Stukot obcasów rozniósł się po całym korytarzu zaburzając
grobową ciszę, która do tej pory nie pozostawała naruszona. Obskurne ściany z
widocznymi zadrapaniami powodowały u mnie kolejne dreszcze zdenerwowania. Gdy
dłużej się na nie patrzyło można było stwierdzić ,że w odległej przeszłości
musiały być białe, jednak teraz przybrały szary odcień z niewielkimi
przejaśnieniami na biały tynk. Cóż chyba nie mogłam zbyt dużo wymagać od
takiego miejsca...
Moje ręce drgały z każdym kolejnym krokiem ,nawet ołówkowa
spódnica zaczęła mnie dusić, a dokładnie wyprasowana koszula również wydawała się za wszelką cenę nie pozwolić mi wykonać kolejnego ruchu. Sytuacja wymagała nie nagannego wyglądu. Jak to mówią
najważniejsze pierwsze wrażenie prawda? Stanęłam przed wielkimi drzwiami z
tabliczką o wielkich inicjałach P. H.
Czyli to tu.. Poprawiłam już lekko
wygniecioną spódniczkę oraz schowałam niesforny kosmyk włosów za ucho.
Podziękowałam sobie w duchu za upięcie ich w wysokiego koka.
Uniknęłam tym sposobem ciągłego poprawiania wystających włosków. Ostatni wdech i wchodzę.
Delikatnie zapukałam po czym trochę pewniej chwyciłam za lodowatą klamkę. Drzwi
otworzyły się, a moim oczom ukazał się dość postawny mężczyzna z o dziwo
przyjaznym wyrazem twarzy. Jeden plus.
Moje wyobrażenia raczej przedstawiały
starszego mężczyznę przypominającego zombie, ale ten nawet był dość młody
dawałam mu na oko coś po trzydziestce. Może nie będzie tak źle? Gestem ręki zaprosił mnie
bliżej żebym usiadła na fotelu tuż na przeciw jego dębowego biurka. Kątem oka
udało mi się obejrzeć pomieszczenie i na szczęście było w o wiele lepszym stanie
niż część budynku którą udało mi się na razie zwiedzić. Nawet znalazłam dwa
obrazy, wiszące po prawej stronie mężczyzny. Ściany miały pomarańczowy kolor
przez co nadawały trochę życia temu smutnemu otoczeniu. Uścisnęłam dużą dłoń mojego
przyszłego pracodawcy i usiadłam na twardym fotelu, który niemal prosił o
zejście z niego natrętnie wbijając sprężyny w mój tyłek.
Założyłam nogę na nogę i splotłam na nich dłonie. Tylko w
ten sposób mogłam ukryć drganie ciała. Nie chciałam wyjść na jakiegoś
słabeusza. To była moja pierwsza próba podjęcia prawdziwej pracy. Mówiąc
prawdziwa mam na myśli stała. Do tej pory łapałam się każdej drobnej roboty od
roznoszenia ulotek do mało istotnych prób zostania kelnerką. Tak tylko prób. Nie nadawałam się
za grosz do prac wymagających koordynacji i ciągłego pośpiechu. Dlatego nie
pozostawałam w nich za długo. Musiałam to również pogodzić ze studiami oraz
ciągłą nauką. Przeszłam zbyt wiele by czekać na upragniony zawód. Teraz moja
przyszłość była w ręku jednego człowieka. To od niego zależało czy wyjdę stąd
jako przegrana ,czy może zacznę nowy etap życia. Zaplanowałam już zbyt wiele by
miało to tak od tak runąć. Trzeźwy opanowany umysł tego mi było trzeba..
- Paul Higgins niezmiernie miło mi poznać naszą nową
pracownicę. - uśmiechnął się szczerze grzebiąc w miedzy czasie w kupie
dokumentów przed jego nosem.
- Rue Lewis. Mi również.
- Będzie to problem jeżeli będę do ciebie mówić Rue? -
Spytał nie pewnie.
- Oczywiście że nie.
Szczerze byłam mu wdzięczna. Nigdy nie przepadałam ,gdy ktoś
mówił do mnie Per Pani. Żyłam w założeniu ,że jestem za młoda na to miano. Z resztą słowo Pan/Pani miało jakieś wyższe znaczenie do którego ja grona na pewno
nie należałam. Chwila ciszy w której on dalej zaciekle szukał czegoś w tym chaosie pozwoliła mi się nieco rozluźnić. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak spięta byłam.
- Bardzo mnie zaskoczyłaś. - Uniósł swój wzrok na
mnie.
- Nie rozumiem. - rzekłam niepewnie marszcząc przy tym nos.
