałam się pokazać, jak bardzo go chciałam. Z trudem oddawałam coraz to bardziej łapczywe gesty chłopaka, będące tym samym tak spokojne i opanowane. Zjechał dłońmi na moją pupę naciskając kciukami na wnętrze moich ud, przez co wypuściłam głęboko powietrze, naparłam mocno biodrami na jego dolne partie, na co sapnął w moje usta dalej je maltretując swoimi.
To było tak nieporządne, a zarazem tak gorące. Ciepło zgromadzone w podbrzuszu wydawało się we mnie kumulować. Chłopak zsunął ze mnie spodnie, do kolan potem ciągnąć je swoimi stopami aż do moich pięt. Wysunęłam się z nich, po czym z hukiem opadły na ziemię. Powłoka kołdry jeszcze bardziej podkręcała naszą temperaturę.
Na czole brązowookiego osadziło się kilka kropelek potu.
Oderwaliśmy się od siebie, zaczerpując oddechu. Liam
poruszył się niespokojnie ocierając nasze krocza o siebie. Wyczułam twardą
erekcje chłopaka. Zaplotłam ręce na karku chłopaka podciągając się wyżej na
jego ciele. Rozłożyłam nogi po jego bokach i zaczęłam stymulować okrężne
ruchy biodrami. Wbił palce w moje uda wyczuwając widoczną rozkosz, kiedy to
ocierałam się o niego, tym samym pozbywając się tej rosnącej potrzeby wyładowania.
- Chrzanić to - Wysyczał przez zęby, obracając nas i wyrywając kolejny raz kabelki oraz pozwalając im upaść na podłogę.
Tym razem to on leżał na górze, przejmując rolę dominanta, za co byłam mu wdzięczna, iż moje doświadczenie i praktyka były dość ubogie. Wolałam dopasowywać się niż przejmować kontrolę.
Mimo że dzieliła nas powłoka ubrań, atmosfera która
stworzyliśmy była tak przesiąknięta erotyzmem, że aż sama nie mogłam uwierzyć,
co zaczęłam.. Przygryzł skórę na moim obojczyku, zasysając ją mocno. Naznaczył
mnie.
Jego usta rozchylały się lekko co jakiś czas, nie mogłam
powstrzymać się od cichego jęknięcia, gdy ocieraliśmy się o swoje miejsca
intymne. Wydał z siebie gardłowy dźwięk, kiedy zakołysałam biodrami.
Ani na trochę nie spuszczaliśmy ze siebie wzroku, chcąc trwać w pełni, podczas tej chwili.
Ani na trochę nie spuszczaliśmy ze siebie wzroku, chcąc trwać w pełni, podczas tej chwili.
Pokój wypełniały tylko nasze ciężkie, przyspieszone oddechy
i mlaśnięcia warg podczas pożądanych pocałunków.
Twardość partii dolnych coraz bardziej na mnie napierała, tym samym doprowadzając mnie do granic.
Twardość partii dolnych coraz bardziej na mnie napierała, tym samym doprowadzając mnie do granic.
Wplotłam palce we włosy Payne'a i uniosłam biodra wychodząc na
przeciw jego. Niski jęk rozniósł się po sali, a ciepła substancja rozlała się na
materiale jego spodni od piżamy, co odczuwałam dzięki bliskiemu kontaktowi.
Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, dalej wykonując mniej sprecyzowane
ruchy.
Cmoknął mnie przelotnie w obojczyk, po czym ułożył się obok, wciąż kurczowo trzymając moją talię. Nasze klatki piersiowe unosiły się, w zawrotnym tempie. Miękkie opuszki palców chłopaka, łaskotały moją skórę, gdy jeździł dłonią wzdłuż uda.
Czy my właśnie do cholery uprawialiśmy suchy seks? Niee.. Wspaniała terapia pani psycholog. Brawo. Trzeba umieścić to w aktach.
- W tedy uznałbym, że jesteś na prawdę głupia i nieodpowiedzialna.. - Wymruczał w moje włosy, odpowiadając tym samym na zadane wcześniej pytanie.
Coo?
- Ale... powiedziałbym, że jesteś dla mnie ważna. - Oplótł mnie mocniej ramionami, pozwalając się poczuć pewniej.
Ważna.
Tylko jak głęboka przestrzeń oddzielała słowo zakochanie od ważna?
Czy w ogóle istnieje granica tych dwóch słów?
Czy ja na prawdę coś czułam?
Jestem głupia.
Cmoknął mnie przelotnie w obojczyk, po czym ułożył się obok, wciąż kurczowo trzymając moją talię. Nasze klatki piersiowe unosiły się, w zawrotnym tempie. Miękkie opuszki palców chłopaka, łaskotały moją skórę, gdy jeździł dłonią wzdłuż uda.
Czy my właśnie do cholery uprawialiśmy suchy seks? Niee.. Wspaniała terapia pani psycholog. Brawo. Trzeba umieścić to w aktach.
- W tedy uznałbym, że jesteś na prawdę głupia i nieodpowiedzialna.. - Wymruczał w moje włosy, odpowiadając tym samym na zadane wcześniej pytanie.
Coo?
- Ale... powiedziałbym, że jesteś dla mnie ważna. - Oplótł mnie mocniej ramionami, pozwalając się poczuć pewniej.
Ważna.
Tylko jak głęboka przestrzeń oddzielała słowo zakochanie od ważna?
Czy w ogóle istnieje granica tych dwóch słów?
Czy ja na prawdę coś czułam?
Jestem głupia.
JEB SIĘ KURWA BLOGERZE.
JA PIERDOLE OD TYGODNIA STARAM SIĘ TO WRZUCIĆ, ALE NIE PO CO ZWIEŚMY TEJ PIŃDZIE DODAWANIA POSTÓW..
JA PIERDOLE....
OKEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ
DZIEŃ DOBRY :)
WYCZUWAM ŻE SPIERDOLIŁAM CAŁĄ FABUŁĘ. CHYBA SIĘ WYPALIŁAM I POMYLIŁAM CO DO MOICH KIERUNKÓW ZAINTERESOWAŃ..
PRZEMILCZĘ.
IDĘ OD RAZU PISAĆ NASTĘPNY ROZDZIAŁ.
PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE, ALE TYM RAZEM NIE BYŁO ZALEŻNE ODE MNIE.
OGÓLNIE TO TAKĄ BEKĘ MAM Z TEGO ROZDZIAŁU, ŻE SZKODA GADAĆ XD
JEST ZJEBANY PO CAŁOŚCI. A TA... SCENA HAHAHAHAHAHAHAH NIC NIC NO CÓŻ.
NIE CHCIAŁAM NA PRZYWITANIE SEKSU NA ŁÓŻKU... CZAICIE IŚĆ TERAZ DO SZPITALA I ŚWIADOMOŚĆ, ŻE KTOŚ SIĘ TAM RUCHAŁ? TAKIE NIEETYCZNE TROCHĘ. NO ALE WY ZBOCZUCHY CHCIELIŚCIE COŚ INNEGO WIEEEEEM.
MAM NADZIEJĘ ŻE NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM NAPRAWIĘ TO JAKOŚ.
ARRRR MADŻONEZ/ @LOLOUNIA
TAK SWOJĄ DROGĄ TO PRZYGOTUJCIE SIĘ, ŻE BĘDĘ TROCHĘ INACZEJ PISAĆ. W SENSIE INNYM YMMMM SPOSOBEM.. NIE WIEM JAK TO UJĄĆ ZOBACZYCIE.
NO I JAK SZABLON? <3 OLIVIA <3
Czytasz? = Komentujesz