#Liam
Zapinałem powolnie, następne guziki mojego uniformu. Może i
wydawał się lepszym ubiorem, niż ta pieprzona piżamka, ale i tak nadal
najchętniej bym go podarł. Znawcą mody to ja nie byłem, lecz jeżeli materiał
czegokolwiek się świeci i jest sztywny, jak cholera to nie należy on na pewno,
do komfortowych ciuchów. Zakładając kombinezon, nakładałem na siebie znak.
Znak, że jestem niczym. Znamię którego nigdy się nie pozbędę. Choćbym i go
ściągnął po kilkudziesięciu latach, wciąż będę czuł jego dotyk na swojej skórze
oraz ten smród przesiąknięty wilgocią. Założyłem ciężkie trepy, mocno
zawiązując sznurowadła. Ociągałem się, bo wiedziałem że to było chwilowe
oderwanie od rzeczywistości. Za parę godzin ponownie, miałem zostać zamknięty.
Nie to, żeby leżenie na łóżku szpitalnym było spełnieniem moich najskrytszych
marzeń, jednak tu mogłem czuć się bardziej ludzko.
To co piękne nie trwa wiecznie.
Podszedłem do małego, okrągłego lustra wiszącego nad
umywalką, w sali której się znajdowałem. Wyciągnąłem z małej kosmetyczki, danej
mi przez pielęgniarki plastikową golarkę i przyłożyłem ją do mojej gęsto, już
obrośniętej bródki. Nigdy jakoś nie przepadałem, za stylem dziadka mroza.
Przyłożyłem ostrze do prawej kości policzkowej, suwając je
delikatnie w dół szczęki, aż do podbródka. Powtórzyłem tą czynność
kilkakrotnie, a zaraz potem moja twarz była gładka, z małymi przebłyskami na
włoski, które pojawią się za parę dni. Odłożyłem maszynkę od twarzy,
zawieszając wzrok na ułożonych w rządku żyletkach. Błyszczały w świetle,
mieniąc się przed moimi oczyma niemal zachęcając do ich użycia. Kciukiem
przejechałem po lekko tępych ostrzach. Kropelki krwi zaczęły się sączyć, po
palcach płynąc wzdłuż dłoni, zaraz potem po nadgarstku gdzie znajdywały się
głębokie szramy, tym razem nie okryte warstwą bandaży. Momentalnie upuściłem
przyrząd, na ziemię.
Co ja robię?
Odkręciłem wodę i przemyłem twarz, chcąc wyrzucić z głowy tą
potrzebę. Przecież obiecałem.
Na ślepo wyjąłem z granatowej torebki mydło, następnie
rozcierając na ogolonej szczęce, zastępując profesjonalne środki
przeciwgoleniu. Trzeba sobie radzić.
Opłukałem pianę, po czym wytarłem się ręcznikiem. Mokrymi
rękoma wygładziłem włosy, zaczesując je do góry.
Zamek przekręcił się.
- Payne gotowy? - Wszedł strażnik
- Taa - Burknąłem
- Stań przy ścianie. - Nakazał
Wykonałem polecenie, układając dłonie na zimnej powierzchni.
- Mam nadzieję, że niczego nie knujesz - Ostrzegł mnie gruby
blondyn.
Widziałem, jak bardzo chciał brzmieć groźnie, jednak nadal
dawał wrażenie zagubionego szczeniaka, jakim zresztą był.
- Rozstaw nogi
Rozsunąłem stopy od siebie, w odległości pół metra.
Zaśmiałem się pod nosem, kiedy chłopak chwycił mnie za łydki, zaczynając mnie
obmacywać do pasa. Zwrócił szczególnie uwagę na mój tyłek, parokrotnie
sprawdzając czy aby czegoś nie trzymam w majtkach.
Och stary wiem, że mam seksowny tyłek, a to całe sprawdzanie
to twoja wymówka. Mógłbyś mnie pierw chociaż zaprosić na kolację. Nie to żebym
był gejem. Stuprocentowo hetero, jednakże maniery muszą być.