- Jesteś pierwszą kobietą, która przekroczyła nasze progi do
tego kandydatką na nowego pracownika. Wszyscy jesteśmy tym nieco zszokowani. -
odchrząknął, a ja cierpliwie czekałam do czego zmierza. - Nie oszukujmy się...
Ta praca ani trochę nie należy do bezpiecznych. W każdej chwili jesteś narażona
nie chcemy nie porozumień...
- Wiedziałam na co się pisze. - odpowiedziałam pewnie.
- Praca psychologa do tego w takim więzieniu nie jest zwykłą
pracą. Tu liczy się wytrwałość. To że nasz zakład trzyma dość średni poziom
oskarżeń więźniów nie oznacza że są oni potulni. Każdy z nich jest nie
obliczalny.
Może i miał w zamiarze mnie spławić, ale mnie to kompletnie
nie ruszyło. Dobrze wiedziałam z czym wiąże się ta praca. Lubiłam poczuć mały
smak adrenaliny choć w tym stopniu.
Niemal wszyscy z moim ojcem na czele odradzali mi tej pracy.
Pytali czemu akurat tu? Odpowiedź była prosta. Zbyt bardzo lubiłam wchodzić w
czyjeś życie i pomagać w jego trudnościach. Może to głupie, jednak ja czułam
się jak bym prowadziła wiele żyć. Mogłam pomóc komuś w rozwiązaniu problemu.
Każdy lubi się wygadać. Ja lubię słuchać. Idealnie. Oczywiście pomimo braku
doświadczenia przeszłam wiele szkoleń, a same studia ukończyłam śpiewająco,
więc nie miałam wątpliwości, aby ciągnąć tą pasję.. Pasję ludźmi. Ludźmi z
historią.
- Proszę mi uwierzyć, że stu procentowo zdaję sobie sprawę z
tego gdzie jestem i po co. -Mówiłam dumnie.
- Cóż imponuje mi twoja postawa, lecz mam zastrzeżenia co do twojego braku praktyki. Nie wiem czy mogę cię przyjąć. - Był niezdecydowany co
było wymalowane na jego twarzy. Momentalnie oblał mnie zimny pot. Czy to miało
znaczyć koniec?
- Dam radę proszę dać mi szansę. Mogę zacząć od zaraz - łapałam się już ostatniej deski ratunku.
- Uparta.. - Prychnął rozbawiony - Cóż zaryzykuje miesiąc
próbny potem zobaczymy co ty na to? - Wykrzywił usta w szerokim uśmiechu.
- Jak najbardziej tak. - odparłam radośnie - To kiedy
zaczynam?
Podkręcił głową z niedowierzaniem
- Przyjdź jutro na dziewiątą przekaże komuś ,żeby ci wszystko
pokazał. Uzupełnisz drobne papiery i możesz się wykazać. Mam nadzieję że mnie
nie zawiedziesz!
Wstałam i pożegnałam się z nowym szefem formalnym podaniem
dłoni. Ruszyłam w stronę drzwi jednak zatrzymał mnie zanim opuściłam gabinet.
- Rue na pewno tego chcesz? - zmrużył oczy pokazując
drobne zmarszczki w ich kącikach
- Nawet nie wie pan jak bardzo. Do widzenia. - Pomachałam na odchodne.
Stanęłam na
korytarzu i wzięłam parę głębszych wdechów. Oparłam się o obskurną płaszczyznę starając opanować drganie serca, którego bicie chyba było słyszalne co najmniej w
całym Ironbridge.
Gdy już byłam zdolna do jakiekolwiek ruchu dałam się ponieść
nogą do samego wyjścia. Skinieniem głowy podziękowałam strażnikowi za
odprowadzenie ku ogromnej bramie.
Cały areszt ogrodzony był kilkumetrowym murem w którym rzadko było widać maleńkie okna. Dwie wieże przy wjeździe oraz druty na szczytach nadawały mroczności całemu
otoczeniu. Tu nawet drzewa wydawały się ponure. Lecz ani trochę na mnie to
otoczenie nie wywierało presji. Jestem dziwna?
Wraz z przekroczeniem granicy muru mój stoicki spokój wyparował
jak za pstryknięciem palca. Ściągnęłam wysokie obcasy i na bosaka tanecznym
krokiem kroczyłam do domu. Miałam nadzieję ,że moja pensja kiedyś pozwoli mi na
kupno własnego auta. Jazda starym pruchnem taty nie uśmiechała mi się zbyt
bardzo ,dlatego wybierałam często wycieczkę pieszo lub przejażdżkę autobusem.
Sama myśl o prowadzeniu samochodu ojca wywoływała u mnie skrajne emocje do
tego wspomnienia z poprzedniego tygodnia ,kiedy to miałam okazję nim parkować na
podjeździe i jakimś cudem hamulce "turboszybercuda" przestały działać ,a ja sama zaparkowałam w koszu sąsiadki, która niestety niezbyt mile przyjęła
do wiadomości że zgniotłam jej kontener na śmieci... Zostało mi tylko mieć
nadzieję że nie jest zbyt pamiętliwa.
Słońce zaczęło coraz bardziej grzać wraz z nadchodzącym
południem. Co poczuł też mój żołądek. Od tego całego stresu strasznie
zgłodniałam. Przechodnie patrzyli na mnie krzywo. W głębi duszy nie dziwiłam
się w końcu szłam na bosaka przez miasteczko z uśmiechem tak szerokim ,iż
spokojnie mogłam otrzymać pseudonim pani słoneczko.. Dziwnie by to brzmiało..
Ironbridge tętniło życiem. Tłumy ludzi na straganach szukający odpowiednich składników na obiad ,małe dzieci wracające ze szkół zajadając się lodami z pobliskiej budki z włoskimi łakociami.
Nie wspominając o korkach na drogach spowodowanych natłokiem ludzi.
Pomimo ciągłego ruchu nasze miasteczko posiadało pewną magię. Tak magię.. Przez ciągły ruch przewijał się spokój. Dwie odrębne perspektywy ze sobą współgrały..
Pomimo ciągłego ruchu nasze miasteczko posiadało pewną magię. Tak magię.. Przez ciągły ruch przewijał się spokój. Dwie odrębne perspektywy ze sobą współgrały..
Cudem doczłapałam na miejsce. Dla stworzenia pozorów osoby
zasługującej na pracę założyłam z powrotem uciążliwe buty, które powinny być
trochę niższe... Wyprostowałam się i niczym prawdziwa kobieta sukcesu i paradowałam do małej kuchni.
- Wróciłam! - Krzyknęłam nalewając sobie wody.
Nie musiałam długo czekać by w pomieszczeniu znalazł się mój
rodziciel.
- Powiedz mi że cie nie zatrudnili! - Zaczął znowu...
- Ciebie też miło widzieć. - Odparłam sarkastycznie na co
zmroził mnie wzrokiem. Upiłam łyk zimnego napoju po czym znowu zabrałam głos - Przyjęli mnie! Tak strasznie się cieszę! - Mówiłam oczarowana.
- Ile razy mam ci powtarzać że to nie dla ciebie?
- Co jak co, ale chyba sama wiem co będzie dla mnie dobre. - Odgryzłam się a jego postawa stała się bardziej napięta.
- Wychodzę. Mark chciał żebym wziął jego zmianę. Przemyśl
to... - Wyszedł trzaskając drzwiami.
Zawsze tak było. Chciał kierować moim życiem twierdząc
"Że chcę bym coś osiągnęła.."
Wcale nie miałam mu tego za złe jak najbardziej to
rozumiałam. Niby mogłam już z nim nie mieszkać i wynająć coś bliżej centrum,
jednak nadal było mi żal go zostawiać samego. Z jednej strony i tak mało czasu
spędzał w domu, a gdy już był to oddawał się swojej pasji czyli zbieraniu
monet. Nic fascynującego. Dla mnie, lecz uwielbiałam patrzeć na tą radość jaką
mu to sprawiało.
Każda z nich miała tak wielkie znaczenie ,że czasami uświadamiałam sobie że moglibyśmy za ich cenę kupić nowy dom. Oczywiście tata nie dopuszczał tej myśli do siebie. On żył w założeniu ,iż nic nie ma większej ceny niż sentyment jakim je darzył.
Od tej całej wymiany zdań odechciało mi się jeść, jedyne o
czym marzyłam to kąpiel i wyluzowanie się przed kolejnym wyzwaniem jakie niosło
mi nowe zajęcie. Zrzuciłam z siebie ubrania ,po chwili stając nago w kabinie
prysznicowej .Pod wpływem zimnej wody, która wydawała się wrzeć od mojej
rozpalonej skóry ,nalałam na dłoń niewielką ilość płynu drażniącego moje
nozdrza przesłodzonym zapachem pomarańczy. Kiedy już spłukałam z siebie całą
ilość piany ,otuliłam się puchatym ręcznikiem. Z moich włosów kapały kropelki
wody, nie miałam najmniejszej ochoty na ich suszenie. Spięłam je w kucyka i
założyłam dość skąpa piżamę.
Nie miałam się przed kim krepować i tak byłam sama. Jedynie
mój miś z dzieciństwa mógł mieć jakieś uwagi co do darmowego pokazu w
ostateczności pająk który i tak buszował gdzieś za szafą.
W pełni wyluzowana przykryłam się kocem leżąc na łóżku i
kontynuowałam czytanie książki. Jedna część mnie chciała oblać ze znajomymi
sukces, ale druga chciała uniknąć kąśliwych uwag na temat "dziwnej"
roboty. Tym sposobem nawet nie zdobyłam się na wysłanie głupiego sms'a. "Będzie
jeszcze czas.." - pomyślałam.