Gdy zakończył już swoje obowiązki, z wyraźną ulga wypuścił
powietrze z ust. Odwróciłem się rozbawiony.
- Nie sprawdziłeś mi butów - Przypomniałem
- S-słucham? - Zająkał
- Powiedziałem, że nie sprawdziłeś mi butów. - Powtórzyłem
Zakłopotany podrapał się po głowie. W sumie to miał dylemat.
Sprawdzić mi te cholerne buty i wyjść na głupka. Czy może tak zignorować moja
uwagę i nie wypełnić obowiązków.
- Muszę cię skuć - Bąknął pod nosem
Okej czyli wybieramy opcję numer dwa. Honor przede wszystkim
rozumiem.
Prawda jest taka, iż zdążyłbym go tu udusić, zakopać pod tą
podłogą, odkopać, zrobić pogrzeb, wywieźć na Filipiny, a oni i tak by się nie zorientowali.
Więc czemu nie uciekłem?
Odpowiedź jest prosta. Gdzie i do kogo mam uciec? Mam wrócić
na stare śmieci i udawać, że nic się nie stało? Nie ma mowy. Wolałem cierpieć w
samotności, niż wracać do tego popapranego świata. Po resztą mogłem nie
zobaczyć Rue. Właśnie Rue. Dużo myślałem ostatniej nocy... o nas. Jeżeli tak to
mogłem ująć.
Przez złe wyniki musiałem pozostać na jeszcze jeden dzień,
więc miałem wystarczająco czasu, by dokładnie zbadać na czym stoję.
Zimny metal odpił się o moja skórę. Prawie zapomniałem o tym
ograniczeniu. Chwilę potem z pełną obstawą,
zostałem doprowadzony do furgonetki i wpakowany do środka. Ludzie zerkali z
obawą zza murku, przyglądając się z zaciekawieniem strażnikom oraz grupce
policjantów, którzy mieli nas eskortować. To tak się czują gwiazdy.
Droga dłużyła mi się niezmiernie, a liczenie drzew znudziło
mi się dość szybko, wiec po prostu podziwiałem. To pierwszy raz od długiego
okresu, kiedy mogłem zobaczyć co dzieję się na zewnątrz budynku. Za tym się
tęskni. Nie zasługuję, by być wolnym. Nie żałuj tego, co zrobiłem.
Gromkie śmiechy roznosiły się po aucie. Pracownicy zakładu
zamkniętego nie widzieli obaw, by dyskutować, w moim towarzystwie na rozmaitsze
tematy. Nic interesującego.
- Ej co myślicie o naszej pani psycholog? - Odezwał się
kierowca towarzyszy.
Moje ciało momentalnie zesztywniało. Pochyliłem się, pragnąc
usłyszeć szczegóły tej rozmowy.
- Seksowna to ona jest, nasz szefuncio się koło niej kręci -
Zarechotał jeden
- Że Louis? - Zdziwił się blondyn
- Sam słyszałem, jak dziękował jej za ostatnie spotkanie - Zaakcentował wyraźnie
Ogarnęła mnie fala zazdrości. Jak on mógł. Nikt nie mógł.
Ból w piersi napierał na mnie to coraz mocniej.
- Co ona na to?
- Zbyła go - Machnął ręką
Poczułem ulgę.
- Zastanawia mnie, co musiała zrobić dla Paula, żeby dostać
tą pracę - Poruszył znacząco brwiami
Zajebe.
- Ty gdyby nie znajomości, nawet za dobre ssanie nie dostał
byś tej pracy - Odezwałem się, zanim zdążyłem przygryźć język.
Mężczyźni z wyjątkiem poniżonego, zaczęli ryczeć ze śmiechu. Prymitywne.
Blondyn wysłał mi mordercze spojrzenie, co skitowałem głośnym prychnięciem.
Zadowolony z siebie wróciłem do podziwiania widoków za oknem.
***
- Witamy w domu - Rzekł kąśliwie mój stróż, otwierając
powłokę grubych pancernych drzwi, prowadzących do głównego holu z celami.
Było południe, więc była to pora wolna. Każdy więzień
swobodnie paradował, po wyznaczonym terenie. Kajdanki wyswobodziły mnie ze
swoich objęć. Sam pewnym korkiem, kroczyłem środkiem, przykuwając uwagę
wszystkich oskarżonych. Nastała cisza. Zatrzymali się, patrząc na mnie, jak na
zwierzę. Z przerażeniem lub z ekscytacją połączoną z pobłażaniem. Zignorowałem
szepty, dotyczące mojej osoby. Nie zauważałem wytykania palcami. Miałem to w
głębokim poważaniu, choć gdzieś w środku mnie ściskało. Minąłem na schodach
mulata, pogrążonego w dyskusji, wraz z Irlandczykiem. Oni jako jedyni nie
zwrócili na mnie uwagi.
- Hej Liam - Zawołał wesoło niebieskooki
- Ta cześć - Odpowiedziałem obojętnie
Nogi same niosły mnie w jedna stronę. Nim spostrzegłem
stałem, przed jej gabinetem. Nie wahając się dłużej, chwyciłem za klamkę
wchodząc do środka. Pierwsze co ujrzałem to jej drobna skurczona sylwetka,
siedząca na parapecie z kubkiem parującej cieczy. Nie usłyszała mojego wejścia,
gdyż ciągle miała przymknięte powieki. Serce mocniej zabiło, co chwile
uderzając z hukiem, odbijając się echem o uszy. Podniosłem drewniane krzesło,
blokując nimi drzwi. Na czubkach butów przemierzyłem pokój, stając tuż przy
dziewczynie. Miała na sobie przydużą koszulę i zdarte jeansy, przez które
wystawały jej kościste kolana. Włosy opadały kaskadami, na ciut bledszą, niż
zwykle twarz, pozbawioną rumieńców. Była piękna. Zbyt idealna.
Nachyliłem się nad jej uchem.
- Dzień dobry - Szepnąłem, wyciągając kubek z rąk dziewczyny
i łapiąc ją w tali.
Wzdrygnęła się przerażona, otwierając szeroko oczy. Nie
czekając, musnąłem jej wargi swoimi, przygryzając zębami skórę jej ust.
Pierwszy raz to ja zrobiłem ten krok, co widocznie ją zadziwiło. Początkowo nie
oddawała moich gestów, lecz zaraz potem włączyła się całkowicie, kontynuując
moje działania. Koniuszkami palców muskała skórę mojej szyi, prowadząc sobie
drogę do moich włosów.
- Ogoliłeś się - Zachichotała, odrywając się ode mnie - Jak
się czujesz? - Przybrała poważny wyraz.
- Och przestań - Zsadziłem ją z poprzedniego miejsca,
stawiając na ziemi.
Wydawała się zawstydzona oraz skrępowana całą tą sytuacją. Przyciągnąłem
ją bliżej, wtulając w zagłębienie szyi. Zaciągnąłem się jej zapachem. Słodki
płyn pomarańczowy, łaskotał mnie w nos, przyjemnie uspakajając. Dając mi
powłokę bezpieczeństwa, zrozumienia i namiastkę piękniejszego życia.
Słowa uwięzły mi w gardle.
- Też tęskniłam - Wymruczała, gładząc mnie po karku.
Skąd wiedziała?
Cofałem nas, aż w końcu wylądowałem na fotelu psychologa,
ciągnąc go za sobą. Upadła na mój tors, a iskierki rozbawienia zaświeciły w jej
oczach. Moje nogi były przewieszone, przez łokietnik, zaś na drugim trzymałem
głowę. Biorąc pod uwagę, iż siedzisko to nie zbyt pojemna rzecz, ona leżała na
mnie. Wcale mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie.