Przeskakiwałam ze strony na stronę i nie zauważyłam kiedy
usunęłam.
Promienie słoneczne wpadały przez okno bezczelnie wybudzając
mnie z beztroskiej krainy snu, w której pragnęłam zostać na zawsze. Jednak miałam
zbyt dużo do zrobienia w swoim życiu by sobie pozwolić na sapnie do południa.
Leniwie przekręciłam się na lewy bok zakrywając po uszy kołdrą. Głośny jęk
desperacji wypłynął z moich z ust, gdy po pokoju rozbrzmiał budzik. Odkopałam
pościel i usiadłam na łóżku. Chwilę mi zajęło zanim moje mięśnie zaczęły budzić
się do życia. Rannym ptaszkiem nie byłam, a wygrzebywanie się z pod
cieplutkiego posłania nie należało do listy czynności, które uwielbiałam.
Opuściłam stopy na zimne panele, a dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa
na kontakt skóry z zimnym podłożem. Zerknęłam na zegarek leżący na szafce
nocnej. Miałam jeszcze półtorej godziny, więc mogłam spokojnie się przygotować
na pierwszy dzień w pracy. Niczym skazaniec na ścięcie ruszyłam do łazienki, po
porannej toalecie wcisnęłam się w ciemne rurki i dopasowaną lazurową koszulę z
niewielkim dekoltem. Do tego założyłam szpilki tym razem niższe niż
poprzedniego dnia, by uniknąć odcisków. Włosy rozpuściłam swobodnie pozwalając
im opaść na ramiona. Szybkim ruchem nałożyłam delikatny makijaż podkreślając moje oczy.
Gdy zeszłam do kuchni ojca już nie było. Zastanawiałam się
czy rzeczywiście tak długo pracuje czy po prostu nie chcę mnie
widzieć. Może to był kolejny powód by wynieść się na swoje śmieci? Z burzliwymi
myślami wypiłam w trybie szybkoultrazapierdzelającym kawę po czym pobiegłem na
przystanek autobusowy znajdujący się jakieś sto metrów od naszego domu. W moim
brzuchu toczyła się bitwa. Nie nie byłam głodna wręcz przeciwnie, w tamtym
czasie gdybym coś włożyła do ust prawdopodobnie równie szybko znalazłoby się to
na podłodze. Nerwy znowu oblegały moje ciało. Musiałam udowodnić że należy mi
się ta fucha i bez skazy ogłosić "Dałam radę!". Udowodnić wszystkim w
jak wielkim błędzie byli. Usłyszeć gratulacje i przeprosiny za zwątpienie. Tak
tego było mi trzeba. Bo w końcu marzenia są na wyciągnięcie ręki... Najwyższy czas
zdać się na siebie. Pokazać wartości, które tak długo nie pokazały
się światu. Pozostaje pytanie. Czy dam im wyjść na światło dzienne?
Jedno
wiedziałam. Nie poddam się tak łatwo.
Autobus zatrzymał się na moim przystanku. Już nieco spokojniejszym i pewniejszym krokiem stanęłam przed ogromnym murem.
Mój wzrok od razu rzucił się na wielki napis wiszący na
wjeździe do ogromnego budynku. "ZAKŁAD KARNY"
Po małym
przesłuchaniu na wejściu. Typu po co, dlaczego tu jestem w końcu mogłam znaleźć się na posesji.
Siedziałam w prowizorycznej recepcji czekając na kogoś kto miał
mnie oprowadzić. Mając na myśli prowizoryczna chodziło mi o wielkie biurko
zawalone chyba toną dokumentów, a gdzieś zza sterty tych papierów można było
zauważyć starego mężczyznę z gęstą czupryną siwych włosów. Wyglądał na tak
znudzonego swoją pracą że każdy najdrobniejszy jego gest mógł być odebrany za
ruch godny Oscara. Nie chciałam być nie miła ,ale zamiast siedzieć jak ten kołek
mógł zrobić coś z tym bałaganem... Ale nie nic...
Moja cierpliwość przekraczała
już najmożliwsze granice. Ileż można było czekać? Przystępowałam z nogi na nogę albo po prostu gapiłam się bezczynnie w przeciwległą ścianę.
Nagle do pomieszczenia wpadł młody mężczyzna na moje oko miał nie wiele po dwudziestce. Ubrany w obowiązujący granatowy strój i naszywkami w gwiazdki. Przyjrzałam się plakietce
przyszytej do kieszeni. Tomlinson. Hmmm.. Czyli to mój współpracownik. Chłopak
z gładko ogoloną twarzą przyglądał mi się z poważnym wyrazem. Niemrawo
poprawił rozczochraną fryzurę i podszedł bliżej.
- Ty jesteś Rue Lewis? - Spytał spięty
- Tak to ja ,a ty? - Odparłam wesoło starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco mimo strachu.
- Uciekaj... - Powiedział przestraszony.
- C-co? - Zająknęłam się.
- Uciekaj stąd zanim będzie za późno! - mówił dosadnie przybliżając się do mnie.
Spojrzałam na niego przerażona otwierając buzie ,próbując
wydać z siebie głos, lecz zamiast niego pozostawała głucha cisza. Mina bruneta
momentalnie zmieniła się nie do poznania. Poważną mimikę zastąpił szeroki wyszczerz, a pokój wypełnił jego chichot.
- Hahahaha n-n-nie hahaha widziałaś swojej miny hahahaha
- trzymał się za brzuch
Popatrzyłam na niego z pod byka czekając na wyjaśnienia.
- Uf - odetchnął wycierając łzę z policzka - Sztywniak z
ciebie - zarechotał - Louis. Louis Tomlinson. - Podał mi dłoń.
Uścisnęłam ją, a
jego szorstka skóra przyjechała po mojej. Uśmiechnęłam się również pod nosem,
ale zaraz przybrałam kamienny nastrój.
- Widzę że pracownicy nie są tu zbyt kompetentni. Mam nadzieję że
chociaż więźniowie są inteligentni.
Louis wytrzeszczył zaskoczony oczy i
podrapał się zmieszany po głowie.Tym razem ja zachichotałam burząc napiętą
atmosferę. Tomlinson zdając sobie sprawę z mojej zemsty dołączył do mnie
prowadząc wzdłuż zawiłych korytarzy. Tego dnia przechadzanie się wśród nie zbyt przyjaznej atmosfery nie wpływał tak na mnie jak poprzedniego dnia. W tamtym momencie pewnie szłam tuż za nowo poznanym kolegą i wsłuchiwałam się w jego gadanie na temat przestrzegań panujących na terenie więzienia. Z tego co się udało mi wywnioskować Lou pracował tu już od dwóch lat i był dość wysoko postawionym strażnikiem. Nie wydawał się ani trochę groźny ,wręcz przeciwnie emulował z niego taki rodzaj ciepła oraz bezpieczeństwa. To miło że przyszło mi zacząć pracę w takim towarzystwie ,a nie innym. Zatrzymaliśmy przed wielkimi drzwiami z metalu. Chłopak spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Czas przejść do głównej atrakcji naszego dnia! - Zaświergotał by rozluźnić widocznie napięcie ,które miało nastać chwilę później.
I tak oto przed moimi oczyma ukazało się serce zakładu karnego. "Dom" skazanych. Ogromna przestrzeń z dwoma piętrami ,na każdym z nich cela koło celi. Kraty odbierające wolność ludziom ,zabierając jakąkolwiek możliwość prywatności. Pod ciągłym okiem kamer ,strażników witamy w ciemnym raju..
Nie pewnie rozejrzałam się w koło badając każdy najdrobniejszy detal. Więźniowie w pomarańczowych niemal oślepiających uniformach patrzyli na mnie zimnym, zagubionym wzrokiem. Idąc wzdłuż nich starałam się wyczytać emocje wymalowane na ich twarzach. Jedni byli zaciekawieni pojawieniem nowej osoby ,drudzy znudzeni udawali kompletnie nie zainteresowanych zaistniałą sytuacją ,lecz zerkali na mnie. Mimo guli w gardle ,która pojawiła się z nie wiadomych powodów wydawałam się nie wzruszona nowym światem ,który właśnie przyszło mi poznawać. Mój towarzysz leniwie kroczył przy moim boku i uśmiechał się pokrzepiająco. Weszliśmy po schodach na drugie piętro ,gdzie także znajdywały się kolejne "klatki",w każdej umieszczono po dwóch więźniów.
- Hej Lou! - Usłyszałam głos z jednej z nich.
Oboje odwróciliśmy się w stronę dobiegającego głosu.
- Hej Niall - Odparł wesoło brunet do rozchichotanego blondyna.
Nie wyglądał na jakiegoś oprawcę ,prędzej porównała bym go do pluszowego misia. Jego przydługie już włosy wpadały mu do oczu kryjąc ich niesamowity jasny blask. Jego współlokator nawet nie zaszczycił nas spojrzeniem bawiąc się gumową piłeczką. Niall - bo tak było mu na imię z tego co zdążyłam załapać - w najlepsze gawędził z Louisem nie zważając na różnice jaka między nimi panowała ,ale i ten drugi nie widział przeciw wskazań na takie zachowanie.
- Kto to? - Wskazał na mnie blondasek.