- Mogą nas przyłapać - Stęknęła, przytrzymując się mojego
ramienia, by nie spaść.
- Zabarykadowałem drzwi - Rzekłem dumny z siebie.
Uniosła głowę, w celu wyjrzenia zza biurka.
- Jesteś nienormalny - Dźgnęła mnie w żebro
- Wspaniały komplement panno Lewis. Ma pani coś jeszcze w
zanadrzu? - Zmarszczyłem czoło
- Coś by się jeszcze znalazło - Zagadnęła formalnie
Wtuliła się we mnie, głośno wzdychając.
- Nie wiem co ja właściwie robię - Mruknęła zamyślona.
- Jeśli masz tego żałować to skończ, to teraz - Powiedziałem
obojętnie, jednak tak na prawdę nie chciałem tak brzmieć.
- Nie żałuję Liam to po prostu mnie trochę przytłacza - Wyjaśniła
Przez ze mnie.
- Ale nie wyobrażam sobie innego biegu wydarzeń -
Uśmiechnęła się pod nosem - Mogą mnie wywalić.
- Tak, jeżeli nas złapią.
- Sugerujesz że ? - Podniosła się powoli, patrząc mi w oczy.
- Że nas nie złapią - Wyszczerzyłem się jak idiota. - Są
tępi. - Objąłem ją mocniej - Nie umiałbym siedzieć tu bez ciebie, więc musimy
uważać.
- Może i masz rację
- Ja zawsze mam rację Rue
- I jesteś skromny - Przewróciła oczami.
- Tylko przy tobie..
Umilkła.
Bo przy niej stawałem się kimś innym. Kim kogo tak na prawdę
nie znałem. Choć może i znałem, lecz ten ktoś był mi już tak nieosiągalny, że o
nim zapomniałem? Czułem to coś, co zwykli ludzie nazwaliby pewnie zauroczeniem,
bądź też miłością, lecz ja nie byłem normalnym człowiekiem..
# Niall
Stołówka, została otoczona przez goryli znanych również jako
więźniów. Mój żołądek właśnie wygrywał kolejną balladę o narastającym głodzie,
zaszczycając publikę swoim warczeniem i nie czekając na prośbę o bis dalej
wygrywał swe uciążliwe dźwięki.
- Umieeeeram - Jęczałem, stojąc w kolejce
- Niall ty umierasz od śniadania - Skomentował Zayn, klepiąc
mnie po ramieniu
- Tym bardziej zbliżam się do zgonu - Naburmuszyłem się
- Nigdy nie ogarnę pojemności twojego brzucha. - Pokręcił
głową
Wziąłem tacę ze sztućcami dalej tocząc się, do kucharek.
- Czemu wy wszyscy musicie chcieć jeść, w tedy kiedy mi się
chcę - Lamentowałem głośno
- Nie chcę ci nic mówić, ale wszyscy jemy o tej samej porze
- Śmiał się mulat
- Nie pomagasz - Skarciłem go, na co uniósł ręce w geście
obronnym.
Ostatnio coraz lepiej się dogadywaliśmy. Wydawał się jedyną
oprócz Rue i Louisa normalną osobą.
Podałem pani z czepkiem na głowie mój talerz.
- Mógłbym prosić o większą porcję?
- To nie koncert życzeń - Najeżyła się kobieta. Najeżyła
dosłownie. Wydawać się mogło, że włosy pod tym czepkiem uniosły się, a samo
nakrycie głowy zaraz pęknie.
Wrzuciła szarą papkę i coś kotletopodobne, po czym podała mi
ze złowieszczym uśmiechem obiad. Poczekałem na nowego kolegę. Kiedy odwróciłem
się, w celu znalezienia miejsca na spożycie jedzenia, wpadłem na jakiegoś
dryblasa.