- To jest Rue. Nowa pani psycholog. - wyjaśnił mój przewodnik
Uśmiechnęłam się na co odwzajemnił mój gest.
- Ja chcę już na tą wizytę u psychologa. - Zaśmiał się
- Musimy już iść ,do później Niall! - Pomachał mu Lou.
Jak to niedorzecznie brzmiało.. Stróż machający do więźnia? To była dopiero część mojej wędrówki zapoznawczej. Więc ile mnie jeszcze tu czekało?
Odeszliśmy kawałek w ciszy podczas gdy ja nadal spoglądałam na nowe postacie. Każdy z nich był taki tajemniczy ,utworzył wokół siebie sztuczną osłonkę maskującą każdą najmożliwszą iskierkę uczuć.. Może nie wszyscy? Potrzeba było czasu... Dużo czasu..
- To super dzieciak.. - Westchnął nagle
- Hmm?
- Mówię o Niallu.
- Ach.. To prawda. Nie mogę uwierzyć ,że taki ktoś tu siedzi. - Mówiłam idąc dalej.
- Sama zobaczysz co jeszcze się tu kryje. - Rzekł zamyślony - To chyba już koniec tej części wycieczki. - Oznajmił stając przy drzwiach wyjściowych
Odwróciłam się w stronę ludzi ,których przyjdzie mi niedługo poznać. Z jednej strony zwarta i gotowa z drugiej zagubiona. Zbyt twardo uderzyłam w tą nową rzeczywistość. Mój wzrok utkwił w ostatniej celi ,a raczej w tęczówkach jej właściciela. Serce zatrzymało się na widok brązowookiego mężczyzny z delikatnym zarostem podkreślającym jego pełne usta. Siedział na łóżku opierając się o ścianę i bacznie mi się przyglądając.
- K-kim je..
- Liam Payne - Wciął mi się Tomlinson nim skończyłam swą żenującą próbę wykrztuszenia z siebie kilku słów.
- Wygląda tak...
- Niewinnie? - Prychnął - Nic bardziej mylnego. To morderca Rue. Chodźmy stąd. - Ponaglił mnie.
Oniemiała wykonałam polecanie ,jednak nie potrafiłam ujarzmić ciekawskich oczu ,które samoistnie powędrowały w jego stronę łapiąc ostatnie spojrzenie. Chytry uśmieszek zagościł na jego ustach ,a mrugnięcie oka speszyło mnie doszczętnie zmuszając do szybkiego opuszczenia tego miejsca.
"Kim ty jesteś....?"
HEJ HEJ I CZOŁEM!!
MADŻONEZIK WITA WAS C:
NO WIĘC MAŁY WSTĘP DO TEGO CO WŁAŚNIE PRZECZYTALIŚCIE..
DOSTAŁAM OLŚNIENIA I NAPISAŁAM FF...
NIE JESTEM JAKĄŚ PISARKĄ. PO PROSTU LUBIĘ TO ROBIĆ ,A MOJE DOŚWIADCZENIE JEST RÓWNE ZERO :)
NIE LUBIĘ BAWIĆ SIĘ W PROLOGI ,WIĘC OTO MACIE ROZDZIAŁ 1 ,KTÓRY MOŻNA UZNAĆ ZA WPROWADZAJĄCY DO CAŁEJ HISTORII.
STARAŁAM SIĘ W NIM ZAWRZEĆ MNIEJ WIĘCEJ NAJWIĘCEJ JASNYCH INFORMACJI DLA WAS.
MÓJ TT
JEŻELI KTOŚ CHCĘ BYĆ INFORMOWANY NIECH NAPISZE MI SWÓJ UNSERNAME W KOM TU POD POSTEM ,A NAJLEPIEJ W ZAKŁADCE..
CÓŻ NIE WIEM CO JESZCZE MOGĘ POWIEDZIEĆ>>>>>>>
W JEDNEJ Z ZAKŁADEK MOŻECIE ZNALEŹĆ ZWIASTUN DO BLOGA
NAJWAŻNIEJSZE!!! PO DOBRNIĘCIU DO KOŃCA PROSIŁABYM O POZOSTAWIENIE PO SOBIE MAŁEJ PAMIĄTKI W POSTACI KOMENTARZA BO BEZ NICH ANI RUSZ HIHI WIĘC DO ZOBACZENIA :)
WIECIE CO DZISIAJ JEST?
YEEEP WALEDYŃKĄOTYNKI :)
A TAK SZCZERZE TO ŻYCZĘ WAM UDANYCH WALENTYNEK JA WAS WSZYSTKICH KOCHAM ,WIĘC NA PEWNO NIKT NIE JEST SAM!
TYMCZASEM JA IDĘ SPĘDZAĆ SWOJE WALENTYNKI>>>>>>>>> XD
MADŻONEZIK XX
WOW! Naprawde ciekawe. Czekam na to co bedzie dalej. A zwiastun cuuudny *_* Co z tamtym blogiem? Konczysz z nim?
OdpowiedzUsuńNo toooo.. prosze cie zebys mnie informowala >>>>>> @Nightmares_xxox
Nie kończę :) Potrzebna była mi odskocznia i to tyle. Mam już pół rozdziału ,więc i na drugim niedługo się pojawi nowy post
UsuńZapowiada się naprawdę ciekawie. Nie mogę się doczekać nexta :) Pozdrawiam @HoranFever4ever
OdpowiedzUsuńJest meega nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów ; 3 Wesołych walentynek ; ]] @Bajeek
OdpowiedzUsuńJak na początek jest świetne, jestem ciekawa kolejnych rozdziałów! x
OdpowiedzUsuń@patrycja0698
Jejku jak wciąga *-* czekam na nexta :* @KlaudiaTurska2
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego co może się zdarzyć !
Czekam na kolejny rozdział :*
@louisx_carrot
Oficjalnie jestem zakochana! No patrz WALENTYNKI DZIŚ!!!! Jak to dobrze, że znalazłam Cię na tym tt. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję Ci za tego tweeta z linkiem. MASZ MNIE CAŁĄ. Już teraz mogę stwierdzić, że jestem uzależniona. To ff jest takie...takie...wciągające. Jesteś już u mnie na pierwszym miejscu. Zwiastun jest cuuuuudowny. Lucy Hale...moja ukochana aktorka...czego chcieć więcej? Czekam na następny rozdział tak ja na Chillsa xd (może nawet bardziej)
OdpowiedzUsuńBłagam, informuj mnie @CattieStyles
No i szczęśliwych walentynek!
Bosz już cie kocham :*<3 juz mi sie podoba to ff :) czekam na next :) dziekuje i także życze ci miłych walentynek ;)
OdpowiedzUsuńWow naprawde wciąga;-) czekam na następny rozdział :D serio masz talent
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o kolejnych rozdziałach plisssss @I_m_Ninja___
Szczęśkiwych walentynek;>
Świetnie piszesz! Kiedy next? Pliss odpowiedz, bo nmg się doczekać!
OdpowiedzUsuń@Truskafaa
Postaram się jak najszybciej :*
UsuńWOAH! MAJONEZ
OdpowiedzUsuńTY TO TAKA FEJMUS JESTEŚ :D
i do tego
JESTEŚ DENDROFILEM!!!!!!!!!!!!!!
:o
OSTATNIO SPOTYKAM ICH ZA DUŻO XD
rozdział miooooooooooooooooooooooodzio! <3
jak zobaczyłam Tomlinson to była moja reakcja >>>>>>>> NO NO TOMLINSON ZNOWU SIĘ SPOTYKAMY
NAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAJAAAAAAAAAAAAAL! XD
ZA CO TY TAM SIEDZISZ BIEDAKU!!!!!! JAK TEN WREDNY MADŻONEZ MÓGŁ CIĘ TAK WROBIĆ ;-;
LIAM NIEGRZECZNY CHŁOPCZYKU TY!
tryb szybkoultrazapierdzelający że wut?! XD
#onlymadzonez
iiiiiiiiii
to chyba tyle chciałam skomentować
więęęęęęęęęęęęęęec
papapapapapa!
do zoba na gadu XD
twój żółwik ♥
.
.
.
DENDROFIL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :O
Zajebiste i mega wciągające *.* @cammerbist
OdpowiedzUsuńwiedziałam wiedziałam wiedziałam że wpindolisz marka i kocham cię za to
OdpowiedzUsuńjestem oficjalnie i doszczętnie przerażona i wkurwiona kto śmiał wsadzić mojego najala do pierdla no który to przyznawać się tylko czekaj jak cie znajde to ci tak wpierdole że polecisz do zaczarowanego świata smerfów i pierdykniesz w komin chaty gargamela kurwa!!!!!!!
albo lepiej naśle na cb Zena i zrobi ci krwawą miazge z twarzy tak jak temu kutasowi devonowi
dobra emocje opadły
gdzie ty wgl mieszkasz jeśli mogę spytać? bo aktualnie o niczym nie marze jak cie owiedzić i udusić... w przyjacielskim uścisku
iiiii ludzie słuchajta ogłoszenia parafialne:.