- Uważaj jak łazisz -
Warknął, czyszcząc ubranie z mojego obiadku. No właśnie mój obiadek. - Mam cię
nauczyć chodzić? - Popchnął mnie
- Przepraszam nie chciałem
- Śmiejesz się ze mnie co - Przewrócił mnie na ziemię
- Odpierdol się od niego - Osłonił mnie Malik
- Ty też się prosisz
- Przeprosił cię, więc grzecznie się odsuń - Wysyczał przez
zęby, podając mi swoją tacę
- Najpierw to zliże - Chwycił brudny materiał w palce.
- Idziemy stąd Niall - Złapał mnie za ramię, wymijając
przeciwnika.
Nie uszliśmy daleko, bo nasz nowy przyjaciel zastawił nam
drogę. Pokazał rządek żółtych zębów i zamachnął się.. Skurczyłem się przerażony, przymykając oczy, jednak nie poczułem nic.
Otworzyłem niepewnie jedno oko. Wielkolud kurczowo trzymał się za nos. Zdezorientowany spojrzałem na Zayna, który ściskał rękę w pięści, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
O cholera.
- Zayn? - Pisnąłem niepewnie
- Ja pierdole jaki on ma twardy nochal - Skrzywił się, machając ręką, jakby odganiał muchę.
Sekundę później otoczyła nas cała grupa więźniów, wydając z siebie pomruki podziwu, a gdzieś w tle było słychać żałosne jęki ofiary.
- Co tu się dzieję?! - Rozniósł się krzyk Louisa.
Cholera.
Wszyscy rozeszli się przestraszeni, zostawiając naszą trójkę na środku. Pierwszy raz widziałem, żeby Tomlinson był taki wściekły. Jego oczy, gdyby mogły razić laserem już dawno leżałbym dziesięć metrów dalej przypalony, jak jakiś jebany kurczak z rożna. Ratunku.
- Co wy tu odpierdalacie? - Zerknął na obolałego mężczyznę z rozwalonym nosem, zaraz potem przenosząc się na Malika - O co poszło? Albo nie! Idźcie to pierw opatrzyć. Widzimy się u Rue. Niall idź do niej powiadomić ją o zajściu. - Przeczesał zdenerwowany włosy.
Cholera.
#Rue
Starałam zachować się powagę, patrząc na obu pacjentów. Jeden z bandażami na dłoni, znowuż drugi z obklejonym nosem. Żeby było jeszcze milej, tuż obok stał roztrzęsiony Horan i wkurwiony Louis. Dziękowałam w duchu Liamowi, za postawienie krzesła przy drzwiach, gdyż tym sposobem uniknęliśmy nakrycia, kiedy to spanikowany Niall dobijał się do środka. Był tak zszokowany, że nawet nie miał podejrzeń do naszego wspólnego zamknięcia z Payne'm. Szczerze to czułam się strasznie samotnie, bez jego ramion oplatających mnie wokół. Najchętniej bym go tu przyprowadziła, najpierw wywalając ich i poprzytulała się dalej na tym fotelu. Wracając do rzeczywistości..
- Czy ktoś mi może powiedzieć co tu się dzieję?
- To ten fiut - Wskazał brązowooki, na faceta przerastającego go dwukrotnie.
- Morda - Odezwał się tamten.
- Mój obiad! - Wrzasnął oskarżycielsko blondyn
- Weź coś zrób - Lou zrobił młynka oczami.
- Spokój! Wyjaśnimy to jak ochłoniecie nie zamierzam doprowadzić do drugiej bójki. Louis zawołaj chłopaków, żeby odstawili ich osobno do celi, wystarczy na dziś wrażeń. - Rozkazałam.
Chętnie rozwiązałabym to w tamtym momencie, ale za dwie godziny miałam spotkanie i nie wypadałoby się na nie spóźnić. To dziwne, że tak szybko ustalili te szczegóły spotkanie i bez problemu przysłali mi wszystkie dane. Na razie nie mówiłam nikomu o moim planie, wystarczyło mi już poufnych świadków. Im ciszej to zrobię tym lepiej dla wszystkich.
***
Droga do Birmingham trwała zaledwie godzinę, ponieważ Ironbridge jest położone kawałek od niego. Prawdę mówiąc, większość czasu zajęło mi się przedostanie do centrum miasta, niż przejazd do innej miejscowości. Lekkie poddenerwowanie dawało mi znaki. Auto mojego taty, było dość kiepskim pojazdem w taką podróż, ale co innego miałam do wyboru. Trzeba było przyznać, że było tu pięknie. Jednak zbytnio nie przykuwałam uwagi do zabytków i ogólnego krajobrazu, iż korek powiększał się, a czasu coraz mniej.
Gdy dotarłam pod ustalona kawiarenkę, odetchnęłam z ulgą wysiadając z tej machiny czasu, zabierając moją kopertówkę. Z gracja weszłam do ciepło udekorowanej kawiarni, cóż pozory to pozory. Klimat lat dziewięćdziesiątych i otaczające mnie lampiony, były w ogóle z innej bajki, ale o gustach się nie dyskutuje. Miałam nadzieję, że chociaż kawę mają dobrą.
Obcasy uciskały mnie boleśnie na piętach. Niall będziesz mi lizał te rany patrz, co ja dla ciebie robię - pomyślałam rozluźniając się.
Poprawiłam sukienkę i podeszłam do stolika, przy którym siedział nie kto inny jak Connors.
Sztuczny uśmiech przyklejony niemal, do jego pomarszczonej twarzy, jeszcze bardziej zniechęcał mnie do jego osoby. Siwe włosy postawione na żel, zapach drogich perfum i garnitur prosto od Gucciego. To chyba nie moje klimaty. Wstał, podając mi dłoń.
- Dzień dobry Panno Lewis - Jego lekko szorstkawy głos, powodował u mnie dreszcze.
- Dzień dobry
Usiedliśmy przy stoliku, uważnie się obserwując. Chciałam już zacząć swoją kwestię, jednak przerwał mi.
- Na dworze stoi dwóch moich ochroniarzy - Wskazał palcem - Jeden siedzi tam przy oknie - Kiwnął w stronę pracownika - Wiem kim jesteś i gdzie pracujesz, a teraz mów czego szukasz.
Drgnęłam ciężko, przełykając ślinę. O kurwa. Wstałam.
- Nawet nie staraj się uciekać, uwierz mi to zbędne - Złapał za moją rękę sadzając mnie z powrotem.
Brawo Rue.
HEJOOOOOOOOOOOOOOOOOO JA PIERDOLE PISZE Z PRĘDKOŚCIA ŚWIATŁA I JEST MASĘ BŁĘDÓW ALE CO TAM POPRAWIĘ SPOKOJNIE.
TAK JAK OBIECAŁAM JEST ROZDZIAŁ TROCHE KRÓTSZY JAK ZWYKLE, ALE TO INNA SPRAWA.
NIE POWIADOMIŁAM OD RAZU ZROBIE TO NASTĘPNEGO DNIA BO MAM LIMIT. PONIEWAŻ JAK KTOS ZOBACZYŁ TWITTERA JEST TREND #HeriRolnikIdzieNaPodryw TAK TAK TO MÓJ TREN HE HE HE I MOJA SKROMNOŚĆ XD MNIEJSZA PRZEZ NIEGO MAM LIMIT I DALETEGO WAS OD RAZU NIE POWIADOMIĘ.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 25 KOMENTARZY W PIĄTEK, MOŻE WCZEŚNIEJ NIE WIEM.
PRZERPASZAM ZA NIEDOMÓWIENIA ITD, ALE MAMA NADE MNĄ STOI I LICZY CZAS FAKK JUU <3
NAMIESZAŁAM HE HE HE HE
JAKA CHCECIE PERSPEKTYWĘ NA PEWNO W NASTĘPNYM ROZDZIALE?
SPADAM SPAĆ DOBRANOC!!
MADŻONEZ/ @LOLOUNIA