tak wgl i w szczególe to madżones jest naszym królem
DZIĘKUJE *ah te owacje na stojąco*
PS.rozdział zajekurwabisty i wgl mmmmmrrrrrrraaaaauuuuuu taki tajemniczy liaś
wyczuwam doszczętnie zrytą psychikę i dużo sekszenia
nie nic kochamkochamkochamkocham :* ten buziaczek do dla wszystkich którzy tak jak ja samotnie spędzili walentynki no chyba że ktoś liczy laptopa i telefon jako potencjalnych partnerów życiowych <3
@jilo_xxx
Hahahahahahahahahahahahahahahahaha <3
Usuń"Dużo sekszenia.." - Wiedziałam że połowa będzie na to czekać! XD
Mareczek musi być :3
Spokojnie Najal da radę w ostateczności zamkne cię z nim w celi c:
Spadam! Madżonez xx
Proszę o powiadamianie o nowych rozdziałach na tt. Moja nazwa @isia2107 :)
OdpowiedzUsuńzajebiaszcze *.* pomgłabym prosic o przypominanie o nowych rozdziałach ??? Moj tt @232horan677
OdpowiedzUsuńNo no no nieźle sie zapowiada *.*
OdpowiedzUsuńWalnę z anonimka xd
OdpowiedzUsuńwow! Zaczyna się ciekawie. Polubiłam bohaterkę :3
Moja reakcja na Louis'a.. Walłam się kolanem o kant fotela C:
Najal w pierdlu? W psychiatrycznym pierdlu? Może uzależnił się od jedzenia. Lulz. #suchar
Ale Liam mordercą? Przecież on jest niczym zakonnica panna, muchy by nie skrzywdził :<
Czuję że czytając to opowiadanie zrobi mi się papka z mózgu. :)))))
Ale zanudzam xd
Okz, jak na razie jest fajnie, ale muszę ci wytknąć parę błędów. Nie chciałabym cię urazić czy zniechęcić, w żadnym wypadku. Aż mi z tym źle, ale będę szczera.
1. W czytaniu przeszkadza sposób wstawiania przecinków po danym słowie. Wstawia się je przed spacją, u Ciebie jest na odwrót, najpierw spacja a potem przecinek. Trochę to przeszkadza.
2. Czasem w niektórych miejscach brakuje znaków interpunkcyjnych.
3. Tak pięknie opisujesz sytuacje i osoby.. Więcej, więcej! *.*
Nie chcę żebyś sądziła, że mi się nie podoba. To takich kilka wskazówek ode mnie. :)
Piszesz na prawdę dobrze. Lubię twoje opisy, a dialogi są świetne dzięki twojemu poczuciu humoru. :)
Ogólnie to nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Kiedy kiedy kiedy?
+ Gdy będziesz miała wolną chwilę mogłabyś pogrzebać w ustawieniach i usunąć wpisywanie kodu? Jestem w tym cholernie zła, ale spk, nie jestem automantem xd
Kocham Cię i życzę weny! xoxo
- @Ol_xd
świetny nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńMadżonez ty fejmie xD
OdpowiedzUsuńWeszłam tutaj tylko dlatego że ty to piszesz :v
Masz jeszcze jakieś blogi??
Jak tak to podasz mi linka? ? :>
Lijasiek taki niegrzeczny... grrr...
Ale co kurde Niallerek mój robi w więzieniu? Coo? :D
Madżonez powinna mieć swój fandom
;D
Jak byśmy się nazywały?
Madżonators? XD
Czekam na propozycje i zakładam fanpejdża na fb xD
Pozderki ;D
//Juljaa
Hahahahah ja i fejm hahahahahah!!
UsuńYep mam chwilowo wstrzymany i mniej opracowany no ale jest>>
http://shade-lolounia.blogspot.com/
Hahahahaha taaa fandom Madżoners!! <3
Strasznie mnie wciągnęłaś po prostu wow! Nie potrafię opisać tego, nieziemskie i tylko. Masz talent! Życzę Ci duuużo weny :) Zapraszam również do mnie xx
OdpowiedzUsuńBosz... juz mnie wciągnęło to ff, i nikt mnie już nie uratuje.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci duuuużo weny i komentarzy ;)
@WiktoriaAsanov
Omg *0* nie mogłam się oderwać♥
OdpowiedzUsuńBoski czekam na następne @ewelina74786930
OdpowiedzUsuńto jest takie akjsdcnebviafvbe :D
OdpowiedzUsuńPomijając kwestę rozdziału ( bo wyżej już zostało napisane to co myślę :3 ) czy jest jakaś inna możliwość skontaktowania się z tobą prócz Twittera?
OdpowiedzUsuńEmmm.. GG?
UsuńFb nie mam C Z Y S T E Z Ł O :)
To zależy jak inaczej chciałabyś się skontaktować ^^
nigdy jeszcze nie czytałam az tak zajebistego pierwszego rozdziału, zwykle sa nudne i krótkie, a twój to kompletnie odwrócona wersja!
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podoba:)
A!!! Kocham go.
OdpowiedzUsuń*______* brak mi słów. Idę czytać dalej! @hayate_natsumi
OdpowiedzUsuń